Jestem w nowej szkole, z gimnazjum do liceum... tutaj sie wszystko zmieniło. Kiedyś byłam odważna a teraz cały czas chodzę zdenerwowana. Jestem zagrożona z mojego ulubionego przedmiotu przez nerwy które doprowadzają mnie do szaleństwa... Samo myślenie o tym przedmiocie doprowadza do tego że zaczynam sie trząść jak galareta. Najgorzej jest w poniedziałki kiedy mam dwie godziny matmy..do domu wracam tak zmęczona i to nie przez naukę ale przez to ze cale te dwie godziny siedziałam i modliłam się, żeby nie pójść do tablicy nawet do błahego przykładu. Po dniu stresu w domu zamienia się on na złość, którą "wylewam" na bliskich poprzez kłótnie:/ co mnie od ludzi, na których mi najbardziej zależy oddala. Najgorsze jest to, że nie mam z kim na ten temat porozmawiać. Rodzice powiedzą "zapisz się na korepetycje" nie zrozumieją, że tu problem tkwi w czymś innym, w mojej psychice, która jest coraz słabsza. Boję się, że może być ze mną jeszcze gorzej. Mam coraz większe problemy nie tylko z przedmiotami ale także z komunikacją, zaczynam się zastanawiać po co ktoś chce rozmawiać z taką beznadziejną osobą jak ja, która w każdej chwili będzie mogła się rozpaść?