Czesc.
przejrzalam to forum, bo tak jak wiekszosc z was zmagam sie z tym paskudztwem. Cierpie na nie chyba z 10 lat, przez 4 lata bralam antydepresanty gdyz w miare pozwalaly mi na normalne funkcjonowanie . najwiekszym problemem, z jakim sie zmagam ( i ktory trwal pomimo lykania pigul) byl problem z zaczerpnieciem pelnego oddechu i przede wszystkim jazda samochodem a wlasciwie stanie w korkach. Walcze z tym do dzis z rożnym efektem. O ile mam wybor jaka droga jechac ( unikam autostrad, gdyz tam, w korkach nie mam po prostu gdzie uciec ani wyjsc) tak wlasnie nie znalazlam skutecznego sposobu na przetrwanie ataku wlasnie w korkach. po lekturze kulku specjalistycznych pism wiem, ze droga do wyzdrowienia prowadzi przez akceptacje naszych stanow lekowych, powtarzanie sobie, iz jest to jedynie wytwor naszej glowy, wyobrazenia, ktore nie maja przelozenia na stan faktyczny. To rozumiem, staram sie wcielac w zycie ale pozostaja jeszcze objawy fizyczne, ktore w takich syt,. mnie mecza. Jakie to objawy wszyscy wiecie.
W ciagu ostatnich kilku tyg. znacznie gorzej sie czuje- kolatania, spowolnienia akcji serca ( bez zadnej przyczyny ani stresujacego wydarzenia, ktore mialoby nadejsc), zawroty glowy i bole tejze. Robilam badanie przeplywow ( ok), akcje z sercem sa rozne ( od niedawna w nocy pojawilo sie cos na ksztalt zatrzymywania sie akcji serca), mysle jednak, ze nie ominie mnie psychoterapia. Ale do rzeczy- madre ksiegi oraz osoby, ktore borykaja sie z tym problemem pisza, ze gdy czuja nadchodzacy atak moga sie mu poddac, lub tez np. zawrocic do domu. Ale co w sytuacji, gdy uwieziona przez korki nie moge nigdzie wyjsc????? Dotyczy to wszelkich srodkow komunikacji, gdzie jestesmy pasazerami. jak wyjsc z samolotu, pociagu???
Oswajam sie z sytuacja, przyzwalam sobie na faze leku a jednak wciaz chyba nie do konca mi idzie.
W ramach niejako konfrontacji z lekiem wykupilam sobie podroz samolotem oraz pociagiem z dala od naszego kraju i zastanawiam sie, czy to byl dobry pomysl..
pozdrawiam