Skocz do zawartości
Nerwica.com

Noria

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Noria

  1. Piekna pogoda i swiadomosc, ze jutro mam wolny dzien do wykorzystania :)
  2. Ja sie boje srodkow czystosci, glownie tych zracych przetykaczy do rur, wybielaczy i plynow do toalet. Kazde sprzatanie to dla mnie masakra. Pozniej sto razy myje rece, dre je prawie do krwi bo ciagle mi sie wydaje, ze costam tego srodka czyszczacego zostalo na palcach, pewnie zapomne sie, wloze do buzi i sie zatruje... Takie jest moje myslenie. Wczoraj mialam atak z tym zwiazany, musialam uzyc kreta bo zlew sie zatkal, wspollokatorki nie bylo w domu. Od razu po tym panika, ze moze cos na palcach zostalo, ze wsadzilam do buzi (mimo, ze mialam rekawiczki), a w ogole to jak otworzylam butelke to pewnie jakis pylek sie uniosl i wpadl mi do buzi... Masakra. Pierwsza mysl to leciec na pogotowie a zaraz pozniej sobie mysle "I co ja im powiem?"... po czym siadam, staram sie skupic mysli na czyms innym i po kilkudziesieciu minutach ten najwiekszy atak mija i pozostaje juz tylko drobny niepokoj. Ogolnie moim lekiem jest to, ze bede miec jakis wypadek i cos mi sie stanie. Za kazdym razem panikuje, jak sie czyms uderze, jak sie zakrztusze to od razu mam mysli, ze pewnie wpadlo mi to do pluc i zaraz sie udusze. Nie mam az tak czesto atakow ale mysle ze ze 2 czy 3 razy w miesiacu sie zdarzaja.
  3. Pamietam takie ataki dusznosci jakie mnie dopadaly czasem na uczelni... Nagle duszno, nie mozna nabrac powietrza, musialam wychodzic w polowie wykladu i lecialam od razu do lekarza, ktory rozkladal rece bo bylam zdrowa jak ryba, w glowie to siedzialo.
  4. Noria

    10 lat z nerwicą

    Czesc Agusia! Zastanawiam sie nad tym, chcociaz chcialabym jeszcze troche sama ze soba powalczyc, jesli sie nie uda i nie zwalcze sama w sobie powyzszych objawow to pewnie poszukam pomocy.
  5. Noria

    10 lat z nerwicą

    Czesc trailer :)
  6. Ja chyba wolę jak jest ciepło :) Moje ataki najczęściej mają miejsce jak coś sobie wkręcam, psychika wariuje. Staram się wtedy wyciszyć i właśnie sprowadzić myśli na inny tor, obejrzeć film, porozmawiać z kimś, gdzieś wyjść jeśli mogę lub iść spać jeśli jest noc. Przechodzi. Pomaga również bagatelizowanie problemu, patrzenie na siebie jak na inną osobę. Ja staram się opowiedzieć sobie swój atak w głowie tak jakbym mówiła do innej osoby, jakbym chciała komuś opowiedzieć czego dokładnie się boję i jak to robię to zdaję sobie sprawy z tego jak nierealne są moje myśli. To pomaga mi się uspokoić.
  7. Noria

    10 lat z nerwicą

    Witam was serdecznie. Właśnie przed chwilą miałam kolejny atak, postanowiłam zarejestrować się tutaj, żeby opowiedzieć wam moją historię, spojrzeć na nią z dystansem, porozmawiać z ludźmi, którzy mają podobne problemy jak ja... Moja choroba zaczęła się po wypadku, który miałam w wieku 14 lat. Życie wywróciło mi się do góry nogami, wcześniej byłam szczęśliwą, ruchliwą i towarzyską dziewczynką, która miała mnóstwo przyjaciół i całe dnie spędzała na podwórku. Po wypadku stałam się wrakiem dziecka. Wypadek nie był groźny, nic poważnego mi się nie stało, jego główną konsekwencją był wstrząs mózgu jednak wtedy w mojej psychice coś się złamało. Po wypadku wymiotowałam i to była moja pierwsza obsesja. Bałam się iść do szkoły ponieważ bałam się, że zwymiotuję przy ludziach z klasy. Nakręcałam się do tego stopnia, że rzeczywiście zaczęłam mieć nudności, brzuch bolał cokolwiek nie zjadłam, zaczęłam faszerować się tabletkami na nudności. Zaczęło się pielgrzymkowanie po lekarzach, setki badań na pasożyty, wszystkie wychodziły dobrze. Dwa razy byłam w szpitalu na oddziale. W końcu postawiono diagnozę - refluks żołądkowo przełykowy, nikt nie zauważył nerwicy. Spędzałam całe dnie zamknięta w domu przed komputerem, opuszczałam szkołę, wszyscy przyjaciele się ode mnie odwrócili, nie mieliśmy już o czym rozmawiać, z dnia na dzień praktycznie stałam się chorobliwie nieśmiała, zakompleksiona, zamknięta w wirtualnym świecie. Ta sytuacja trwała przez trzy czy cztery lata, nie wiedziałam co mi tak naprawdę było. Udało mi się z tego wyjść samodzielnie, na początku jeszcze korzystałam z pomocy psychologów ale na niewiele się to zdało więc później zrezygnowałam. Pracowałam sama nad sobą i udało mi się wrócić do stanu sprzed wypadku, znów byłam śmiała, poznałam nowych przyjaciół, zaczęłam wychodzić z domu, podróżować i cieszyć się życiem. Przez kilka lat nerwica była uśpiona, nie miałam obsesji, lęków czy ataków (czasem się zdarzały ale nie było to uciążliwe). Aż do momentu, kiedy w wieku 20 lat miałam cięższy moment w życiu, problemy finansowe, niepewność kolejnego dnia, dużo stresu, nieodpowiednie znajomości. Wtedy nerwica powróciła w trochę innej postaci. Głównie poprzez obsesje i ataki. Mam z tym problem do dziś. Głównymi moimi lękami są środki czystości, boję się ich, nie jestem w stanie posprzątać mieszkania bo za każdym razem mam wrażenie, że środek w jakiś sposób przedostanie mi się do przewodu pokarmowego i zatruję się czy wypali mi wszystko w środku. Każde sprzątanie to rytuał, grube rękawice i oczywiście sprzątam tylko płynem do naczyń i innymi bardzo delikatnymi środkami. Jeśli muszę użyć kreta do rur to jest panika i histeria - ten problem właśnie miałam dzisiaj. Od razu zaczynam mieć wrażenie, że w jakiś sposób połknęłam granulkę, i nawet tego nie zauważyłam, że wpadła mi do gardła i wypali mi wszystko od środka. Jest to uciążliwe. Kolejny lęk to lęk przed uduszeniem, udławieniem. Od miesięcy śpię tylko na boku, tak w razie czego. Miałam różne ataki, pamiętam jak kiedyś histeryzowałam i prosiłam chłopaka, aby zawiózł mnie na pogotowie bo połknęłam WŁOSA. W myślach już się tym włosem dławiłam i dusiłam, bałam się, że włos zaplącze mi się gdzieś w tchawicy i umrę... W chwilach stresu mam też po prostu problemy z oddychaniem i duszności - wszystko jest wytworem mojej wyobraźni, bo robiłam szereg badań i jestem okazem zdrowia. Na uczelni głównie przed sesją zdarzały mi się nagłe ataki duszności kiedy wychodziłam w połowie z wykładu bo miałam wrażenie, że zaraz się uduszę, biegłam wtedy od razu do lekarza, który stwierdzał, że wszystko ze mną w porządku. Przerabiałam również ataki paniki związane z tym, że zapewne mam AIDS. Myśli, które brały się znikąd. Ot tak, któregoś wieczoru robiąc cokolwiek miałam myśl "Mam Aids. Umrę". To był naprawdę okropny tydzień. Tydzień trwało oczekiwanie na wynik badania na HIV, myślałam, że zwariuję. Ryczałam w poduszkę przez pół dnia, nie mogłam jeść. Miałam tylko jedną myśl w głowie, że nigdy nie doczekam jak moje dzieci będą dorosłe, może nawet nie zdążę mieć dzieci, że zostało mi mało czasu, nie zrealizuję moich marzeń i planów. Cały tydzień obsesyjnego myślenia tylko o tym. Oczywiście wynik wyszedł negatywny, jestem zdrowa. Podobnych sytuacji było kilka. Za każdym razem angażuję moją mamę czy ukochanego, który najpierw starał mi się tłumaczyć, że moje myśli i obawy są bezsensowne, jednak po kilku tego typu "numerach" zaczął mieć dość i wcale mnie to nie dziwi. Oprócz tego mam również inne objawy, takie jak obsesja, że nie wyłączyłam prostownicy do włosów. Ostatnio pojawiło się coś nowego, mycie rąk ciągle i w kółko aż robią mi się na nich rany. Są momenty, że potrafię umyć ręce sześć albo osiem razy w ciągu godziny. Cokolwiek nie dotknę to od razu muszę lecieć szorować dłonie, bo czuję, że są brudne. Wcześniej żyłam z nerwicą, myślę, że w pewnym sensie ją oswoiłam. Gdy mam atak to oczywiście pierwsza myśl to "pędzić na pogotowie" jednak w większości przypadków udaje mi się powstrzymać. Wiem, że to nerwica więc w momencie ataku staram się skupić na czymś innym, iść spać, nie myśleć. Daję sobie radę. Chociaż... ostatnio jest tego dużo naraz, zdaję sobie sprawę, że wcale nie jestem w najlepszym stanie i zaczęłam rozważać możliwość by wybrać się do lekarza. Ogólnie jestem optymistką zadowoloną z życia, wszystko jest wspaniale, mam pracę, którą lubię, ukochanych ludzi wokół, spełniam się w życiu, jednak ataki są ciągle gdzieś tam obok tej radości. Nie chciałabym leków bo boję się, że mnie one otumanią i ogłupią, tym bardziej, że nie biorę absolutnie żadnych leków, nawet tabletek przeciwbólowych, zawsze radzę sobie bez tego. Przy przeziębieniu też wolę jakieś naturalne metody i nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz dostać silne leki. Ciągle się waham i wierzę, że może poradzę sobie z tym sama tak jak tuż po wypadku. Wydaje mi się, że ta nerwica nie jest aż tak silna i, że nie jest ze mną źle. Co wy o tym sądzicie?
×