Cześć wszystkim,
nie wiem od czego zacząć, więc najpierw się przedstawię. Mam 18 lat, jestem uczniem technikum, właściwie niczym się nie wyróżniającym. Spróbuję Wam przedstawić moją "krótką" historię. Jestem osobą, która nie lubi i nie potrafi dzielić się swoimi problemami. Wolę rozwiązywać je sam, a właściwie tylko pozornie i chwilowo od nich uciekać. Gdy byłem jeszcze dzieckiem straciłem ojca, popełnił samobójstwo. Będąc małym brzdącem nie rozumiałem powagi sytuacji, dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie co się stało. Nie miało to jednak jakiegoś znaczącego wpływu na moje dzieciństwo, do pewnego dnia... Moja mama znalazła sobie faceta po kilku latach. Przeprowadzka, nowi ludzie, nowa szkoła - gimnazjum. Tu się wszystko posypało. Mieszkając jeszcze w poprzednim miejscu miałem znajomych i przyjaciół, z którymi codziennie spędzałem czas. Niestety długo zajęło mi odnalezienie się w nowym otoczeniu, więc większość czasu spędzałem przed komputerem. Poznałem starszego internetowego "kolege", który naopowiadał mi o marihuanie. Ha! Nawet sobie nie wyobrażacie mojej zajawki na tą używkę. Oczytany i przekonany, że marihuana nie powoduje żadnych skutków ubocznych zacząłem szukać dostępu do ganji. Długo nie musiałem szukać, kupiłem "sztukę" i się zaczęło... Zajawka rosła, zakochany w jaraniu trwoniłem wszystkie pieniądze na susz. W 2/3 klasie gimnazjum zaszło to już tak daleko, że każdego dnia czekałem tylko na wieczór, by w spokoju zapalić sobie lufę i pozamulać. Tu zaczęła się samotność i poczucie, że jedyne co mi w życiu zostało to jarać. Jakoś w połowie 3 gimnazjum spróbowałem dopalaczy. Jako, że dostęp do nich był naprawdę łatwy, przerzuciłem się z wieczornego palenia marihuany, na dopalacze. To miało chyba największy wpływ na moje obecne życie. Zawsze czułem, jakbym umierał, ale po pewnym czasie przestałem się tego bać. Po roku odstawiłem, zdecydowanie za późno. Straciłem 3 lata, mózg i pozytywne myślenie. W technikum wróciłem do palenia marihuany, zdarzało się jarać miesiąc z rzędu, dzień w dzień. Tu już straciłem całą chęć do życia. Zdarzyło się też coś wciągnąć, zarzucić jakiegoś tabsa ale nie będę do tego nawiązywał, bo to jednorazowe wybryki.
Jak teraz wygląda moje życie? Nie uczę się, chociaż wiem, że muszę zdać maturę. Budzę się, nie mam chęci na nic. Jedyne co robię, to siedzę w necie albo śpię. Myśli samobójcze męczą mnie już trzeci rok, odkąd zacząłem uświadamiać sobie, że zmarnowałem sobie życie. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to mama, którą krzywdzę dzień w dzień oszukując, a wiem, że nie ma bardziej kochającej matki od mojej. Wciągnąłem się w hazard, gram praktycznie codziennie na maszynie. Nie są to duże stawki, ale wiem, że to początek, że skończe jak mój ojciec, który również grał.Byłem naprawdę zdolnym chłopakiem, ponadprzeciętnym, przestrzegam wszystkich czytających - nie tykajcie tego syfu i słuchajcie rodziców, oni naprawdę chcą dla Was dobrze.