nie wiem co mam zrobić, głowa mi pęka od wszystkiego od mojego syfiastego życia ,niby wszyscy mi zazdroszczą a ja go tak nienawidze.. nienawidze siebie , tej zasranej bezsilności ,czuje że nikt mnie nie rozumie wszyscy lekceważąą , czuje jakby to był jakiś chory senn jakiś koszmar ,który nie może się skończyć , jakby nic już nie mogło mi pomóc na tym świecie i tak strasznie samotnie jak nigdy... mieliście tak ,że w pewnym momencie życia przestało wam na czym kolwiek zależeć? znikły wszystkie ambicje, straszna nie chęć do czego kolwiek , do dbania o siebie o rodzine, nagle szacunek przestał dla was istnieć a osoby które najbardziej się kochało wydają sie być nikim, nie sznuje się ich i wszystkiego co znajduje się do okoła .. nie wiem co to jest ale jak tak dłużej będzie too ciemno to widze..pomóżcie proszę.