Ja mam dwa adoptowane psiaki...kiedys prowadzilam tez stpwarzyszenie ktore zajmowalo sie wyciaganiem psow ze strasznych warunkow. Umieszczalismy je w hotelach i szukalismy im fomu. Juz nie wspomne o zbiorkach ktore robilismy. Teraz niestety z braku czasu...rzadko moge sobie pozwolic na az tak realna pomoc. Obowiazki codziennego zycia wziely gore.
Zdziwilbys sie...jest coraz wiecej takich ludzi, ktorym los zwierzata nie jest obojetny. Wiem bo jestem w towarzystwie takich ludzi od lat. Mentalnosc ludzi sie zmienia...jednak zawsze znajdzie sie jakis debil.