Skocz do zawartości
Nerwica.com

myślicielka

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez myślicielka

  1. Rozmawiałam z księdzem na podobny temat, bo cały czas miałam schizy, że muszę iść do zakonu. To znaczy pojawiał się jakiś argument za i rodziło się pytanie "a jeśli tak mam, to czy wtedy będę musiała...?" I niestety jak to bywa, jedna odpowiedź nie wystarczała. Głowa podsuwała mi inne argumenty i w końcu zapytałam się, czy kiedykolwiek będę musiała, czyli będzie to grzech, jeśli w końcu nie wstąpię na tę drogę. Odpowiedział, że tu wkracza rozum - odpowiedź brzmi NIE. http://dominikanie.pl/2015/02/powolanie-to-jak-gra-z-panem-bogiem-w-szachy/
  2. Jubysek, powiem Ci tak: miałam kiedyś podobną sytuację tyle że z zakonnicami i zaczęłam się zastanawiać , "matko, a jak te siostry mają dar proroctwa". W Kościele jest coś takiego jak dar proroctwa, ale on rzadko dotyczy przyszłości. Nawet gdyby, to zawsze niesie ze sobą pokój i radość. Jeżeli niesie strach, zamęt - odrzucamy. I ja to potwierdzam, dostałam kiedyś prorocze słowo, które było w zasadzie w formie takiego "upomnienia", czyli w sumie nic miłego na pierwszy rzut oka, ale czułam niesamowitą radość! Poza tym rozmawiałam z księdzem i on powiedział, że jest z daleki od tego typu wizji, jak opisałeś. A teraz sobie poczytaj werset od 1 do 4. http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=299 : "a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. 3 Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze."
  3. Tucan, z tego co zrozumiałam, to jesteś na kiernunku, który lubisz, ale masz obsesję na punkcie tego, że będziesz po nim nieszczęśliwy (albo już w trakcie). Zdrowy umysł człowieka oczywiście dopuszcza takie myśli, np. niepokój o to, że będzie się bez pracy, ale to nie jest na zasadzie schizów, że boisz się zaglądać do książek itd. Tak samo, mamy prawo do tego, że zmienić upodobania. Marzyłem o czymś kiedyś, ale teraz mi się zmieniło. Ok, ale nie ma w tym lęku. To jest klarowna decyzja- studiowałem geografię, ale teraz chce historię. Ty po prostu odczuwasz obsesyjny lęk, na którym nie możesz nie możesz bazować. Dlatego terapeutka dobrze radziła, nie rezygnować ze studiów. Nerwica dotyczy rzeczy, na których bardzo nam zależy, są dla nas ważne. Nie nalezy podejmować kroków, zgodnych z obesjami. Obsesja i lęk nigdy nie są niczym dobrym. Kontynuuj terapię, zastanów się, że gdyby wszystko było możliwe, co chciałbyś w życiu robić? I idź za tym :) Powodzenia!
  4. Ja widzę wiele pozytywnych cech! - kiedy wszystko było w miarę ok, nie rozumiałam jak ktoś może mieć gorszy dzień itp. Teraz nie od wszystkich wymagam tak uśmiechu od ucha do ucha, bo wiem, że dana osoba może przeżywać coś ciężkiego - ogólnie więcej empatii, zrozumienia dla innych - podszkoliłam się z psychologii i ... teologii! - doszłam do wniosku jak bardzo należy doceniać nawet najmniejsze rzeczy w życiu. Były takie krótkie incydenty, że obsesje znacznie ustały i wtedy świat wydawał się taki piękny. Aż chce się krzyczeć do tych wszystkich ludzi bez obsesji, doceńcie to co macie! no to już wystarczy tych poztywnych rzeczy, dużo się nauczyłam. Teraz poproszę o wyleczenie ^^ :)
  5. Hej! Mam pytanie, może wydawać się trochę dziwne, ale w sumie nie do końca :) Jeżeli ktoś chory na NN, kompulsywnie myje np. ręcę, co uważa za najbardziej męczącą opcję- czy można jakoś nakierować chorobę, aby zmienił się rytuał? Powiedzmy zamiast mycia rąk- liczenie do 10?
  6. Kontynuując ten temat, myślałam, że to co przeżywam obecnie to tylko nerwica natręctw myślowych. Jednak mam coś w rodzaju kompulsji- mianowicie chodzenie do spowiedzi, a właściwie mówienie o obesji podczas spowiedzi. Zastanawiałam się, czemu tak się dzieje, czy mam poczucie winy z tego powodu, wyrzuty sumienia? Właśnie nie do końca, wiem, że nie jest to grzechem, ale jednocześnie jest czymś co muszę wyznać na spowiedzi, niczym właśnie taki rytuał, aby mój niepokój i lęk się zmieniszył. Pocieszyłam się, po przeczytałam na forum, że takie wyznawanie jest również formą kompulsji.
  7. nie kłócimy się Rozmawiałam z księdzem, który mnie dobrze zna i zna te zakonnice, co mi nagadały (w sensie zgromadzenie). I powiedział dosyć ostro, że w życiu to ja mam dzieci rodzić, a one tam mają mało kandydatek , więc to pewnie dlatego i ogólnie on nie jest za tym,żeby wgl komus ten sposób sugerować takie rzeczy. Pisałam też do drugiego księdza z dużą praktyką w tej materii , który również zdecydowanie powiedział, że nie mam powołania. Traktuje to jako duże plusy, ale jak to umysł zawsze widzi to zło, niż dobro. Staram się teraz bardziej przestawiać na to dobro i wierzyć ludziom, którzy się na tym znają i siedzą w tym, a swoim urojeniom :) Dzięki za odp. A jak ktoś miał podobne rozkiminy, to niech się jeszcze wypowie. Pozdrowionka
  8. Hej hej! Tak wiem, nie jest to pierwszy temat z tej serii, ale chyba tak to jest, że każdy, kto cierpi, potrzebuje, żeby jego przypadek rozpatrzono indywidualnie Czuję się fatalnie, dręczą mnie obsesje religjne. Właściwie nie wiem, kiedy pierwszy raz spotkałam się z tą nazwą, może wtedy gdy odkryłam, że myślenie o czym praktycznie PRZEZ CAŁY DZIEŃ (wieczne analizy itp.) nie jest normalne. Czytając forum, widać różne dziwne obsesje, więc a co tam nie będę się krępować pisać o swoich ;p Najlpierw zaczęły się natrętne myśli dotyczące mojego chłopaka. Była odpowiednia sytacja, która to sprowokowała. Kiedyś chciał zostać księdzem i kiedy zaczęliśmy ze sobą być, zaczęłam mieć dręczące myśli a propos tego, że tak się stanie. To też była schiza, bo nawet jak np. czytałam jakiś tekst, to literki potrafiły mi się jakby przestawiać i widziałam powiedzmy słowo "semiarium", zamiast czegoś innego. Tak nawet mówiłam sobie, że to ja już wolałabym mieć takie myśli o powołaniu itp., bo na niego nie jestem w stanie ostatecznie wpłynąć, a wydawało mi się, że ze mną jakoś będzie łatwiej. Potem się naczytałam różnych objawień i zaczęłam bać sie końca świata. To z kolei spowodowało skrupuły, widzenie ciągle grzechu, częste wizyty u spowiedzi i obudziło... kompulsje. Potrafiłam kilka razy z rzędu mówić tę samą modlitwę, aby było "lepiej". Do dzisiaj, np. jestem aż za dokładna w tym, co robię. Przypadek z dzisiaj: brałam kluczyk z portierni i musiałam wpisać sie do zeszytu z godziną. Nie mogę napisać, że jest 11.30, muszę napisać 11.28. Bo kłamstwo, bo coś będzie nie tak. Ale teraz przejdźmy do prawdziwej bomby, mianowicie kwestii powołania. I sobie "wykrakałam".. miałam krótki incydent ze studiowaniem teologii, również z zakonnicami. Dopiero wkraczałam w Kościół. Jestem osobą, która lubi wyróżniać się w tłumie i zwracać uwagę. Pomyślałam sobie, że gdybym była jedną z nich, to wszyscy by się na mnie gapili itp. xD I tak sobie wyobrażałam że jestem, było to w jakiś sposób nęcące. Chciałam tak NA JAKIŚ CZAS. Ale- zupełnie nie wiedziałam na czym polega życie takiej siostry. Te myśli nie były dojrzałe, bo wynikały jakiegoś ego, dziwnych motywów, a nie chęci oddania się Bogu. Piszę uczciwie, nigdy nie miałam w sobie pragnienia bycia w zakonie dla Boga. Wszystko toczyło swoim rytmem. Rzuciłam teologię, ale nadal się tym intersowałam, chodziłam na wykłady otwate. I tam rozmawiałam z pewnymi zakonnicami, które sobie mnie upolowały i sugerowały, żebym do nich przyszła. Byłam wtedy już po objawach obsesyjnych (powołanie chłopaka, skrupuły, lęki przed końcem świata) i to był punkt zaczepki mojej kolejnej obsesji, która trwa do dziś. Że Bóg chce mnie w zakonie. PARANOJA! Potrafię myśleć o tym CAŁY DZIEŃ, analizować, różne znaki itp. Jak budzę się w nocy też, jak wstaje... Wszystko mi się z tym kojarzy, jakieś słowo. Słyszę jakby wewnętrzne głosy "pójdź za mną" NON STOP prawie, to nie jest lekki powiew wiatru jak w piosence ;pp Mam chłopaka, dosyć długo, tego samego, nasza droga też nie była łatwa, a jednak się udało. Było też sporo sygnałów, że Bóg chce mnie w małżeństwie. Jak o tym myślę, nie chce mi się żyć, rozpacz, po prostu rozpacz. Mam czasem nawet takie fizyczne objawy, jak pobolewanie głowy, brak apatytu, odruchy wymiotne... Masakra. Czy znacie dobrego specjalistę od nerwicy eklezjogennej albo natręctw myślowych na pólnocy Polski? Pomóżcie, wesprzyjcie.. Pozdrawiam :)
×