Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ooak

Użytkownik
  • Postów

    115
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Ooak

  1. ...

    Tak? Ciekawe.

    Wyobraź sobie, że miałam

    Bzdura pozostaje bzdurą - jak każda prawda generalna z poradników dla panienek na pensji.

     

     

    Przepraszam- jeszcze się nie dogrzebałam Twojej historii na forum, więc nie wiem co "Ciebie trapi"... może poświęcę trochę czasu i znajdę- wtedy może zrozumiem...

    Teraz tylko nasuwa mi się pytanie, czy jesteś w związku?

    Bo zauważyłam po Twoich wpisach, że nie opierasz się na przykładach z życia- tylko na czyichś teoriach, które za kilka lat mogą się właśnie okazać totalną bzdurą ;)

  2. mamy po dwadzieścia kilka lat, studiujemy. Próbowałam, zawsze efekty były chwilowe.

     

    Z reguły jestem cierpliwa, niestety takie sytuacje doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Dodam, że wcześniej przyjaźniliśmy się, nie mam za bardzo nikogo tak bliskiego, jak był mi ten człowiek. :)

    A od rozmowy oczekuję jedynie zrozumienia, tego, że potrzebuję pomocy w poradzeniu sobie z moimi "małymi" problemami. Oczekuję też, aby przyznał się do winy - choć to głupie, ale mam okropne poczucie niesprawiedliwości.

     

     

    Niestety... Prawda jest taka, że gdyby jemu zależało- dowiedział by się na temat Twojej choroby... Jak Ci pomóc..

    Mam podobną sytuację i bardzo trudno mi się żyje...

    I jak mam być szczera- to wszelkie rozmowy pomagają tylko na chwilę, a po paru dniach jest znowu tak samo...

    Robi tak od samego początku naszej znajomości... Od tego czasu moja samoocena zeszła poniżej zera..

    Czuję się jak nic nie warty śmieć...

    Więc jedyne co ja mogę doradzić- to zakończenie tego związku, chyba, że znasz go na tyle dobrze, że wiesz, że zacznie Cię szanować.

    Prawda jest taka, że jak chcesz wiedzieć jak mężczyzna będzie Cię traktował- bardzo łatwo sprawdzić... Wystarczy poobserwować jak się odnosi do własnej matki...

    Ale oczywiście, całkowicie się tutaj z Tobą zgadzam, że, jeśli chce się być razem, ustala się to, to należy się tego, wspólnie trzymać.

    Obydwie strony muszą się tego trzymać.

    Musi być wzajemną chęć.

    Są ustalone zasady: nie ma zdrady, nie ma okłamywania się, nie ma oszukiwania się, szanuje się wzajemny szacunek i wartości.

    Ale zawsze jest tak, że któraś ze stron te zasady łamie.

    Często tak jest.

    Ktoś nie dotrzymuje słowa.

    I wtedy to nie jest w porządku, bo, rzeczywiście się kogoś rani.

     

    Zgadzam się z tym, że "bycie razem" na poważnie, to jest rodzaj "umowy".

    Musi być taka "umowa".

    Ale jeśli ktoś nie zamierza tego dotrzymać, nie jest szczery, to lepiej nie być z taką osobą.

    Wszystko musi być ustalane wspólnie, razem.

     

     

    dziękuję :)

  3. No ale nie chodzi żadne zdradzanie, nie szanowanie kogoś.

    Po prostu, "bycie z kimś", to nie jest więzienie, jak myśli wielu ludzi.

    Oczywiście, trzeba się trzymać pewnych granic, ale bez przesady.

    Są rzeczy, które nie są zabronione i nikt nie może komuś, czegoś zabraniać.

     

    Ośmielę się nie zgodzić...

    Takie stwierdzenia dotyczą obu stron.

    To jest jak umowa.

    Ja godząc się na związek z kimś mam pewne oczekiwania i partner ma.

    Jeżeli obie strony o tym wiedzą i godzą się na stworzenie związku- to nie mogą "łamać zasad umowy" , bo wtedy umowa przestaje być ważna.

    Proste.

    Jak ja nie chcę, żeby flirtował z koleżankami z pracy, bo sprawia mi to przykrość i ból- to on wiedząc o tym, a mimo to robiąc to... "Zrywa warunki umowy"

     

     

    Umowa... a gdzie zaufanie? Nie pamiętam, żeby zaczynała związek od ustalania reguł. To juz nawet ja czuję się jakoś nadzorowana i ograniczona. Niech kazdy będzie sobą... Każdy wie, że nie chce być zdradzany, niech więc nie zdradza. Każdy wie czy podobałoby mu się pisanie smsów o oczywistym charakterze przez partnera... niech więc sam tego nie robi. To są rzeczy oczywiste wg mnie, że pewnych rzeczy się nie robi.

    A moim sposobem na rozeznanie jest jedna rzecz - jesli okazuje się nagle, że chowasz telefon, że nie jesteś do końca szczery/a z partnerem i kręcisz, nawet małymi kłamstewkami, to oznacza, że już jesteś nie w porządku, bo musisz kłamać. A kłamiesz, bo wiesz, że gdyby partner usłyszał prawdę, to by go to skrzywdziło, że to jest po prostu nie uczciwe i jest zagrożeniem dla związku.

    O takich rzeczach jak flirt, to się nawet nie mówi, o tym się zapomina za chwilę, jeśli jest na prawdę niewinne i już więcej do tego nie wraca.

     

    To był przykład przytoczony z opisu autorki tematu.

    Chociaż śmieję się z tego co czytam tu i wyżej, bo tak Wam się lekko pisze o tym, że flirt to nic złego..

    Idę o zakład- że nic złego jeżeli to Was dotyczy... jeżeli zrobi to Wasz partner- aż tak się Wam nie spodoba ;)

  4. ...Prawda jest taka, że jak chcesz wiedzieć jak mężczyzna będzie Cię traktował- bardzo łatwo sprawdzić... Wystarczy poobserwować jak się odnosi do własnej matki...

    Bzdura.

    Jeszcze z maminsynkiem nie miałaś do czynienia.

     

     

    Tak? Ciekawe.

    Wyobraź sobie, że miałam

  5. No ale nie chodzi żadne zdradzanie, nie szanowanie kogoś.

    Po prostu, "bycie z kimś", to nie jest więzienie, jak myśli wielu ludzi.

    Oczywiście, trzeba się trzymać pewnych granic, ale bez przesady.

    Są rzeczy, które nie są zabronione i nikt nie może komuś, czegoś zabraniać.

     

    Ośmielę się nie zgodzić...

    Takie stwierdzenia dotyczą obu stron.

    To jest jak umowa.

    Ja godząc się na związek z kimś mam pewne oczekiwania i partner ma.

    Jeżeli obie strony o tym wiedzą i godzą się na stworzenie związku- to nie mogą "łamać zasad umowy" , bo wtedy umowa przestaje być ważna.

    Proste.

    Jak ja nie chcę, żeby flirtował z koleżankami z pracy, bo sprawia mi to przykrość i ból- to on wiedząc o tym, a mimo to robiąc to... "Zrywa warunki umowy"

  6. mamy po dwadzieścia kilka lat, studiujemy. Próbowałam, zawsze efekty były chwilowe.

     

    Z reguły jestem cierpliwa, niestety takie sytuacje doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Dodam, że wcześniej przyjaźniliśmy się, nie mam za bardzo nikogo tak bliskiego, jak był mi ten człowiek. :)

    A od rozmowy oczekuję jedynie zrozumienia, tego, że potrzebuję pomocy w poradzeniu sobie z moimi "małymi" problemami. Oczekuję też, aby przyznał się do winy - choć to głupie, ale mam okropne poczucie niesprawiedliwości.

     

     

    Niestety... Prawda jest taka, że gdyby jemu zależało- dowiedział by się na temat Twojej choroby... Jak Ci pomóc..

    Mam podobną sytuację i bardzo trudno mi się żyje...

    I jak mam być szczera- to wszelkie rozmowy pomagają tylko na chwilę, a po paru dniach jest znowu tak samo...

    Robi tak od samego początku naszej znajomości... Od tego czasu moja samoocena zeszła poniżej zera..

    Czuję się jak nic nie warty śmieć...

    Więc jedyne co ja mogę doradzić- to zakończenie tego związku, chyba, że znasz go na tyle dobrze, że wiesz, że zacznie Cię szanować.

    Prawda jest taka, że jak chcesz wiedzieć jak mężczyzna będzie Cię traktował- bardzo łatwo sprawdzić... Wystarczy poobserwować jak się odnosi do własnej matki...

  7. A dlaczego miałabyś tego nie zrobić? Problem umierania jest tylko w Twojej głowie... Wierz mi, przechodziłam to dwa razy ;-) musisz zmienić nastawienie. I wytłumaczyć głowie, że zamartwianie się i tak nic nie pomożesz- tylko tyle, że Twoje samopoczucie odbije się na maluszku, bo nie będziesz umiała się tak bardzo cieszyć macierzyństwem.

    Kochana! Od dziś powtarzaj sobie, że wszystko jest ok. Że to, że Cię coś boli- to znaczy, że żyjesz...

    Zdrowa, uśmiechnięta mama- to jest potrzebne dla Twojego dziecka.

    A libido wróci- tym się nie przejmuj. Tylko musisz zacząć żyć.

    Bo jak będziesz myśleć nad umieram- popadniesz w depresję...

    Ja po prostu przestałam o tym myśleć.

    I zapewniam, że i ja się lepiej czułam i bobasy się bardziej cieszą, bo mama uśmiechnięta, pełna życia była.

    A zamartwianie NIC NIE DA, bo możesz być zupełnie zdrowa, a jutro na Twój dom spadnie kometa- więc nie masz na to wpływu.

  8. Dziewczyno! Zupełnie oszalałaś. Jak Ty w ogóle możesz się zastanawiać?

    Facet Cię nie szanuje. A Ty wracając do niego pokazujesz, że on ma rację.

    Sama się nie szanujesz.

    Po co piszesz tu, żalisz się- skoro ciągle i tak robisz to samo? NIE SZANUJESZ SIĘ.

    Ty nie chcesz pomocy od nikogo- Ty już przecież zdecydowałaś.

  9. Jak ja powiedziałam rodzicom, że jestem skrzywiona psychicznie też przez nich- to mnie wyśmiali i powiedzieli, że sobie wymyślam....

     

    A między innymi właśnie przez słowa "sobie wymyślasz" jestem skrzywiona...

  10. Strach przed śmiercią jak się ma małe dziecko to jest normalna rzecz. Ja mam dwójkę dzieci i również bardzo się zawsze bałam. Nawet dwa razy miałam wycinane znamiona skórne z podejrzeniem nowotworu. Na szczęście okazało się, że wszystko ok. Jednak muszę bardzo bardzo unikać słońca..

    Do dziś dnia nieraz boję się, że osierocę dzieci... Ale na to niestety nic nie poradzimy. Jak Pan Bóg powoła nas do siebie to choćbyś odwiedziła i 100 lekarzy to nic to nie da.

    Nie martw się tym co będzie jutro, za miesiąc, za rok... Żyj dniem dzisiejszym. Dzisiaj żyjesz, więc żyj!

  11. witam poszukuje jakies leku który pomoze mi zyc. pozdrawiam

     

    Hej,

    na początek proponuję, wyrzucić z siebie to co Cie boli.

    Ni bój się.. tylko napisz.

    Jak się wygadasz, będzie Ci troszkę lepiej....

  12. I to ma mi coś udowodnić?

     

    Nic mi to nie udowadnia.

    Moje przeżycia kontra jej. Dziewczyna ma inną sytuację, ją piszę na podstawie swoich doświadczeń. Fajnie, że macie takie zdanie na ten temat. Ja mam inne. I ciągle źle interpretujesz moje słowa...

    Ale ktoś musi ustąpić, więc nie będę dalej drążyć tematu. Masz prawo do innego zdania tak samo jak ja.

    Pozdrawiam

  13. Zrozumienie można uzyskać dzieki komunikacji podpartej wysiłkiem własnym.

     

    ...bez podparcia opisem toku dedukcji prowadzacego do takich, a nie innych, wniosków.

     

    ośmielę się nie zgodzić z Tobą...

    Cóż.. wszystko co piszę- wiem z własnego doświadczenia...

    ja wyszłam za maż z miłości- on z rozsądku ( chociaż twierdził, że jest inaczej)

    teraz po jedenastu latach jak zrozumiałam, ze 1/3 życia poświęciłam walcząc o uczucie, które nigdy nie istniało- czuję się oszukana, poniżona...obdarta z godności.. nie mam szacunku do samej siebie... wręcz czuje do siebie wstręt i nienawiść...

    Mój mąż ożenił się ze mną, bo ktoś inny był "niedostępny", a rodzina powtarzała mu, że ze mnie dobra dziewczyna i że mam dobry wpływ na niego...

    Może czuł presję i to zrobił... nie wiem...

    ale na pewno nie kierowało nim uczucie miłości...

    Jakie to miało skutki? mamy dwójkę wspaniałych dzieci.. i do 20 udajemy przed dziećmi, że wszystko jest ok.

    Po 20 każdy idzie do innego pokoju ...

    codziennie jednak idę i pytam, czy może jednak chciałby porozmawiać... coś wyjaśnić...

    niestety... nie zasługuję na to...

    zasługuję natomiast na to, żeby ta niewiedza i liczne pytania bez odpowiedzi... zatruwały mi umysł...

    czuję się samotna we własnym domu... i nie jest to samotność z potrzebą fizycznej bliskości...

×