MagdalenkaBMW-ja tez mam podobnie.. Asentra niby dziala, leki sie zmniejszaja, ale mam caly czas wrazenie, ze moje zycie nie potrwa dlugo, nie potrafie wyobrazic siebie jako matki, zony.. ogarnia mnie uczucie, ze nie jestem w stanie sobie z tym poradzic.. niby jest lepiej, wszyscy mnie chwala, ze sobie swietnie z tym radze, a jednak w srodku jest pustka... mam nadzieje, ze to minie.
u mnie oprocz asentry srodkiem ktory na mnie najlepiej dziala jest bliskosc innych..;] tyle razy bralam w nocy poduszke pod pache i szlam spac do mamy... (stare babsko jestem, a takie rzeczy robie ) czuje sie bezpeicznie i leki sie zmniejszaja..
no ale dobra, zdaje relacje z matury.. jetsem z siebie dumna, ze podeszlam do niej, wyniki nei beda rewelacyjne, ale wazne, ze sie zdecydowalam pisac ją w tym roku. co do dalszej szkoly to ide do koszalina zaocznie na policealne studium kosmetyczne, tak zdecydowalam po rozmowie z moja Pania prychaitra. mysle, ze to dobre wyjscie.. nie jestem w stanie mieszkac jeszcze sama w obcym miescie.. asentra jest dla mnie wybawieniem.. wczesniej jadac na zakupy bralam zomirren, teraz wchodze bez tego, robie zakupy, chodze sama po sklepie, jezdze samochodem, w ciagu pol roku zrobilam duzy krok, balam sie wszystkeigo, nie wyszlam sama na podworko, a teraz czasami wychodze do jakiego pubu ze znajomymi (oni piwo, a ja soczek). leczenie jeszcze jakis czas na pewno potrwa, bo caly czas jestem od kogos zalezna, ale lekarka powiedziala mi, ze ma nadzieje, ze jsli bede chciala pojsc na studia za dwa lata to pojde juz bez lekow.
pozdrawiam Was goraco! ciesze sie, ze jest takie miejsce, gdzie nie slychac ciaglego "bierz sie w garsc i nie udawaj"! :)
P.S. ale sie rozpisalam..xD