Skocz do zawartości
Nerwica.com

BoTakiJuz

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia BoTakiJuz

  1. BoTakiJuz

    Desperacja?

    Dzięki serdeczne za odpowiedzi, dawno mnie tu nie było, bo życie codzienne plus moja chora psychika zajmują dużo czasu. Macie rację, sami sobie możemy nie poradzić ze zmianą podejścia. Ja nadal walczę On nadal nie daje za wygraną... potrafimy tylko drzeć się na siebie gdy przyjdzie do poważnych rozmów. I cóż? Staram się robić to co sprawia mi radość, a On... żeby się nie kłócić, odcina się od tego i... zostają mi samotne spacery, przejażdżki rowerowe, wyjścia na basen i tego typu wypady. Evia On nie jest zły , nigdzie tak nie napisałam ,po prostu chyba po dłuższym czasie przebywania pod jednym dachem okazało się że jesteśmy jednak bardzo różni... nie wiem czy nie za bardzo. Chciałabym z nim móc rozmawiać o tym co mnie boli, nie musi mi przytakiwać, niech po prostu słucha, bo to jest według mnie przerażające, że obcy ludzie (jak Wy) wiedzą w tej chwili więcej niż mój własny mąż... wiedzą co mam w głowie. NN4V - On się nigdy nie zgodzi na żadną psychoterapię. Uważa, że wszytkie problemy psychiczne to wymysł i porównuje je do dyslesji i ufo. Jest bardzo konserwatywny w swych poglądach i to wyszło dopiero po naszym ślubie . I co najgorsze, ciągle pałęta się w mojej głowie przeszłość, były mąż który chciał zabić mnie i były partner który zabił siebie. Moje dziecko na tym cierpi najbardziej. Kiedyś nie byłam tak odcięta od świata, korzystałam z życia, byłam szczęśliwa a moje dziecko tylko z tego korzystało . Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi.
  2. Wiem że nie będę miała tego wpisanego na czole, ale miałam takie podejście, że jak będę chodziła do psychologa regularnie to gdzieś przez przypadek ta informacja wyjdzie i zrobi się kolejny problem odnośnie niezrozumienia tego faktu przez otoczenie. Dzięki za podpowiedź. Poszperam po forum, popytam o koszt w poszczególnych poradniach i podejmę decyzję co dalej .
  3. Szczerze mówiąc dopóki nie zarejestrowałam się na tym forum, nie wiedziałam że istnieje coś takiego jak psycholog od traumatycznych przeżyć. Myślałam żeby iść do psychologa, jednak wystraszyłam się reakcji otoczenia, bo wydawało mi się że wszyscy pomyślą sobie ze sobie nie radzę, a mam córkę i musze być silna. Jak dotąd jedyne czym się wspieram to informacjami zdobytymi na własną rękę odnośnie tego jak radzić sobie z depresja, złością itp itd. Nie mam zbyt wielu bliskich osób, tak czy inaczej przestałam ich obarczac swoimi problemami odnośnie tego samobójstwa. Mam pytanie, jaki jest koszt miesięczny takich spotkań z psychologiem z pominięciem NFZ?
  4. Nie chciałam kontynuować związku, więc w odwecie On wziął nóż i włożył sobie go prosto w serce, przebijając osierdzie. Nastąpiła tamponada serca, która jest w około 90% nieodwracalna nawet w przypadku natychmiastowej pomocy jeśli mowa o uszkodzeniach mechanicznych. Znalazłam go sinego na fotelu, w mieszkaniu w którym mieszkałam. Policja, karetka, okazało się że siedział tak 2 dni, byłam w tym czasie poza miastem. Do dziś - a minęło półtora roku - mam napady złości, smutku, żalu, wszystkiego co najgorsze, gdy przypomnę sobie to wydarzenie. Przypomina mi o tym prawie wszystko, gdzie się nie obejrzę, tam jest coś co mi się kojarzy z Nim, bądź z tą sytuacją . Mam koszmary, budzę się w środku nocy, po czym kolejny dzień to jakaś porażka. Są przerwy, tygodniowe, kilku tygodniowe, ale co i rusz to wraca i wtedy jestem wyjęta z życia.
  5. BoTakiJuz

    tak tak ten w lustrze

    Wyjście z domu jako samo wyjscie mnie również nie stresuje, bardziej chodziło mi o spotykanie i nawiązywanie relacji z ludźmi. Ludzie mnie denerwują strasznie, wolałabym żeby ich nie było ^^ takie smutne ze aż śmieszne.
  6. BoTakiJuz

    tak tak ten w lustrze

    To czasami bywa trudniejsze niż wspinaczka górska dla osoby sparaliżowanej. Wiem bo sama przez to przechodzę. Tyle że nie mam uzależnień. Wyjść do ludzi. .. najpierw trzeba ich zauważyć.
  7. BoTakiJuz

    Desperacja?

    Moje obecne małżeństwo trwa niecały rok, jeśli chodzi o relacje córki z mężem - są pozytywne, ale czuję że moje nerwy wszystko psują, bo zamiast budować we trójkę fajną relacje, ja się od tego odseparowuje. Córka zatem powoli zaczyna widzieć ze coś jest nie tak. Jestem takim "sadzeniakiem" właśnie przez zaborczość męża. Ogranicza mnie bo twierdzi że jestem bardzo atrakcyjna oraz ze mam nieprzeciętne podejście do życia i to jest mieszanka wybuchowa, która sprawia że WSZYSCY tylko czyhają żeby mnie bliżej poznać. Nie daje mu powodów do zazdrości, zrezygnowałam z dekoltòw, staram się nie podejmować głębszych rozmów z innymi ludźmi, żeby go utwierdzic w przekonaniu że jest dla mnie bardzo ważny, ale już mi się powoli odechciewa. Widzę że popełniam błąd zateacajac siebie ale nie wiem jak się z tego delikatnie wyplątać, bo każda próba zmiany zasad to kłótnia. Bo jeśli widzę opór choć nie chce zrobić nic złego, tylko żyć jak wolny ale w związku człowiek, cieszący się życiem - wściekam się.
  8. BoTakiJuz

    Desperacja?

    Dzięki za poświęcony na lekturę i odpowiedź czas. Szczerze mówiąc drugi związek narodził się z uczucia, ale nie potrafię nazwać tego miłością, ponieważ mój pierwszy mąż pokazał mi że coś takiego w stosunku do mężczyzny może się tylko wydawać. Drugi związek czyli ten który po moim "nie" miał tragiczny finał - samobójstwo narodził sie więc z mojego uczucia i chyba Jego miłości. Jeśli chodzić o trzeci związek, czyli ten obecny, o moje drugie małżeństwo - obawiam się, że sprawa wyglądała tak, że to On znalazł mnie, a nie ja jego. Na początku znajomości, w przeciwieństwie do poprzedniego związku - wogóle nie myślałam ze to się jakoś mocniej rozwinie. Byłam dopiero co po rozstaniu i nie w głowie mi było bóg wie co. Potem było samobójstwo, a później wyjazd mój i córki. Nie podołałam jako człowiek. Zdaje sobie z tego sprawę i wogóle nie mogę się z tym pogodzić. Jestem tchórzem. Wydawało mi się że jak wyjadę to "jakoś będzie" a teraz widzę ze wcale tak to nie działa. To straszne ale tak bardzo zamknęłam się w sobie, że nawet tu, kryjąc się pod pseudonimem, ciężko mi kliknąć "wyślij wiadomość ".
  9. BoTakiJuz

    Desperacja?

    Witam, Szukałam w internecie informacji o radzeniu sobie ze zbyt dużymi nerwami i tak od artykułu do artykułu trafiłam na to forum. Mam 28 lat, dziecko i drugiego męża. Patrząc na mnie z boku wydawać by się mogło, że życie mi się ułożyło, ale ja nie odbieram tego w ten sposób. W skrócie od początku. W moim rodzinnym domu od zawsze pamiętam kłótnie, policję i karetki. Ojciec pracocholik/choleryk, matka z problemem alkoholowym. Wyszłam za mąż w wieku 17 lat (ciąża + uległość presji najbliższego otoczenia, że tak WYPADA). Od momentu ślubu, przez wzgląd na jego zawód, praktycznie co rok zmienialiśmy miasto jako miejsce zamieszkania, zero stabilizacji w żadnym aspekcie. Pierwszy mąż okazał się bardzo niepoważnym człowiekiem (alkohol, hazard, zdrady, przemoc) i po 7 latach odważyłam się na rozwód. Żeby nie było, zanim złożyłam pozew, robiłam co mogłam, żeby pomóc mu wyjść z uzależnień, ale zauważyłam że nie dam rady, że traci na tym moje dziecko i ja sama i powiedziałam dość. Przez półtora roku w swej rodzinnej miejscowości mieszkałam wraz z córką. Żadnych facetów. (chyba najlepszy okres w moim życiu, jak tak teraz wspominam) po czym związałam się z drugim mężczyzną, który nawet z nami (ze mną i moją córką) pomieszkiwał. Po mniej więcej roku związku uznałam, że chcę to zakończyć (sprawił, że pozwoliłam mu sobą manipulować, był wiecznie nieszczęśliwy, szantażował mnie emocjonalnie), On jednak bardzo tego nie chciał i któregoś dnia pod moją nieobecność wszedł do mieszkania i wbił sobie nóż prosto w serce, znalazłam go sinego na fotelu. Po tym fakcie postanowiłam się wyprowadzić (z córką rzecz jasna) do miejscowości oddalonej od rodzinnych stron o 560km. Tu wyszłam za mąż drugi raz. I co? I nie wytrzymuję. W tym mieście mieszkamy już półtora roku, a ja w ogóle nie potrafię się tu odnaleźć. Obecny mąż bardzo długo złościł się o to, że chce iść do pracy, dopiero niedawno po którejś z kolei kłótni przestał stawiać opór, choć nie jest zadowolony. Nie mam tu prawie żadnych znajomych, nie mówiąc już o bliskich znajomych - bo tych nie mam wcale. Czuję się samotna, zrezygnowana, nadmiernie się złoszczę. Nie potrafię sobie wręcz czasami radzić ze swoją złością i jeśli nie pobiegam, nie pojeżdżę rowerem itp itd, to aż trzęsie mnie od środka z byle powodu. Każda drobnostka mnie dobija. Trace chęci do życia, a gdy je trace to denerwuję się jeszcze bardziej, bo czuję że powinno mi się chcieć - przecież mam mądrą córkę, a świat taki już jest, że czasami wydarzy się cos ponad normę i inni jakoś sobie z tym radzą. Często wracam do przeszłości, nie potrafię się pogodzić z tymi wszystkimi porażkami, budzę się w środku nocy bo mam koszmary z tym wszystkim związane. Nie mam się komu wyżalić, obecny mąż twierdzi, że przesadzam, więc zamknęłam się na niego totalnie i nie mówię mu o żadnej negatywnej emocji która się we mnie rodzi, za to dużo krzycze i przeklinam - nawet przy nim. Dużo by pisać, ale w wielkim skrócie nakreśliłam - co mnie tu sprowadziło - DESPERACJA - bo w realnym życiu zamknęłam się na ludzi strasznie i tracę wszystkich. Dzięki za uwagę.
×