Temat nie jest mi obcy. Właściwie to zawsze byłam osobą skrytą, w szkole miałam raczej niewielu przyjaciół, bo nie potrafiłam się przed nikim otworzyć. Kiedy skończyłam studia i podjęłam pracę teoretycznie wszystko powinno się zmienić, ale tak się nie stało. Wpadłam tylko w kolejne kompleksy, bałam się odezwać w towarzystwie, choć miałam naprawdę sporo do powiedzenia. Stres zżerał mnie od środka, a ja nijak nie potrafiłam z tym walczyć. Choć marzył mi się dom pełen dzieci i kochający mężczyzna u boku, to oczywiście nie umiałam się o to postarać. To uczyniło moje życie smutnym i bezwartościowym. Żyłam tylko pracą, która i tak nie dawała mi satysfakcji. Koleżanka, którą znałam jeszcze z lat szkolnych opowiadała mi, że była na terapii, że tam jej pomogli się otworzyć na świat, że uwierzyła w siebie itp. Trochę mi się nie chciało wierzyć w tę cudowną terapię, no ale w sumie nic mi nie szkodziło spróbować. Za jej radą trafiłam do p. Ani Szapert z psychologgia-plus. Przyjmuje na Chmielnej w Wawie. No i się okazało, że ta kobieta naprawdę odnajduje się w tym, co robi zawodowo, bo mi pomogła. Otworzyła mnie, pokazała, że jestem wartościowym człowiekiem, a brak wiary jest niczym nieuzasadniony.