Opisze tutaj swoją historie, może ktoś ma podobny problem, niestety lekarze nie są w stanie mi na dzień dzisiejszy sensownie pomóc. Jestem Paweł i mam 25 lat, od dziecka w czasie np wizyty u lekarza, dentysty czy podniosłych chwilach jak ślub siostry, komunia czy Boże Narodzenie pojawiał się swego rodzaju lęk, niepokój obiawiający sie odruchem wymiotnym i ogólnie dyskomfortem w gardle. Przez taki rodzaj nerwicy przestałem chodzić do szkoły już w drugiej klasie podstawowej, i po wielu walkach lekarz który mnie prowadził w tamtym czasie zdecydował się na nauczanie indywidualne, które trwało aż do końca liceum (mature pisałem w domu). Przez spory okres czasu w podstawówce chodziłem do szkoły na zajęcia sam na sam z nauczycielami. Na podwórku wzbudzało to kontrowersje ale zawsze jakoś miałem paru kolegów z którymi utrzymywałem dobry kontakt. Znalazłem sposób żeby popijać wode i brać cukierki miętowe dzięki czemu łagodziły to w jakiś sposób ten objaw.
Niestety kilka lat temu, jakieś 5 - 6 objaw zaczął sie pojawiać nawet w domu w zdawało by się spokojnych sytuacjach. Na dzień dzisiejszy praktycznie cały dzień mam to uczucie i cały czas musze popijać wode lub miec coś w ustach (cukierki, gume itp). Tak samo wychodząc z domu mam zawsze pod ręką wode i paczke cukierków nie ważne czy jest zima czy lato. Nie musze mówić że skutecznie mi to utrudniło życie, o pracy czy kobiecie nie ma mowy. Mam rente socjalną z której żyje i nie widzę promyczka nadziei na dzień dzisiejszy. Chodze do psychiatrów, psychologów, gastrologów, endokrynologów ale oni nie są w stanie mi sensownie pomóc. Biore leki które mi psychiatra prowadzący wypisuje, ale one nie dają poprawy w tym względzie, tylko np pomagają z moim problemem z zaśnięciem. Lecze się też na niedoczynnosc tarczycy ale już wyniki są w normie, również miałem badanie usg tarczycy które nie wykazały nieprawidłowości. Staram się z tym walczyć, podjęłem się studiowania i jestem na 3 roku, chodze do wielu lekarzy specjalistów i szukam nowych sposobów na walke z odruchem wymiotnym i uczuciem dyskomfortu w gardle. Ale powoli trace nadzieje na poprawe, mam często myśli samobójcze ale jako osoba wierząca boje się tego że mogę jeszcze bardziej cierpieć po śmierci niż teraz. Przez brak kobiety pojawiają się dodatkowo kompleksy i niskie poczucie własnej wartości ale dobrze wiem że problem jest jeden i to on uniemożliwia mi poznanie dziewczyny która zaakceptowała by mnie takim jakim jestem. Dodatkowo mam brak energi w sobie, najchętniej spałbym cały dzień(w końcu podczas snu nie czuje tego) ale w nocy się ożywiam.
Czy ktoś z was miał ten sam problem, może jakieś leki mu pomogły. Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji.
Czy ktoś miał podobny problem