Jak milo uslyszec slowa otuchy zwlaszcza od kogos kto to przezyl. Ojj jest tak ciezko, non stop jestem poddenerwowana...raz mysle dam rade a za chwile watpie. Czekam az leki zaczna dzialac ale przyznam ze ich branie nie jest dla mnie pocieszeniem, wolalbym dac rade bez nich, jednak wiem ze czasmai trzeba sie nimi wspomóc by nie dac sie zwariowac. Wierze ze podlecze sie troche, przede wszystkim uspokoje a potem zaczne oprocz leków prace nad soba, moze jaks psychoterapia a napewno staranie w kierunku pozytywnego myslenia... teraz jedyne o czym marze to by sie nie dac lękowi przed lękiem...wiem ze to bledne kolo a jednak w chwilach paniki trudno to sobie wytlumaczyc..teraz opanowal mnie strachi boje sie nawet jechac autem do sklepu czy zostawac sama:-((( kiedys jezdzilam autkiem po Polsce, potrafilam zrobic 80 km dziennie na rowerze a teraz wszystko sie odwrócilo... czemu ten lek tak potrafi nami zawładnac, choc to my jestemy za niego odpowiedzialni...