Boże mam już dość. Odkąd poszłam na studia w tym roku, wróciły mi myśli samobójcze. Cały czas myślę po co to robię, po co żyć, skoro ciągle robię jedno i to samo, uczę się, śpię jem, chodzę na uczelnie. Nie mam nawet na to siły. Dodatkowo jak mam zrobić prezentację to tak mi się ręce trzęsą i głos(myślę że każdy to widzi). Nie mam żadnych przyjaciół a nawet znajomych...Miałam jedną ale ona pojechała do innego miasta na studia, i od tamtej pory się nawet nie odezwie. Myślę że nikt nie chce ze mną gadać bo wyglądam jak potwór z loch ness (Jestem po rozszczepie podniebienia i wargi) do tego nie mówię wyraźnie, przez co też boję się w ogóle oddzywać publicznie. Cały czas wyobrażam sobie że śnie, a ten sen to najgorszy koszmar... Czasami sobie jednak uświadamiam że nigdy się z niego nie zbudzę, i wtedy zaczynam ryczeć i dostaje ataku paniki. Jak miałam 15 lat miałam bardzo mocne myśli samobójcze, ostatecznie poszłam w używki, co mnie uratowało przed samobójstwem. Przez studia myśl o samobójstwie mi wróciła,( to wszystko przez ludzi na tych studiach, oni powodują że czuje się jak trup za życia). Codziennie mam puls miedzy 90 a 120, czasami myślę że serce mi od tego pierdzielnie, nawet bym sie cieszyła.Nie mogę jednak umrzeć, bo rodzice mnie jeszcze trzymają. Przez nich nie mogę się zabić, bo co by o mnie pomyśleli