"Fajnie" jest czytać te wszystkie wpisy i utwierdzać się w tym, że jednak nie wariuję. Nie jest ze mną tak źle i stan ten nie jest czymś wyjątkowym co spotyka tylko mnie. Patrząc z tej perspektywy "fajnie" to dobre określenie. Natomiast samo uczucie odrealnienia czy depersonalizacja są czymś tak kosmicznym, że trudno jest opisać komuś to w słowach. Z początku cholernie bałam się tego, aż do momentu kiedy psycholog, a później też psychiatra nie wytłumaczyli mi, że jest to jeden z objawów zaburzenia, które mi towarzyszy. Tak właśnie wyglądają u mnie objawy nerwicowe. Nie jest to fobia społeczna czy natręctwa, ale właśnie silne uczucie lęku, które przy poczuciu utraty kontaktu z rzeczywistością lub z samym sobą jeszcze bardziej się nasila. Nie znoszę dni kiedy to mam. Sam poranek zaczyna się poranną toaletą i patrzeniem w lustro. Niby wiem, że to ja i, że wszystko wokół to fragmenty rzeczywistości, w której żyję, ale wydają się tak odległe.
Co tu dużo gadać, beznadziejne uczucie. Jednakże wychodzę z założenia, że im częściej mówimy o naszych lękach, tym bardziej tracą na znaczeniu i te"demony" znikają.
Pozdrawiam.