Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotnik111

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez samotnik111

  1. Minął kolejny weekend.. super pogoda, zamieniłem nawet słowo z paroma osobami. Najbardziej wkurzające jest to że nie miało to dla mnie większego znaczenia. W środku jestem pusty i bez uczuć. No może poza jednym: rozpaczą. Czy kiedyś się to zmieni? Dobrze że jutro do pracy.
  2. samotnik111

    Samotność

    A dla mnie samotność jest sporym problemem. Chociaż ciągłe przebywanie z ludźmi męczyło by mnie to równocześnie czuję taką potrzebę przynależności do czegoś większego, do bycia dla drugiej osoby kimś ważnym. Jednak coś mnie blokuje przed interakcjami z innymi ludźmi tak, że teraz nawet nie mam pomysłu w jaki sposób nawiązać znajomości...
  3. samotnik111

    Samotność

    Coś w tym jest. Dobra pogoda zamiast poprawiać mój nastrój działa odwrotnie. A to przez to chyba że wydaje mi się iż inni mają wtedy lepiej niż ja bo potrafią się cieszyć wspólnie spędzanym czasem
  4. samotnik111

    Samotność

    Powodów tej sytuacji jest wiele. co z tego że jestem ich w większości świadomy jeżeli nie wiem jak to przezwyciężyć? A propos, może ktoś ma ochotę pogadać o swoich problemach? :-)
  5. samotnik111

    Samotność

    Dzięki za zainteresowanie.... nie wiem czy to główną przyczyną moich problemów jest kwestia otwarcia. Na pewno ma to jakiś wpływ na samopoczucie. Z natury jestem skryty i nie chcę narzucać się innym. Pogadanie o problemach może dać chwilową ulgę, ale na pewno nie rozwiązuje ich. U podstawy tego jest tak jakby coś innego. Rzadko czuję się żywo zainteresowany tym co mówią czy czują inni. Często moje ew. zainteresowanie innymi ludźmi ma kontekst "utylitarny", tzn. myślę, że lepiej będę "funkcjonował społecznie" w oczach innych jeśli postaram się wczuć w daną sytuację. Ale nie jest to często szczere (choć rzadko zdarza się). Staram się "dobrze wypaść" aby podtrzymać jakiekolwiek kontakty, bo wiem, że bez nich będzie tylko gorzej. Do tego dochodzi poczucie że nie jestem warty aby ktoś zainteresował się moim życiem, albo żeby kogoś ono obchodziło. Nawet jeżeli zdarza się czyjeś zainteresowanie, to często nie odbieram tego na podstawowym poziomie jako szczere, czy autentyczne. Robi się takie błędne koło: mało znajomych powoduje że jest mało okazji do powstania nowych przeżyć i w związku z tym nie mam zbyt wiele do przekazania innym o sobie. Tych negatywnych mechanizmów jest więcej. Np. myślę że nie mam w sobie czegoś, co mógłbym innym dać - tj. energii, pasji, optymizmu. A to dlatego że sam ich nie mam. Moje życie dawno temu straciło wyższy cel. Zbyt dużo nierozwiązywalnych konfliktów wewnętrznych powoduje że nie potrafię skierować swojej energii na coś pozytywnego i twórczego. dlatego ostatnimi laty poddałem się już i nie walczę żeby cokolwiek rozwiązywać bo każda zmiana może wywołać dodatkowy ból i cierpienie. Moimi działaniami kieruje raczej unikanie lub bierne przyjmowanie tego co przynosi życie niż twórcze wynajdowanie okazji w drodze do celu. Nie oznacza to że teraz jest dobrze, wręcz przeciwnie coraz gorzej. Taka stagnacja jest iluzją, bo życie i otoczenie się zmienia i za jakiś czas gdy przyjdzie choroba albo starość jeszcze trudniej będzie cokolwiek zmienić i uświadomię sobie że wszystko już minęło. Przez ten "brak kompasu" i stagnację, mam wrażenie że ten pociąg jedzie już beze mnie albo wręcz odjechał i pozostawił po sobie pustkę.
  6. samotnik111

    Samotność

    Witajcie, Nie wiem co mi jest i nie potrafię tego zmienić! Nie wiem już jak wyjść ze schematów w których utkwiłem i co zrobić żeby zmienić swoje życie :-( Głównym problemem są relacje międzyludzkie a raczej ich brak. Nie mam żadnych przyjaciół i garstkę znajomych z którymi relację są bardzo "zdystansowane" Poza najbliższymi bliskimi (siostra i partner), z którymi też w niektórych kwestiach nie mogę się całkiem otworzyć z różnych przyczyn, nie mam nikogo. W ostatnich latach lepiej lub gorzej ale jakoś dawałem sobie z tym radę, raczej jednak uciekając od problemu - w pracę, internet, zainteresowania. W konsekwencji tkwię w pustce społecznej i nie widzę za bardzo wyjścia... Spotkania, rozmowy z innymi trochę zagłuszają poczucie bezsensu rzeczywistości, ale przecież na dłuższą nikt nie lubi słuchać o problemach i kłopotach innych. Żyjemy w kulturze hedonizmu, szybkiego zaspokojenia i uzależnień od wszystkiego co podnosi nasze ego. Dlatego już dawno odpuściłem sobie "narzekanie", przerzucanie na innych swoich pesymistycznych, negatywnych myśli - po to żeby zatrzymać choć namiastkę kontaktu z innymi ludźmi. Nie znaczy to że ich nie mam... w dzisiejszy wieczór taki jak ten mam dość. Ten post jest wyrazem desperacji - wyjścia poza schemat. Za parę dni trzeba będzie się wziąć w garść i wrócić do rzeczywistości.. jednak z tym coraz trudniej a i okazji do wyjścia do ludzi coraz mniej. Mam coraz bardziej szczerą ochotę pie.do.nąć tym wszystkim. Praca dom komputer sen i tak w kółko. Kiedyś (dawno temu) myślałem że założę rodzinę i coś się zmieni. Obecnie wiem że to niemożliwe i w perspektywie coraz wyraźniej widzę przerażające słowo na S. Gdy przekroczę tę niewidzialną granicę, kolejnym etapem może być już tylko szaleństwo bez powrotu. Nie jest to chyba depresja bo czasem (co bardzo rzadkie) gdy przez moment zdarzy się poczuć z kimś te same fale, przez chwilę jest jakby lepiej. Zazwyczaj czuję jakby od ludzi oddzielała mnie szklana szyba. Często nie mam ochoty nawet za nią wychodzić. Albo nawet próbuję ale czuję że to sztuczne i nieprawdziwe co wpędza mnie w dodatkowe zniechęcenie. Nie potrafię rozmawiać o niczym. Gdy rozmawiam o konkretnej sprawie (np. polityka) to też jest bezosobowe. O wielu pozytywnych uczuciach nie potrafię rozmawiać - w ostatnich latach zapomniałem jak smakują :-( To tyle na teraz, nie sposób to wszystko opisać w 1 poście dobrej nocy
×