Już czekam od dobrych paru miesięcy; zostałem przyjęty ze dwa tygodnie temu, okazało się jednak że na terapię uczęszcza już członek mojej rodziny (taka rodzina co nic, trzecia woda po kisielu jak to mówią), ale i tak jest to wbrew zasadom. Kolejne paliwo do nerwicy, a ja tylko co wieczór się modlę żeby mnie rano nie spotkał paralityczny koszmar. Prywatnie nie ma sensu, głównie właśnie z powodu pieniędzy, terapia powinna być skuteczna, chociaż podobno to strasznie męczące, trzeba się obnażać przed ludźmi ze swoich lęków i życiorysu i poddawać się ocenie. Wierzę jednak, że to skuteczne.