Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sleepless83

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Sleepless83

  1. Sleepless83

    Samotność

    Kiya, wiem aż za dobrze o czym mówisz. Wszystkie weekendy spędzam w domu z rodzicami. Ale popatrz na siebie, chociażby na swój awatar. Umniejszasz sama sobie. Wiem, że pewnie weźmiesz to za psychologiczny bełkot, ale sami kreujemy świat wokół siebie. Nie mądrzę się, bo mnie samą wkurza świat wokół, ale staram się moje wkurzenie przekuć w coś twórczego, skanalizować je. Myślę, że samotność służy dogrzebywaniu się siebie. Czasami,w w chwilach rozdrażnienia, denerwują mnie takie zdania. Czemu inni nie dogrzebują się siebie, ale są w szczęśliwych związkach? Ale z drugiej strony, skąd my wiemy, jakie te związki naprawdę są. Czy jest tam coś autentycznego, czy tylko wycieczki po rodzinie, gdzie ogłaszają rychły ślub, jedząc śledzia i zapijając wódką.
  2. Sleepless83

    Samotność

    czy nie lubię ładnej pogody? Myślę, że pogoda nie ma tu wielkiego znaczenia. Wczoraj byli goście i przez pół dnia prowokowałam niczym torsje sztuczną wesołość. Az sama uwierzyłam, że wszystko jest ok. A potem jak to wszystko opadło wieczorem to masakra. Czyzby po prostu należało być sobą? Odkrycie na miarę Kopernika. Z drugiej strony jednak myślę, że trochę sama się też nakręcam. Ostatnio oglądałam na youtube filmik Ojca Adama Szustaka, który radzi, aby samotność przekuć na tęsknotę. On tak robi, wychodzi w nocy w miasto, unosi ręce do nieba i emanuje swoją nieokreśloną tęsknotą ku Stwórcy. Ogarnia go dziwny pokój.
  3. Sleepless83

    Samotność

    Cześć wszystkim. Jestem nowa na tym forum. Wybrałam właśnie ten dział, bo jest mi najbliższy. Mam 33 lata.Choruję od dawna na depresję, biorę leki. Na co dzień jednak tego nie widać, bo jestem uśmiechnięta i sypię dowcipami. Pracuję, ale mieszkam z rodzicami. Miałam okazję sie wyprowadzić, ale nie umiem rozstać się z psem, którego bardzo kocham. Teraz przerwa na wasz śmiech. Czuję się cholernie samotna, mam paru znajomych z pracy i paru starych znajomych, którzy jednak daleko mieszkają i bardzo rzadko się spotykamy. W pracy ze znajomymi kontakty mamy dość powierzchowne. Nigdy nie podobałam się facetom. Parę lat byłam na bezrobociu (pomimo wyższego wykształcenia) i dorobiłam się wtedy sporej nadwagi. Widzę jak każdy się z kimś wiąże, jakoś spędza weekend, ma się do kogo przytulić, a ja OD ZAWSZE NIC. Czuję w środku straszną pustke, jedynym ujściem dla tej pustki jest pisanie wierszy. Kilka lat temu przyjęłam chrzest, wiara w Boga jakoś pozwala mi przetrwać, mówię sobie, że właśnie przechodząc przez ciemność i cierpienie człowiek tak naprawdę poznaje siebie. Ale ostattnio nawet to nie pomaga. Choć zależy kto co rozumie przez pomaganie. Tak więc może jestem słaba. Ale ja naprawdę na zewnątrz dość dobrze się trzymam i staram się nie zatruwać nikomu życiaswoimi problemami. Jednak perspektywa bycia samemu do śmierci mnie dobija. To tyle, dziękuję za uwagę.
×