czołem.
Ja nie wiem kiedy to się zaczeło,pamiętam, że nie miałam wcześniej kłopotów ze zdrowiem,gdy wyjechałam na wakacje zaraziłam sie jakąś cholerną bakterią... gdzieś na basanie i się zaczoł koszmarny rok bo dopiero po roku odpuściło, kurde w tedy zaczełam naprawde siebie obserowac!!!
no mój lęk tak w ogóle to lęk przed chorobą, któregoś dnia przeczytałam o niej w gazecie, to było w czerwcu zeszłego roku i tak się zaczeło...
każdy kolejny przypadek zachorowania to było terepanie się,duszności, gdy się dowiedziałam, że ktoś zmarł w moim mieście, dostawałam drgawek,nie mogłam mówic.
Pewnego dnia miałam pierwszy poważniejszy atak,siedziałam na korkach z matematyki i nagle poczułam coś w gardle, zaczełam się denerowac,pociły mi się ręce, robiło mi się słabo,nagle wstałam wybiegłam na balkon,nogi mi się rozjezdzaly,był lód
prosiłam o telefon na pogotowie,miałam zmącony wzrok, i mówiłam od rzeczy...
i później ...
pierwszy atak...
dostałam wysypki,odrazu internet,objawy,wszystko się zgadzało,latałam od lustra do komputera, zaczełam miec zawroty głowy,
pobiegłam do mamy tak się zagmatwała, że zaczeła sama panikowac, przeze mnie wydawało się jej,że wysypka jest coraz większa, zaczeła płakac, ja czułam, że to koniec, mdlałam,miałam zawroty, mama musiała zadzwonic po pogotowie...
przyjechali, a ja siedziałam skulona na łóżku jak waiatka... zabrali do szpitala i wypuścili...
piszę w skrócie, bo co działo się później i jak jest dzisiaj to dużo pisania......
ja osobiście nie radziłam sobie długo z atakami,pojawiły się trzy najgorsze i zawsze dotyczące naturalnie objawów choroby!!!
a ta choroba to właśnie sepsa................
;(((