Skocz do zawartości
Nerwica.com

liteon

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez liteon

  1. Dziękuje Wszystkim za odpowiedzi.Nawet nie spodziewałem się, że będzie ich tak dużo :) Co do psychologa to bardzo bym chciał, niestety u mnie w mieście psycholog przyjmuje od 8 do 15, więc nie będę w stanie pójść. Może ktoś zna dobrego psychologa, przyjmujący nieodpłatnie, który jest dobrym specjalistą i nie trzeba na niego czekać pół wieku :)? Problem jest i tak jak napisała cheiloskopia ta nerwica będzie ewaluować i pojawią się kolejne problemy. Wszystkie te problemy religijne mają dwa wspólne słowa kluczowe: śmierć i piekło/potępienie/szatana. I tutaj jest moim zdaniem pies pogrzebany. Po części nie chce iść do spowiedzi też (oprócz tego co napisałem), dlatego, że wtedy choroba zwycięży nade mną. I zaczną się inne natręctwa i będę się tak bawił, bawił, aż w pewnym momencie wyląduje w zakładzie psychiatrycznym. Dlatego też napisałem do Was. Z religią jest ciężka sprawa, bo wiadomo, katolicy będą próbowali nawrócić na wiarę katolicką, ew. będą próbować rozpatrywać w kontekście religijnym, że np. Bóg dał mi krzyż do niesienia, ateiści będą gadać, że po co się zamartwiam dla jakiegoś wymyślonego stworu., itp. Jednak właśnie może ktoś też miał takie problemy i udało mu się zniwelować bądź nawet wyleczyć. Fajnie byłoby zastosować radę alone05, jednak gdyby było to takie proste to te forum by nie powstało
  2. Witam Was, Z powodu wielu nawarstwiających się problemów z którymi nie mogłem dać sobie rady w danym czasie zwróciłem się bardzo ku wierze katolickiej. Codziennie odmawiałem różaniec, sporo modliłem się i czytałem na temat wiary. Trochę mnie to uspokoiło, jednak zaczęły pojawiać się różne problemy na tle wiary - np. że szatan mnie opęta, że we śnie umrę i pójdę do piekła albo np. jak napiłem się napoju siostry, a wcześniej jej o to nie zapytałem to już sumienie nie dawało mi spokoju, że jestem złodziejem, że ukradłem, że to grzech i pójdę do piekła. Ogólnie te problemy po jakimś czasie mijały, ale pojawiały się nowe. Teraz trochę przystopowałem z religią. Nadal wierzę w Boga, lecz już nie we wszystko w co mówi kościół. Niestety problemy się mnie nadal trzymają i już nie daje rady . W tej mam problem , że na Wielkanoc nie przystąpiłem do spowiedzi. I od tego czasu, a szczególnie od końca okresu wielkanocnego (czyli końca maja) żyję w napięciu. Mam uciski w klatce piersiowej, chce mi się płakać, mam myśli typu, że nawrócił się, że wkrótce umrę i pójdę do piekła, że Jezus przeze mnie cierpi, że ta susza która jest w Polsce to kara za grzechy (!). Jasne na upartego mógłbym iść do tej spowiedzi, ale raz, że gdyby nie te myśli to ogólnie nie odczuwam takiej potrzeby, dwa że nie zgadzam się ze wszystkimi naukami kościoła, co oznacza że ksiądz prawdopodobnie nie da mi rozgrzeszenia i mnie sumienie bierze, a trzy że nie wiem jak mój głupi umysł się zachowa, bo jak myślę o pójściu do spowiedzi to mam uczucie jakbym za chwilę miał zemdleć, a jak ksiądz nie da mi rozgrzeszenia to nawet nie wiem jak zareaguje. Z tego co wiem to jest to nerwica natręctw i wiem, że samemu nie dam sobie rady. Byłem zapisany do psychologa, niestety od poniedziałku rozpoczynam nową pracę gdzie praktycznie od 7 do 19 będę poza domem, a nie chciałbym brać odrazu urlopu. Niestety jestem na lekach uspakajających, a i tak mam lęki. Co zrobić? Jak sobie z tym poradzić? Ja Was nie proszę, ja Was błagam o pomoc
×