Ja nie oczekuję że tabletki rozwiażą wszystkie moje problemy. Zamierzam jednocześnie z małą dawka fluoksetyny pracować nad sobą jak do tej pory: medytacja, dużo ruchu fizycznego, książki, prowadzenie dziennika itd. Probuje cale zycie wszystkiego i doszlam do wniosku ze cierpienie i lęk mam jakoś zapisany w ciele i że muszę sobie pomóc dodatkowo. Obojętnie ile bym nie medytowala, probowala zmienic sposob myslenia itd., chodzila na psychoterapie (5 lat) to i tak będę czuła lęk i nerwicę. Ziołowych tez probowalam. Znaczy mam je caly czas i biorę i bede brała pewnie niekiedy ale działają słabo.
Dziś 3 dzień i czuję się naprawdę ok. Jutro czeka mnie spotkanie które w normalnych okolicznościach powodowałoby dużą niechęć, kołatanie serca i apatię żeby robić dzisiaj cokolwiek. Po tabletkach uswiadamiam sobie, że nie chce mi sie tam isc, że czuję lęk, ale jest to pod kontrolą. Tak jakbym gdzieś tam gleboko w srodku czula spokoj.
Moj lekarz nie wierzy ze 5 mg mi pomoże i namawia mnie na 10 docelowo (też mało) ale na razie jest ok. Prawie zadnych skutkow ubocznych. Spalam cala noc:)) I mam większą energię do dzialania. Podkręcona lekko jestem ale tak pozytywnie.
-- 03 sie 2016, 11:42 --
Aaa i jeszcze chcialam napisac ze fluoksetyna to jedyny lek ktory mi kiedys pomogl (tylko nie pamietam ile bralam wtedy bo dawno to bylo) i czulam sie po nim dobrze. Lexapro i inne wynalazki to była umieralnia dla mnie. Fluo jest chyba najsłabsze po prostu i to mi odpowiada. Wystarczy mi lekkie systematyczne stonowanie lęku i nerwicy. No i oczywiście będę pracowac nad sobą w ramach innych nie psychotropowych metod:)