Skocz do zawartości
Nerwica.com

TosiaLebowski

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia TosiaLebowski

  1. TosiaLebowski

    Hyvää iltaa

    Witaj Veikko! Też mam natręctwa już od wielu lat. Jak wyglądają Twoje relacje z ludźmi na studiach? Bardzo ważne jest,żeby mieć obok siebie choć jedną osobę, z którą można otwarcie porozmawiać. Od siebie mogę dodać,że z natury jestem bardzo otwartą osobą,ale przez natręctwa trochę się zamknęłam w sobie,a jak uczyłam się na swoim kierunku,to dosłownie z nikim nie utrzymuje teraz kontaktu.Fakt,że jak dla mnie nie było tam nikogo wartościowego,ale dawna ja znalazła by sobie jakąś koleżankę spoza "klasy"...
  2. No właśnie ja pamiętam to uczucie niepokoju,jak byłam mała,że ktoś mnie nakryje na zabawie.Oczywiście staram sobie przetłumaczyć,że przecież byłyśmy dziećmi,co prawda ja byłam starsza i teoretycznie powinnam byś mądrzejsza,ale sama się tych zabaw nie nauczyłam No niestety mój mózg przetwarza wszystko inaczej,niż bym chciała.
  3. Dzięki:) A tak na poważnie,myślisz,że jest jakiś sposób,żeby sobie w głowie to poukładać?Jak Ty radzisz sobie z problemami? Jestem na ogół otwartą osobą,ale odkąd wyjechaliśmy za granicę jesteśmy tu zupełnie sami i mam wrażenie, że wyszłam z wprawy jeżeli chodzi o rozmowę z kimś obcym,nawet,jeśli jest to przez internet
  4. TosiaLebowski

    Witam wszystkich !

    Jako że mam natręctwa myślowe od wielu lat,pozwólcie,że będę się tu posługiwać imieniem Tosia,tak będzie mi łatwiej. Mam 21 lat,niebawem 22 i nerwicę natręctw prawdopodobnie od dziecka. Nigdy nie miałam dobrego kontaktu z matką,ponieważ jest typem bardzo destrukcyjnej,nerwowej,krzyczącej osoby. Tylko w tacie miałam oparcie. Jak byłam mała, schodząc po schodkach i wracając po nich ze szkoły powtarzałam sobie w głowie kilkadziesiąt razy pod rząd, że bardzo kocham rodziców i że nic nie może im się stać,bo myślałam,że dzięki temu rzeczywiście nic im się nie stanie, przeskakiwałam też schodki, żeby przypadkiem nie stanąć na nieodpowiednim. Zaczęło się to,jak w wieku ok. 6 lat przeprowadziłam się z rodzicami do innej dzielnicy,poszłam do szkoły,nowe środowisko itd. W klasie miałam taką dziewczynkę,troszkę zboczoną,która na tamten czas pokazała mi różne nieodpowiednie na tamten czas zabawy. Nauczyła mnie różnych zabaw i pamiętam sytuację, która prześladuje mnie po dziś dzień, jak miałam ok. 9 lat i przyszła do mojej mamy koleżanka z córką w wieku ok. 4 lat.Zamknęły nas w pokoju no i ja zadowolona bawiłam się z nią tak,jak nauczyła mnie ta koleżanka. Na tamten czas nie było to dla mnie nic strasznego,natomiast po około roku zaczęły mnie gnębić wyrzuty sumienia i właśnie natręctwa,martwiłam się,że tak nie powinnam była się bawić itd. Na jakiś czas się to uspokoiło,na świat przyszedł mój brat,rodzice się rozeszli i nastał mój największy koszmar-wyprowadził się tata. A właściwie sama,w wieku 13 lat pomogłam mu się spakować,żeby mógł być szczęśliwy z dala od mojej destrukcyjnej matki,która go wyzywała,krzyczała, dla mnie była okropna. Oczywiście tata też święty nie był,ale nieważne. Wtedy było tyle różnych problemów,że natręctwa się wyciszyły,aż do momentu 15 urodzin.Wszystko znowu wracało,analizowanie sytuacji po miliard razy,przypominanie sobie,odtwarzanie.Znalazłam sobie psychologa,umówiłam się,byłam kilka razy,ale nic mi to nie pomogło,szkoda było pieniędzy,a matka powiedziała za którymś razem coś w stylu : "Mam nadzieję,że nie masz takich problemów psychicznych,że przyjdziesz do mnie w nocy z nożem,hahaha"... Potem pojawiły się natręctwa związane z moim bratem,bałam się z nim zostawać sama,bałam się,że mogę coś mu zrobić,natręctwa związane z pedofilią,płacz po nocach itd. W wieku 17 lat zaczęłam się z kimś spotykać,on ma brata, zajmowałam się nim, kąpałam go,pomagałam przy nim i znowu zaczęły się pojawiać natręctwa związane z kolejnym dzieckiem, przestraszyłam się i bałam się być w jego towarzystwie, straszne obrazy zaczęły się pojawiać w głowie itd. Oczywiście mój chłopak,teraz już mąż o wszystkim wiedział.Od początku mu powiedziałam,że mam natręctwa myślowe, z którymi sobie nie radzę,że nie radzę sobie z emocjami, czasami płaczę,czasami krzyczę, bo te obrazy w głowie sprawiają,że nie chce się żyć,a przede wszystkim jak coś takiego w głowie może się dziać i to od tylu lat. Męża mam wspaniałego,który mnie kocha i wspiera.Zawsze jak go pytam,skąd ma pewność,że ja nic złego nie zrobiłam,że może coś złego zrobiłam dzieciom i tego nie pamiętam,to mnie uspokaja,że to nieprawda,bo dzieci mnie bardzo kochają. No a ja kocham naszych małych braci,jeden ma lat 8,drugi 10. Są niesamowicie inteligentni,kochani i wyrosną na świetnych chłopaków. Nigdy bym nie chciała zrobić im krzywdy, prędzej bym siebie zabiła. Obecnie mieszkamy za granicą,kontaktujemy się z rodziną przez internet ,a natręctwa są nadal. Zanim pójdę tu do specjalisty jeszcze minie troszkę czasu, więc chciałabym wiedzieć,jak starać sobie w jakiś sposób pomóc,jak sobie przetłumaczyć,że to tylko natręctwa i na pewno nic złego nie zrobiłam.Co ważniejsze,skąd mam mieć pewność,że nic nie zrobiłam.Czasami te obrazy są wyraźne i nie do zniesienia. Przepraszam Was bardzo,jeśli to co napisałam jest chaotyczne,ale jest to dla mnie trudne i zbierałam się do tego już jakiś czas...
×