Skocz do zawartości
Nerwica.com

kucina

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kucina

  1. Cd... Ostatnie 2 lata przepracowałam w zawodzie, oczywiście stres i brak motywacji do działania mnie dobijały, ale jakieś tam efekty o dziwo miałam i się utrzymałam w robocie. Jednak w tym roku doszły mi nowe obowiązki, na które się zgodziłam, bo mam problem z asertywnością . No i teraz jestem w czarnej dupie, nie radzę sobie, ilość nowych rzeczy do opanowania, ogarnięcia mnie przytłacza. Wpadłam w straszny dołek i nerwicę. Codziennie rano wymiotuję i nie funkcjonuję bez prochów uspokajających, nie mam na nic siły, robota leży, zaległości coraz większe. Na myśl o pracy trzęsą mi się ręce. Dzisiaj mam wolne, ale zamiast nadrabiać, jak zwykle siedzę bez sensu i nie mogę nawet tknąć pracy. To jest chore.
  2. Autorko posta - pewnie cię to nie pocieszy, ale nie jesteś sama. Ja także przez całe moje marne życie się zamartwiam, wszystkiego się boję, wszystko widzę w czarnych barwach, brak widzę wyjścia. mi kompletnie wiary w siebie, nie wierzę, że mogę zrobić coś dobrze, że mam jakieś umiejętności, że mam przyszłość. Żyję w obezwładniającym lęku, który od lat paraliżuje niemal wszystkie działania i pozbawia mnie chęci życia. Zdaję sobie sprawę, że to utrwalone schematy myślenia mnie paraliżują i to jedyny efekt wieloletniej terapii. Tracę nadzieję, bo nie potrafię się pozbierać od lat. Teraz jestem w ogromnym dołku i nie widzę wyjścia. Nie mam motywacji do jakiegokolwiek działania, czuję tylko paraliżujący lęk i beznadziejność. Każda trudność mnie przerasta. Coraz częściej myślę, że nie ma dla mnie miejsca na świecie. Wróciłam do leków i bez większych nadziei czekam na efekt. Przykro mi, że nie dałam Ci żadnej rady, obawiam się, że nie ma uniwersalnego sposobu. Ja chyba jestem beznadziejnym przypadkiem, bo od lat mi się pogarsza .
  3. Dołączam do elitarnej grupy osób, które cierpią na paniczny lęk przed pracą. W zasadzie całe moje dotychczasowe życie zawodowe to jedna wielka klapa. Przed ukończeniem 30-stki nie czułam się jeszcze tak strasznie, myślałam, że mam czas (!!!), tworzyłam różne iluzje, które pozwalały mi żyć bez obezwładniającego lęku o przyszłość. Chociaż w głębi duszy wiedziałam, że moja droga zawodowa, ogólnie dorosłe życie odbiega od normy, unikam odpowiedzialności jak mogę, tkwię w bezczynności, czas płynie , a ja oddalam się od normalnego życia w społeczeństwie. Na szczęście (albo i nieszczęście) miałam poczucie bezpieczeństwa, miałam za co żyć - jako pasożyt. Nie znaczy to, że po ukończeniu studiów nigdzie nie pracowałam - kilka m-cy byłam na stażu, potem przez rok pracowałam w zawodzie (obie prace wiązały się z ogromnym stresem i wysiłkiem psychicznym, tak naprawdę z ulga przyjęłam fakt, że nie przedłużono mi umowy). przez niecałe 2 lata bez sukcesów prowadziłam też własną działalność, potem jeszcze po drodze 2 umowy zlecenie ( z czego jedna została zerwana za porozumieniem stron, do czego doprowadziło moje roztargnienie i brak organizacji). Cdn. - post będzie długi, ale muszę to z siebie wyrzucić.
×