Witam!
Pisze tutaj, poniewaz nie wiem jak juz sobie radzic z moja nerwica, a opisanie problemu moze mnie nieco uspoko. Zaczela sie ona kilka lat temu, ale objawy wystepowaly glownie podczas zmian w moim zyciu. Niestety jakies pol roku temu, mialam ogromna ilosc stresu, przeprowadzke do nowego miejsca, nowa praca. Na poczatku radzilam sobie z tym calkiem niezle, ale jakies dwa tygodnie po rozpoczeniu pracy, zaczelam miec objawy. Pierwszym byl pecherz i parcie na niego wieczorami, poniewaz stresowalam sie czy rano wstane do pracy. Potem wymyslanie roznych chorob(piersi, uklad moczowy, problemy ginekologiczne itp.) i problemow z niczego i ataki paniki w zwiazku z tym. Bardzo czesto chce mi sie wieczorami, czy w weekendy plakac, kiedy teoretycznie powinnam sie zrelaksowac. Poza tym nie mam ochoty na nic, czesto nawet na wyjscie z mieszkania, wiec obecnie moje zycie przebiega tylko miedzy praca a mieszkaniem. Ataki lekowe czasem przechodza, jednak po kilku dniach wracaja z jakas inna choroba lub problemem. Nawet teraz nakrecam sie na problem z piersiami, pomimo iz byly miesiac temu sprawdzone palpitacyjnie przez ginekologa (rutynowa wizyta) i wszystko bylo ok. Juz mnie skora wokol biustu boli od tego ciaglego sprawdzania wszytskiego teraz. Czesto w nocy nie moge tez spac, lub budze sie co godzine. Moj chlopak, ktory mieszka obecnie w innym miejscu, mowil tez, ze zgrzytam zebami, czego wczesniej nie robilam. Probuje sie jakos uspokajac, biore melise na noc i kupilam szyne na zeby, zeby ich nie zetrzec, ale czy ktos ma jakis sposob na lepsze radzenie sobie ze zmianiami? Czy musze za kazdym razem, jak cos sie dzieje w zyciu, spodziewac sie atakow nerwicy?