Skocz do zawartości
Nerwica.com

alealeksandrra

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia alealeksandrra

  1. Hej Podobnie jak większość z Was, tkwię w toksycznym związku. Właściwie próbuję się z niego uwolnić, jednak mój partner ma z tym ogromny problem. Twierdzi, iż tak bardzo go zraniłam, zniszczyłam psychikę, ze nie umię sobie z tym sam poradzić w konsekwancji ciągle wydzwaniając tworząc coraz to nowsze kłotnie. Wciąż chce się spotykać pod pretekstem "musimy porozmawiać", w rezultacie każde spotkanie polega na tym,że wyciąga wszytkie brudy i mówi wciąż jak mu źle przeze mnie... Ja wiem, że te spotkania nie mają sensu. Jestem bardzo nwerwoa, impulsywna, również mam mu wiele do zarzucenia, jednak jedyne o czym marze to to by wreszcie dał mi spokój. Gdy jednak odmawiam spotkań, czy nie chce rozmiwiać, zaczynają się pogróżki, szantaże... Nie wspomniałam, ze jest alkoholikiem. Zdarzało mu się przychodzić po pijaku do mnie i wysiadywać pod drzwiami, pewnego razu zaczal tak walic w drzwi, ze zrobil w nich dziurę. Nie otwierałam mu, ponieważ on jest bardzo agresywny, pare razy dotkliwie mnie pobił. Ja oczywiście nie jestem swieta, wina zawsze lezy po obu stronach, wiem, ze tez mam bardzo ciezki charakter i być może przez to on się tak zachowuje... Ale ja nie potrafie mu pomoc, a tak, wiem ze się meczy, bo jego desperacja jest przerazliwa. Jestem silną kobietą i wiele potrafie znieść.. jednak poponad 2 latach tego piekla chce już to zakonczyc i dac, sobie i jemu szanse na normalne zycie. Już nie wiem co robić.. Przyszlo mi do glowy albo policja, albo terapia. Jednak stwierdziłam, że narazie nie chce mieszac w to policji bo.. bo po prostu wiem ze on tez to robi wszystko bo sobie nie radzi, a przez pryzmat tego ze w jakims stopniu był dla mnie wazny uważam ze byłoby to bardzo nie fair. Oczywiście tu pojawia się porblem. Dziś oznajmiłam mu, że ja już z nim rozmawiać nie będę bo to bez sensu, oboje wiemy z dosiwadczenia zeto sprawi tylko ze oboje beidzmy się gnębić bardziej i postanaiam ze musimy iść na terapie, do osoby trzeciej która nam pomoże. Pierw się zgodził. Ja miałam się zorientować co gdzie i jak. Poprosilam go tylko byśmy już dizs nie rozwmialai, ponieważ jeżeli beidzemy rozwmiac to zapewne się poklocimy i nigdze jutro nie pojdziemy. Wiec żeby na chłodno, bez emocji, jutro się spotkać, pojechać do przychodni i zacząć robic cos w tym kierunku. i wszystko ok... ale minella godizna a on zaczyna wydzwaniać, pisać, telefon, skype.. Powtorzylam mu to co wcześniej jedynie.. na co on nagle zmiana zdania o 180stopni "szmato nie beidze tak jak ty chcesz" ... Mimo to postanowiłam jutro pojechać do przychodni zdrowie psychicznego, napiszę mu gdzie i o której.. chodz wątpie, że się zjawi. Boże, tak naprawdedopiero gdy o tym pisze czuję jak bardzo już nie mam sily... Mam do was pytanie, gdyby się jednak zgodził, że podejmie leczenie, czy jest możliwa taka terapia, w której będziemy mogli uuczestniczyćwe dwoje, by zkonfrontowac nasze odczucia, a jednoczenie bedize to terapia bezplatna na nfz? Jestem 22letnią studentką, on jest bezrobotny, wiec lekarze prywatni nie wchodzą w gre
×