Skocz do zawartości
Nerwica.com

orzechowa

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez orzechowa

  1. Na pierwszy rzut oka cechy te przywołują same pozytywne skojarzenia. Przynajmniej tak zawsze oceniałam siebie. Przykładowo: - infantylność przeżywania- można pozytywnie przełożyć na spontaniczne reakcje wypływające wprost od nas, - brak dojrzałych sposobów adaptacji i zaspokajania potrzeb- czy dojrzałe sposoby to takie, które nie "żerują" nazbyt na innych ludziach? bo ja znów pojmuje tę cechę na pozytywni, czyli spontaniczne sposoby zaspokajania potrzeb nie wyrządzające przy tym szkody innym ludziom, - brak integracji- czy chodzi o emocjonalny chaos czy o funkcjonowanie w społeczeństwie? Bo jeśli chaos emocjonalny to faktycznie zgodzę się, że może utrudniać życie ale jeśli chodzi o społeczeństwo, to przecież jest masa osób, które niekoniecznie doskonale funkcjonują w społeczności ale życiowo dają radę i odnoszą osobiste sukcesy, - dziecięce reakcje "podciągnęłabym" pod infantylność przeżywania, - brak samokontroli i odpowiedzialności za siebie- znów mogłabym odnaleźć w tych cechach pozytywy, bo przecież brak samokontroli nie musi się objawiać skrajnymi zachowaniami, a może na przykład tym, że często "zatracamy się w czymś"- ja mam częste stany FLOW, w których czas płynie mi z prędkością światła. Brak odpowiedzialności za siebie? Wydaje mi się, że każdy ma wpisane w siebie naturalną potrzebę dbania o siebie, nawet jeśli się nam wydaje, że tego nie robimy, to gdzieś w głębi odczytujemy myśli, że coś jest nie tak i powinniśmy zmienić kierunek zachowań. Zaś jeśli chodzi o negatywne pojmowanie braku odpowiedzialności u mnie, to na plan pierwszy wysuwa się wielkie niezdecydowanie odnośnie wyborów ze względu na to, że każdej sytuacji dostrzegam jakieś szanse i nadzieje i ktoś z zewnątrz może powiedzieć: Mała, co Ty wyprawiasz? Dla mnie natomiast takie widziane jako nieodpowiedzialne zachowania, to zachowania świadczące o tym, że jestem elastyczna i staram się trenować dostosowywanie się do zmian, - dążenie do natychmiastowego uzyskania przyjemności- w tym również dostrzegam pozytywy, bo zachowanie dążące do tego, by szybko zaspokoić przyjemność sprawia, że planowane działania szybciej zostają realizowane, a taka niecierpliwość buduje też bardzo przyjemne uczucia delikatnego dreszczyka emocji Co wy na to? :>
  2. orzechowa

    18 pytań

    1. Ulubiony kolor- turkusowo-zielony 2. Ulubione zwierzę- żyrafa 3. Ulubiona pora roku- wiosna 4. Ulubiony gatunek muzyczny- soul 5. Ulubiony muzyk/zespół- Adele, James Brown 6. Ulubiony gatunek filmowy- katastroficzny 7. Ulubiony pisarz- Joanna Chmielewska 8. Ulubiona potrawa- pierogi z soczewicą podsmażane 9. Ulubiony napój- woda z cytryną 10. Ulubiony sport- pływanie 11. Rasa psa- jamnik 12. Tytuł filmu- Slumdog Milioner z ulicy 13. Książka- Li Cunxin "Ostatni tancerz Mao" 14. Najlepszy i najgorszy przedmiot w szkole- Wf- fizyka 15. Ulubiony dzień tygodnia- czwartek 16. Ulubiona pora dnia- tuż przed wschodem słońca 17. Gra komputerowa- nie gram a jeśli już zdarzy mi się to jakieś quizy 18. Batonik- orzechy z karmelem
  3. orzechowa

    Wyraz z wyrazu

    osiąg, sięga, ciasno, gasi, gaci, gonię, sina TRUBADUR
  4. Myślę, że to bardzo sensowna porada. Nie ukrywam, że pływałam już i w tej tematyce. Trzymając się tematu miłości do siebie dodam, że fajnie tymczasowo podziałały na mnie treści z różnych książek autorstwa Louise Hay. Może ma ktoś do polecenia jakąś wartościową literaturę z zakresu miłości do siebie? Ale takie bez nadmiernego wchodzenia w jakieś duchowo-religijne wątki. Choć jestem przekonana, że nie ma bardziej wartościowej "nauki" niż wiedza i doświadczenia ludzi, którzy odbijając się od dna oceny siebie i swojego życia, osiągnęli stan, w którym przestały im towarzyszyć męczące myśli, a przez to stali się po prostu szczęśliwi i wewnętrznie piękni Dodam jeszcze, że czasem na takie stany poczucia nieszczęścia, dobrze działają filmy. Przedwczoraj obejrzałam film "Ocean strachu", który dał mi do myślenia i otworzył oczy na to, że każdego dnia i w każdej chwili należy kochać siebie i ludzi.
  5. To mi wszystko smierdzi " bordero- narcyzmem". :) Boze....nie wiem, ale ja to wszystko rozumiem, bo tez taka jestem troche i widze to, jak bardzo duzo ludzi ma podobne problemy, oczywiscie zawsze w troszke innej oprawie, ale schematy i mechanizmy te same.... Ana_88 Pamiętam, że któregoś razu po dziwnym zakończeniu znajomości, do głowy przyszła mi myśl, by zrobić przerwę. Skutek był taki, że owszem- stroniłam od panów ale absolutnie nie udało mi się zachować wobec nich neutralnego stosunku- stawałam się oschłą zimną i wrogo nastawioną do mężczyzn pannicą. Taka reakcja przypuszczam, że była spowodowana tym, że chciałam nie dać po sobie znać, że jestem wrażliwa i zależna, a wciąż taka byłam i w głębi łaknęłam bliskiej relacji. To może być argument za tym, że pomoc specjalisty się przyda. Zawsze byłam przekonana, że z takimi zawiłościami jak ZALEŻNOŚĆ, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, NIEODPORNOŚĆ PSYCHICZNA, BRAKI EMOCJONALNE, każdy człowiek jest w stanie sobie sam poradzić. Teraz wiem, że potrafi ale wyłącznie przez maskowanie problemu, a przecież nie o to chodzi. Kiedyś też postawiłam sobie jasne pytanie: Po co i facet? Pierwsza myśl wcale nie wskazywała na to, żeby zbudować stałą relację w celu wychowania potomstwa. W odpowiedzi pojawiła się myśl, że chcę relacji z kimś mądrzejszym ode mnie, kto mnie będzie akceptował, doceniał i wspierał. Wychodzi na to, że nie umiem sama sobie dać akceptacji, doceniania i wsparcia. Każde moje działanie ma być podyktowane tym, czy wzbudzi aprobatę ważnych dla mnie ludzi. To jest okropne, choć cieszę się, że mam tego świadomość. Pamiętam też chwile, kiedy postanawiałam zatopić się w byciu samej ze sobą, poznać siebie, swoje emocje. W tym celu odizolowywałam się od bliskich mi osób. realizowałam swoje pasje i zainteresowania ale ZAWSZE po dosłownie tygodniu takiego działania, miałam nieodpartą pokusę pokazania tego co robię, przedyskutowania tak, by ktoś to zaaprobował. A że przecież wyciszałam kontakty z bliskimi, to wskakiwałam do sieci internetowej, by z niej znów NIBY NIECELOWO wyłowić jakąś ofiarę, której mogłabym się uczepić wysysać z niej... To się chyba nazywa UTKWIENIEM W MARTWYM PUNKCIE. Miałam też nie raz pomysł, by pojechać na około 2 tyg. w okolice Białegostoku (tam jest jakiś ośrodek, gdzie odpłatnie serwują dni medytacji, skupienia, gimnastyki, dyskusji) ale później przyszła mi do głowy myśl, że chcę tam jechać chyba dlatego, że wiem, że tam będą osoby podobne do mnie i może spotkam jakiegoś pana z podobnymi problemami i będziemy wzajemnie się bujać w tych chmurach wspólnych rozterek i przez to nawiążę duchowo bliską relację. Jak łatwo nasuwa się wniosek, że to znów patologiczne myślenie- Jednocześnie chcieć osobę do ZESPOLENIA sie i jak to ładnie ujęłaś, do PRZEDŁUŻENIA SIEBIE ale też jednocześnie wyjść z tej sytuacji. Jedyną drogą jest nawiązywanie relacji z nieobciążonymi panami ale ja przecież śmiałości i odwagi wobec takich nie mam. Boję się ich wymagań, ambicji, konkretnych planów. Przyciągam do siebie nieudaczników, panów z niską samooceną, z problemami z narkotykami, leni. Wolę wierzyć, że jednak nie dostajemy wokół siebie takich ludzi, jakimi sami jesteśmy...
  6. właśnie dlatego tak szperam w internetach i cieszyłam się, że znalazłam tą stronę, bo liczyłam, że są tu ludzie, którzy zwalczają swoje ułomności samodzielnie, polegając na podpowiedzianych przez innych ludzi treningach.
  7. Ana_88. Dziękuję za odpowiedź W ogóle świetne pytania mi zadałaś- uruchomiły myślenie. Moim zdaniem powinnas udać się na jakąs psychoterapie, - też tak myślę ale zanim to zrobię chce wiedzieć, że samodzielnie zrobiłam wszystko, co mogłam. ale warunkiem koniecznym do tego jest odciecie się od jakichkolwiek relacji.- obawiam się, czy to może doprowadzić do wpadnięcia w skrajność i doprowadzi do tego, że w końcu nie będę chciała nikogo do siebie dopuścić, bo tak się zacznę sobą zajmować. Zastanow się moze nad tym dlaczego tak bardzo na sile chcesz kogos miec i co sie za tym kryje. - coś tam poczytała wstępnie w internecie i chyba najbliżej jestem odpowiedzi, że jest we mnie jakieś głębokie niezaspokojenie emocjonalne. Jeśli już wchodzę w relacje, to mega głębokie. Oczekuję zespolenia się duchowego z facetem- co go odstrasza rzecz jasna. Potrafisz byc sama dla siebie??- mój problem polega na tym, że popadam w skrajności. Jeśli decyduję się, że będę sama, to jestem i to całkowicie odizolowuję się i zajmuję się sobą. A jeśli dochodzi do nawiązywania relacji, to się oddaję dla niej zupełnie. Inaczej nie ma szans na stworzenie zdrowej relacji, bo kazdego partnera bedziesz traktowac jak "przedluzenie" swojej osoby. - trafiłaś w sedno! Świetnie to ujęłaś - PRZEDŁUŻENIE SWOJEJ OSOBY. Celem moim jest wypracowanie nie stosowania tej techniki relacjach z ludźmi.
  8. Dzięki za odpowiedź. to nie ulega wątpliwości, że jestem niedojrzała. Z tym, że od jakiegoś czasu staram się znaleźć rozwiązanie dla tej niedojrzałości. Ale na pewno nie jestem zwolenniczką tezy, że "to samo przyjdzie z wiekiem". Coś trzeba zadziałać.
  9. Kochani Czytelnicy, w marcu kończę 28 lat, a na poziomie emocjonalnym czuję się chyba dokładnie tak samo, kiedy miałam może 10-15 lat. Mój problem jest chyba złożony ale może jeśli opiszę wg mnie problem główny, inne wątki tez ujrzą światło dzienne. W swoim życiu miałam dwie poważniejsze i dłuższe relacje z mężczyznami. Pierwszy wiekowo starszy ode mnie o trzy lata, drugi zaś młodszy o dwa pełne lata. Moje relacje z nimi zawsze wyglądały tak, że byłam wobec obydwu zaborcza i okropnie zazdrosna. Pierwszy z tych facetów to była istna ostoja cierpliwości, opanownia i humoru. Poznaliśmy się w internecie- na jakimś czacie, na którym urzekłam go chyba mistrzowskim robieniem z siebie ofiary- to mój wrodzony talent Chłopak wykazał się ogromną empatią, serdecznością i otwartością. Szybko się też spotkaliśmy i gdy go ujrzałam- osądziłam go jako faceta bardzo przystojnego i ułożonego, co mnie przeraziło, bo od razu pomyślałam, że to nie moje progi. Udałam więc brak zainteresowania nim. On odczuł, że wlaśnie tak go odbieram, więc nie nalegał na kolejne spotkania. Po jakimś czasie napisałam mu, dlaczego chciałam szybko zakończyć spotkanie. Zdziwił się, że takie miałam podejście i wtedy rozpoczęły się jego starania o mnie! Nasza relacja trwała 2 lata. Po bliższym poznaniu również jego rodziny (około 2 miesiące po naszym pierwszym spotkaniu), oceniłam, że z jego rodzicami wszystko w porządku, że rodzina jest fajna i przyjazna, więc tym bardziej mnie zdziwiło, skąd u niego zainteresowanie osobą,która robi z siebie ofiarę. Jako, że jestem jednak mimo wszystko dość fajną i zabawną osobą, a przede wszystkim kreatywną- chłopak wykazywał wiele zainteresowania i zaanagażował się, ja też. I tu zaczęło się komplikować. Albo ja albo on nie wiedzielśmy, jak to dalej kontynuwać??? W głębi gdzieś wciąż miałam przekonanie, że na niego nie zasługuję- chłopak jest przystojny, zaradny, towarzyski, zabawny i umie zrobić karmnik dla ptaków! i tu się zaczęły jazdy z mojej strony: 1. prowokowanie, by byl zazdrosny: smsowanie z byłym chłopakiem, rozmawianie na czatach z innymi osobami, wykazywanie zainteresowania jego kolegami no czysta patologia; 2. gnębienie go i wjeżdzanie na jego ambicje: porównywanie z innymi ludźmi, krytykowanie jego stylu ubioru, sposobu poruszania się etc 3. no i standardowo: ogłaszanie rozchodzenia się i zrywania ze sobą. Żeby nie było, spędzone nasze 2 lata nie były nudne, naszprycowanie były masą atrakcji, niespodzianek, wielu wspólnych wyjazdów w Polskę. Ostatecznie chlopakowi skończyla się cierpliwość i zupełnie zerwał ze mną kontakt, co mnie przybiło i myślałam, że wtedy oszaleję- miałam nawet myśli, że moje życie jest teraz bez sensu... Skuteczne z jego strony było to, że zmienil numer. Ja zaś -o dziwo- co prawda nie nachodziłam go w jego domu- pożniej mieszkaliśmy około 120 km od siebie ale dłuuuugo rozpamiętywałam go, aż w końcu znów na czatach poznałam innego chłopaka, z którym byłam dość krótko ale któremu również zdążylam skladać deklaracje miłości, później bez wzajemności, więc chłopak kazał mi iść się leczyć a następnie pojawił się- również na czatach ostatni chlopak, którego sobie wyidealizowałam, a ktory mnię troszkę sprowadzal na ziemię i starał się chyba wzmocnić moją psychikę przez nazywanie rzeczy po imieniu i nie ukrywania niesmaku w pzypadku moich dziwacznych zachowan czy wymawianych słów Chłopak na początku był mną zachwycowny i cieszył się, że "wreszcie spotkałem naprawdę fajną dziewczynę" Ja zaś uparlam się, żego nie chce z powodu młodego wieku -był 2 lata mlodszy-. I chyba na tym powinnam poprzestać, by zachować dobry obraz siebie ale nie... w końcu z braku laku... a poza tym chłopak wydawał się naprawdę dojrzały i odpowiedzialny -np w przypadkach kiedy oznajmialam z przerazeniem, ze nie mam okresu- byl opanowany i stanowczy ale jednoczesnie wyczuwałam, że trochę wyczekujący i bez konkretnego planu na życie. łączyła nas wspólna pasja- muzykowania. Oboje lubiliśmy długie nocne spacery i przesiadywnie nocą na parapecie prowadząc filozoficzne egzystencjalne konwersacje bez sensu Uwiebialam go. Aż któregoś dnia nastal Sylwester i spędzaliśmy go w wynajmowanym przez niego pokoju. Ja mu zadeklarowałam fascynację i podkochiwanie się w nim a on mi na to, że "dla Twojego dobra nie możemy być razem"... mnie zbiło, poryczałam się, jak to wypada w takich sytuacjach i uparlam się, ze postaram się zbadać przyczynę taiej decyzji. Nie wiem, czy to prawdziwe ale chłopak orzekł, że się nie nadaje na związki i żeja jestem taka fajna i porządna, a on nie... Po jakimś czasie mialam okazję na wlasnej skórze przekonać się o prawdziwości jego twierdzeń- ewidentne miał ciągoty do wszystkich dziewcząt- uwielbiał je oglądać, z nimi rozmawiać, a przede wszystkim flirtować zalamalo mnie to i spowodowało, że byłam przekonana o wielkich brakach w sobie. Chlopak był mocno bystry i inteligentny-odczułam, że daleko mi do jego poziomu i pewnie dlatego nie chce, by coś nas łączyło.... i ta sprawa trwa już od ponad 2 lat... Z tym, że dodatkowo chłopak wskazuje mi moje wady, krytykuje wszystkie pomysłu, wskazuje braki wiedzy na różne tematy, a ja mimo wszystko chcę z nim być- to jakaś nienormalna fascynacja Szukam powodu, by się z nim skontaktować, zawsze wtedy proszę o radę albo opinie a on to tolerowal i odpowiadal do czasu.... już mu się zasoby ciepliwości skończyly, a ja wciąż do niego wydzwaniam i chcę z nim obcować, słyszeć głos etc.... wiem, że to niezdrowe i któegoś pięknego dnia zostanę być może oskarżona przez niego o stalking ale jak tu żyć, jak się leczyć, od czego zacząć... Pomóżcie mądrzy ludzie...
×