Skocz do zawartości
Nerwica.com

Arisa

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Arisa

  1. Arisa

    ot

    Agu mam dokładnie to samo
  2. Inny, ja myślę, że takie leki są i jeśli masz ochotę na nie to próbuj. Nie masz nic do stracenia. Mi się po prostu już nie chce być szczęśliwym, to jest nierealne.
  3. Jeśli myślisz ze problemem jest to, ze jesteś niski , szczupły, ze patrzysz w lustro i widzisz siebie brzydkim to jesteś w wielkim blędzie. Facet może być mega przystojny i piękny a zarazem tak obrzydliwy, ze atrakcyjny jest tylko przez pierwsze 5 minut Może być też mały , krzywonożny, garbonosy a po 5 minutach przebywania z nim tak uroczy że wszystkie pierwsze przymiotniki idą w kąt. Więc jeśli w urodzie Twój problem, to zazdroszczę że masz tylko taki problem. Pisze Ci to rasowa blondynka Zapuść zarost, albo ogol się na łyso , zmień eleganckie spodnie na podarte jeansy czy odwrotnie .. wypracuj po prostu swój styl , taki w którym będziesz się czuł najlepiej i zobaczysz. Obejrzyj jeszcze raz Blizniaków , chodzi mi o DeVito
  4. mnie też... Sama miałam czas kiedy jeszcze latałam do kościoła jak szalona prosząc Boga o pomoc i nawet chwilami byłam krok do przodu ale jak nagle pizgło to już tak maksa , ze mi się kościoła odechciało i żadnego celu tych cierpień nie jestem w stanie zaakceptować w kontekscie wiary - że niby to ma jakiś sens... Nikt kto bylby dobry i miał władze absolutną nie pozwoliłby na to co się dzieje. vifi - nawet jeśli jest tak jak piszesz o lekach - o podnoszeniu poziomu hormonów odpowiadających za nastrój to już to jest oszukiwaniem mózgu , próbą zamaskowania prawdziwego świata jaki nas niektórych otacza , takim znieczulaczem- przypuszczam, ze czym lepiej działają tym bardziej wypruwają z nas uczucia. Bo przypuszczam, ze gdyby nie uczucia to deprechy by nikt nie miał.. tzn np patrzę na cierpienie, ból i myślę hmmm - takie życie , oh jak mi przykro ale sorki lece właśnie na disco.. tak? Najgorsze, ze pochodzę z długowiecznej rodziny Moja babcia kończy jutro 88 lat. Jak pomyślę, ze mnie też tyle czeka to jeszcze większego doła łapie. Ja nie neguje tego, ze ktoś chce się leczyć - jeśli chce to znaczy ze jest dla niego nadzieja ale są tacy co już nie chcą i fajnie byłoby gdyby mogli się bezboleśnie szybko wyłączyć
  5. coś w tym jest. Tzn ja nie jestem w nocy happy, ale w dzień jestem denat kompletny
  6. abrakadabra xx ja właśnie przyjmuję świat takim jaki jest - dokładnie tak jak napisałeś. Patrze trzezwo, realnie na to co się w moim życiu dzieje , co doprowadza mnie do rozpaczy wiedząc że pewnych rzeczy nie jestem już w stanie zmienic, cofnąc itp.. I uważam, że gdybym poszła do psychoterapeuty, psychiatry i poddała się jakiemukolwiek leczeniu które poprawiłoby mój nastrój to po prostu dałabym sobie wyprać mózg. Są sytuacje w życiu kiedy nie można nie być smutnym a jeśli tej sutuacji nie można zmienić a trzeba żyć bo jest się tchórzem który nie potrafi tego życia zakończyć to co pozostaje? - leki ubarwiające świat albo real czyli ból i smutek. Ale co jest bardziej chorobą psychiczną?? - moim zdaniem stan po leczeniu - stan nie adekwatny do realnej sytuacji w której się znajdujemy. Ech masło maślane wyszło
  7. Witam. Dziś znalazłam to forum przypadkiem i chciałabym zacząć dyskusję na temat depresji.. Depresji spowodowanej losem , gdy wszystko się wali , jeden problem przerasta następny itp.. Niby depresja jest chorobą a ja myślę, że nie do końca , tzn uważam , że jest po prostu logicznym skutkiem tego co nas spotyka. I jak to leczyć? Leczyć adekwatny stan umyslu do tego co się wokół nas dzieje?? Moim zdaniem to jest dopiero wprowadzanie człowieka w stan choroby psychicznej! Mam mega depresje, chciałabym umrzeć , jedyne co mnie przed samobojstwem powstrzymuje to po pierwsze jestem cykor - boje się tej chwili przechodzenia pomiędzy życiem a śmiercią, druga sprawa - nie chce zostawiac mojego zwierzaka, chce aby on umarł pierwszy. Życie niektórym układa się tak bardzo do bani, mimo starań , mimo braku winy, że najlepsze co mogłoby w takiech chwili się stać to przestać istnieć. Pech - jedni go mają inni nie. I co wtedy?? Iść do psychiatry po leki które- 1- otłumią i pozwolą zapomnieć o bólu psychicznym? 2 - pozwolą "spojrzeć na świat" przez różowe okulary?? Toż to nonsens! To dopiero wprowadzanie pacjenta w stan choroby psychicznej... Uważam, ze jestem zdrowa psychicznie ale sytuacje życiowe które mnie ostatnio spotkały przekroczyły próg mojej wytrzymałości i chęci istnienia. Próba walki w nieskończoność też jest jakimś zaburzeniem - nierealnym patrzeniem w przyszłość więc też w pewnym stopniu zaburzeniem psychicznym . Czy nie prościej byłoby gdyby można iść do lekarza i poprosic o pigułki które w najbardziej humanitarny sposób pozwoliłyby przestać istnieć? Mam wrażenie, że przez tchórzostwo dotyczące tego jednego kroku który pozwoliłby to wszystko zakończyć narażamy się na lata cierpień i tortur i fajnie jakby można "wyleczyć to tchórzostwo" A tak wogóle to gdyby złota rybka mogła spełnic moje jedno życzenie - powiedziałabym - chce końca świata! Jestem sama z taką teorią nt depresji czy jest tu takich więcej?? Nie będe się nigdy leczyć , może kiedyś popełnie ten odważny krok i ukróce te tortury które mi los zesłał , ale na pewno nie dam sobie wmówić jaki to świat jest piękny.. być może jest ale nie dla mnie a gdybym w to uwierzyła to dopiero musiałabym być psycholem..
×