Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ooak

Użytkownik
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ooak

  1. Jestem monotematyczna... wiem...

    ludzie nie lubią ciągle narzekających na własny los ludzi... ludzie nie lubią się dołować sprawami innych... każdy woli być szczęśliwy...

    zauważyłam, że ja wolę być nieszczęśliwa... przywykłam już chyba do tego, ze całe życie to jedna wielka porażka...

    wiem, ze kiedy zaczynam być szczęśliwa.... coś się zawsze dzieje, że jakaś sytuacja życiowa dobija mnie jeszcze bardziej...

     

    Myślę, że mam tak zepsutą psychikę i sytuację, że jest to nie do naprawienia...

    Każdy człowiek ma swoje priorytety...

    jedni chcą być bogaci, inni piękni, inni bogaci, sławni i piękni...

    ja nie mam żadnej z tych rzeczy i chyba nie odczuwam takiej potrzeby...

     

    Chciałabym być potrzebna... chciałabym, żeby kiedy mnie zabraknie, żeby ktoś chociaż troszkę zapłakał i poczuł, że mnie nie ma....

    Mój mąż mnie nie kocha i nigdy nie kochał...

    moje dziecko woli babcię, bo "babcia nie stawia do kąta"

    mój pracodawca woli osobę bez odpowiednich kwalifikacji, za to z ładnym wyglądem...

    życie...

    "Nie stój nad mym grobem i nie roń łez.

    Nie ma mnie tam; nie zasnęłam też.

    Jestem tysiącem wiatrów dmących.

    Jestem diamentowym błyskiem na śniegu lśniącym.

    Jestem na skoszonym zbożu światłem promiennym.

    Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.

    Kiedy tyś w porannej ciszy zbudzony,

    Jestem ruchem - szybkim, wznoszonym,

    Ptaków cichych w locie krążących.

    Jestem łagodnym gwiazd blaskiem nocnym.

    Nie stój nad mym grobem i nie roń łez.

    Nie ma mnie tam; nie zasnęłam też.

    Nie stój nad mym grobem i nie płacz na darmo.

    Nie ma mnie tam. Ja nie umarłam ...."

  2. Ooak, Ty nie dziękuj, Ty się zastosuj do moich głębokich i jakże przemyślanych rad :twisted: i łepek do góry, bo będzie lanie :nono:

     

    :roll: staram się...

    naprawdę się staram...

    chociaż niektórych rzeczy nie da się naprawić...

     

    przepraszam...

    ... mam okropnego doła...

  3. Khaine Nie dowiesz się dopóki Cię to nie spotka...

    A wierz mi, wiązanie się z kimś z rozsądku- to jest najgorsze co można zrobić...

    Nawet nieświadomie można zniszczyć komuś życie i nieodwracalnie złamać serce...

    tym samym zniszczyć zdrowie psychiczne...

  4. Dziękuję.

    Tak byłam najpierw na urlopie macierzyńskim. Po powrocie do pracy dostałam "propozycję nie do odrzucenia"- zmiana na inne stanowisko, bo na moim jest ktoś inny. Nie zgodziłam się- to zostałam oddelegowana na trzy miesiące pod kierowniczkę , która robi wszystkim mobbing, ale jest dobra w tym co robi, więc jej nikt nie ruszy.

    Podczas "wyroku" byłam oskarżona niejednokrotnie o to, że robię jej pod górkę (ja nie jestem takim człowiekiem). Nie ważne zresztą... Postanowiłam zaciągnąć zęby i "odsiedzieć" swoje dla świętego spokoju... Bo uznałam, że tak trzeba.... Że nie zasługuję na nic innego..

    Niestety praca ta była w ciągłych przeciągach, stresie i dostałam ostrej infekcji górnych dróg oddechowych...

    A z racji, że nie chciałam, żeby ktoś pomyślał, że udaję- chodziłam chora przez miesiąc do pracy...

    Kaszel jednak nasilał się i kiedy już był tak silny, że nie przestawałam w ogóle kaszleć udałam się do lekarza...

    Dostałam kolejną propozycję- szpital albo trumna..

    Kaszel nie mijał pomimo sterydów 4 różnych, 5 antybiotyków i licznych leków na kaszel... Ehhh ....

    Bardzo się stresowałam, bo wiedziałam jak to musi wyglądać...

    Jak mnie spadał stres- kaszel się nasilał...

    No generalnie postanowiłam wrócić do pracy pomimo, że nie byłam całkiem zdrowa...

    I zaczęło się wszystko od nowa nawet gorzej... W lutym wróciłam ze stresem co mnie czeka... Jeden dzień pracowała i wysłali mnie na urlop...

    Jutro idę jak na ścięcie...

    Ją lubię tą pracę i bardzo chcę wrócić na moje stanowisko...

    Pracuję tam od 2007 roku i nie raz byłam tam dłużej niż w domu (ok 2 lat) bo miałam zadaniowy czas pracy..

    Jednak popełniłam przestępstwo i urodziłam dzieci....

  5. No problem jest właśnie taki, że nie umiem "z miłości", inaczej niż rozsądkowo. Bo nie umiem się nawet przywiązać.

    Rozumiem, ale według mnie po prostu nie spotkałeś odpowiedniej osoby.

    A spotkasz na 100%

    Czasami po prostu trzeba dłużej poczekać.

  6. ....jak byłam w Twoim wieku- może nawet młodsza- to również idealizowałam czekające mnie sytuacje...

    w tej chwili... po jakichś 15 latach nadal "piszę scenariusze" z tą różnicą, że z góry zakładam czyjąś złą wolę.... i wszystko widzę w czarnych barwach...

    Bo łatwiej jest przewidzieć coś złego- i się pozytywnie rozczarować, niż myśleć, że wszystko będzie dobrze... a z reguły nie jest...

    Jeszcze łatwiej przez projekcję wpuscić siebie (i nie tylko) w pułapkę samospełniającego proroctwa, co jest de facto samoudupieniem.

     

    Może tak...

    skoro pozytywne myśli przyciągają pozytywne zdarzenia... to pewnie w drugą stronę też tak to działa...

  7.  

    Myślę, że problemem współczesnego świata jest to, że w dzieciństwie mydlono nam oczy różnymi bajkami z happy endem...

    niestety życie to nie bajka... i happy endu z reguły nie ma.

     

     

    Witaj

     

    no wlasnie zeby kazdy umial to zastosowac do siebie...

    Znaczy co konkretnie zastosować?

     

     

    chyba chodzi jej o pogodzenie z własnym losem...

  8. A skąd wiadomo, że to uczucie musi minąć?

    Nie znam teorii która głosi, że to co nazywamy "zakochaniem" musi minąć, osłabnąć...

    Fakt nie znam osoby, która mówiłaby, że jest ciągle w takiej euforii, ale też nie o to mi chodziło.

    Przez pojęcie jedna jedyna miałam na myśli tą osobę z którą autor tematu będzie chciał dobrowolnie, z miłości, a nie rozsądku spędzić resztę życia.

    Wydaje mi się, że to jest coś w rodzaju właśnie tego uczucia zakochania.

    Jeżeli się mylę- to wówczas związki małżeńskie nie miałyby sensu. Skoro jest mi obojętne z kim codziennie jadam, odpoczywam, idę spać, dzielę radości i smutki...

    Gdyby było nam wszystko jedno - to po co cała ta szopka...?

    Trudno mi jest to wszystko pojąć...

    Sama też nie mam udanego małżeństwa, ale wierzyłam, że takie będzie przez 11 lat....

    I patrząc przez swoje emocje, uczucia wiem, że to mogłoby istnieć... Tylko ją nie jestem warta tego zachodu....

  9. Jutro czeka mnie okropny dzień... pierwszy dzień do pracy, po długiej nieobecności...

    Czeka mnie stawienie czoła wielu rzeczom, które wywołują u mnie panikę...

    Od rana czuję się bardzo źle... wszystko mnie boli... i nie potrafię oddychać... duszę się i mam ochotę schować się pod kołdrę i obudzić się w środę...

    moja beznadziejność nie pomaga mi nabrać odwagi... od rana jestem na tabletkach uspokajających, ale może są za słabe na takiego słonia...

    Nie radzę sobie w sytuacjach stresowych...

    ok... mogę być czerwona, mogę się jąkać... ale bardzo nie chcę się rozpłakać, żeby widzieli jak bardzo żałosna jestem...

    fakt, że rozmowa będzie się odbywała z dziewczyną, która jest wysoka i ma ciało modelki-( jednak wszyscy prócz Dyrektora dziwią się jak ktoś tak niekompetentny utrzymuje się na tym stanowisku od tylu lat? ) nie pomaga...

    Dołuje mnie jej brak zrozumienia...

  10. NN4V ... sama nie wiem co Ci odpowiedzieć...

    chciałabym Ci odpowiedzieć, że nie masz racji... chciałabym wierzyć, że nie masz...

    Jednakże ostatnio coraz częściej słyszę, że się mylę...

    Nawet teściowa mi powiedziała ostatnio "małżeństwo to nie bajka- nie wiem co sobie wyobrażałaś"

    Co sobie wyobrażałam? że małżeństwo to wzajemny szacunek, miłość, komunikacja na innym poziomie niż przypadkowym przechodniem. pomoc, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, komfort psychiczny,itd...

    Ja wiem, jestem tego świadoma, że od dziecka nas karmiono bzdurami o księżniczkach i rycerzach na rumaku, który nas przyjedzie uratować... czy jakoś tak...

    ze mnie jednak żadna księżniczka, rycerza żadnego nie znam, a na koniu boję się jechać, bo kiedyś spadłam...

    Nie ma czegoś takiego jak "jedna jedyna"? Otóż jest... może nie jest to tak wyidealizowane jak nam wmawiano- ale gdyby tak nie było to życie nie miało by sensu...

    Ja nie odczuwam takich samych emocji względem 10 różnych osób- każda z osób wzbudza u mnie zupełnie inne emocje...

    I jak kogoś pokocham to całą sobą...

    więc nie mów mi, że nie ma czegoś takiego jak jedna jedyna...

    Jest... musi być...

  11. może jak spotkasz tą jedną jedyna, która wzbudzi te najsilniejsze uczucia i poczujesz się bezpieczny i kochany.. to może ten mur się zburzy i będzie wszystko ok :)

    i tego Ci życzę z całych sił :)

    głowa do góry będzie dobrze- musi być

  12. Dziwne.... nie wiem jak Ci pomóc... może napiszę tak...

    kiedyś jak byłam w Twoim wieku, czyli 100 lat temu... też wszystko mocniej odczuwałam niż teraz...

    kiedyś jeżeli nie radość- to wyraźnie odczuwałam gniew i smutek...

    w tej chwili również odczuwam jakby większą pustkę... nawet zdenerwować się nie potrafię tak jak kiedyś..

    u mnie problem polega na pewno na tym, że nie chcę dopuścić do siebie radości, czy innych pozytywnych emocji... nie chcę i je blokuje..

    w sumie staram się blokować wszystkie...

  13. ale nie rozumiem... napisałeś też, ze byłeś zakochany... ten stan chyba wzbudza najgłębsze emocje w ludziach

    co czułeś kiedy byłeś zakochany? skoro nie odczuwasz reakcji emocjonalnej- to skąd wiesz, że byłeś zakochany? co temu towarzyszyło?

  14. Vengence Nie przejmuję się :) staram się zrozumieć :)

    Z doświadczenia wiem, że osoby, które głośno próbują wszystkim o czymś przekonać- same w to nie wierzą...

×