Skocz do zawartości
Nerwica.com

Misia94

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Misia94

  1. Dziękuję Wam. Bardzo mi Wasze słowa pomogły. Co do mojego byłego chłopaka: nie, nie jesteśmy razem. To co działo się u niego w domu to temat na osobną historię. Jednak mimo tego, co się wydarzyło, nadal im jestem wdzięczna za pomoc. W te święta będę widzieć się z siostrą. Postaram się wtedy na spokojnie jej zapytać, dlaczego to zrobiła, za bardzo mnie to po prostu męczy. Naprawdę dziękuje! :)
  2. Muszę się wyżalić. UWAGA: Będzie długo. Pochodzę z patologicznej rodziny. Mój ojciec jest alkoholikiem, moja mama chorowała na schizofrenię, łatwego dzieciństwa nie miałam. Gdy miałam 12 lat, moja mama zmarła na raka. Kończyłam wtedy szkołę podstawową. Po jej śmierci moje starsze rodzeństwo zdecydowało się zabrać mnie do siebie, żebym mogła mieć lepszy "start " w życiu. Ten okres był jednym z gorszych okresów w moim życiu. Brak akceptacji, zrozumienia, chęci zwrócenia na mnie uwagi sprawiły, że majac 13 lat,próbowałam popełnić samobójstwo. Wtedy pierwszy raz od swojej siostry usłyszałam, że jestem tchórzem. Stwierdziła, że osoby,które targają się na swoje życie, uciekają od problemów. A ja byłam po prostu zmęczona tym wszystkim. Podczas swojego "pobytu" u rodzeństwa, mieszkałam w internacie. Codzienne wracanie ze szkoły do pustego pokoju, gdzie nie masz się do kogo oddawać sprawiało, że czulam się jeszcze bardziej samotna. Mialam problemy ze snem, nie jadlam, nie uczylam sie. Wizyty u psychologa i psychiatry srednio pomogly, przez leki bylam bardziej obojetna. Kończąc drugą klasę gimnazjum, moje rodzeństwo postanowiło mnie spowrotem wysłać do domu. Pomimo ojca alkoholika, cieszyłam się, bo on jako jedyny dawał mi zainteresowanie, którego potrzebowałam w tamtym czasie. Szybko się to zmieniło, gdy poznał kobietę o wiele lat młodszą od siebie. Jakoś do końca gimnazjum dotrwałam. Poszlam do dobrego liceum, ale to nie był koniec problemów. Przez tę kobietę, ojciec się bardziej rozpił. Zaczęły się w domu libacje, u mnie problemy w nauce (kiedy Ci muzyka bardzo głośno nawala przez pół wieczora, to nie możesz się skupić). Doszło nawet do tego,że mogłam nie zdac do następnej klasy, co było dla mnie szokiem, chociażby dlatego, że gimnazjum udało mi się skończyć z dobrą średnią. W poszukiwaniu pomocy, dzwoniłam do swojego rodzeństwa. Nie oczekiwałam od nich za wiele, chociaż dobrego słowa, propozycji przyjazdu na weekend. Jednak gdy zrobiło się bardzo źle, zadzwoniłam do żony swojego brata i usłyszałam, że ja też muszę sobie radzić, bo oni (moje rodzeństwo) przez to przeszli, więc ja też powinnam. Nie miałam po tych słowach siły już prosić ich o jakąkolwiek pomoc. Ostatecznie z pomocą wyszedł moj były chłopak. Zabrał mnie do siebie, pomógł skończyć liceum, dzięki niemu i pomocy jego rodziców, dostalam się na studia. Wiecie co mnie najbardziej boli? To, że z pomocą wyszły do mnie obce osoby, nie własna rodzina. Z jednej strony kocham ich, ale z drugiej mam ochotę im wykrzyczec, że są najgorsi. Nie byłam w tamtym okresie (i nie jestem) idealna. Ale czy to znaczy, zeby odwrócić się od 17 letniej(tyle mialam lat gdy wyjechalam z domu) dziewczyny? Zostawić ją na pastwę losu? Do teraz mam problemy ze zrozumieniem tej sytuacji.
  3. Misia94

    Witam

    Witam Was wszystkich. Jestem Misia, mam 21 lat. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, z czym się zmagam. Brak pewności siebie, niska samoocena? Mozna tak powiedzieć. Będę pisać w dziale depresja, bo z tym moje problemy są najbardziej związane. Pozdrawiam :) Misia
×