Witam,
trafiłem tu, bo sam już nie wiem. Kiedyś miałem depresję, zacząłem brać sulpiryd 50mg x 2 i przez 3 lata był spokój, wyjechałem wszystko super, od kilku miesięcy zacząłem się budzić w nocy, potem zatrucie w pracy całej ekipy i żołądek funkcjonował dziwnie, jakieś nudności, głównie w nocy budziłem się i obawiałem się, że jak znów się zatruję to chyba nie zniosę. Sulpiryd brałem nieregularnie, czasem 100mg dziennie, czasem 150, czasem rano czasem przed snem. Wróciłem na dwa tygodnie do kraju z infekcją, dostałem antybiotyk, który zaczął mi rozwalać żoładek, w sumie spałem ok, ale objawy i jakieś dziwne niepokoje zaczęły od kilku dni pojawiać się w dzień, dwa dni temu chyba deprecha wróciła, chyba to ona, albo nie wiem, ten sulpiryd, wziąłem raz węgiel to czułem się spoko przez 24 godziny, potem jednak znowu jakiś nagły atak smutku, dziwnego uczucia, dzisiaj od rana dramat, ciągle płaczliwość jakaś, żołądek też wariuje, burczy bulgocze, pesymistyczne myśli, odechciewa się żyć, wziąłem cetryzynę o 17:00 i się uspokoiło. Ciekawe, co będzie rano... Byłem u lekarza zapisał Mozarin 10mg. Moje pytanie: czy to depresja, czy może sulpiryd już nie działa, a może przez to, że żołądek zrąbany nie wchłania tego sulpirydu należycie, szukam pomocy, bo zaczynam pracę od jutra po urlopie i jak tak dalej pójdzie to będę musiał wracać do kraju i skupić się mocniej na leczeniu u psychiatry...