Cześć.
Od pewnego czasu mam chwile w których wyłączam się i nie myślę- i nie jest to spowodowane dobrowolnie.
Od tego roku zacząłem notorycznie opuszczać bezsensowne przedmioty i przychodzić tylko na sprawdziany. W sobotę dowiedziałem się, że jest sprawdzian, a więc dopytałem kolegę z jakiego zakresu materiału.
Dzisiaj rano dowiedziałem się, że jednak nie z tego działu, a więc postanowiłem od samego rana uczyć się na innych lekcjach na ten sprawdzian. Na historii okazało się, że połowę byłem wstanie zrobić, niemniej jednak kompletnie wyprowadziło mnie to z równowagi- czuję się jakbym utracił pamięć o wszystkim co dotychczas się nauczyłem , mam poczucie jakbym inteligencją był równy z hipopotamem ( a ogólnie rzecz biorąc oceny są naprawdę całkiem niezłe).
Oprócz tego zauważyłem u siebie problem z relacjami z innymi - nie jestem w stanie zawrzeć z nikim głębszej znajomości, unikam dziewczyn które mi się podobają (a gdy już jestem w ich obecności zaczynam zachowywać się dziwnie - na siłę próbuję stać się ,,fajny" - zdaję sobie z tego sprawę, a pomimo to nie jestem w stanie tego powstrzymać). Problem z relacjami dotyczy jedynie osób których nie znam - z rodziną utrzymuję normalne kontakty.
Dotychczas od dzieciństwa mierzę się również z nerwicą natręctw- ciągle układam równolegle buty, odprawiam swoje conocne rytuały sprawdzenia czy wszystkie drzwi są zamknięte, wychodząc z domu na każdym gruncie muszę zrobić określoną ilość kroków - z tym jednak nauczyłem się żyć.
Najgorsze jest to całkowite wyłączenie i uczucie jakby to co robię było swego rodzaju snem [...]
Czy moje ostatnie przeżycia mogą być związane z nerwicą natręctw?