Mam mieszane uczucia co do terapii.Po każdym spotkaniu jestem jeszcze bardziej wkurzona.Niby czasem jak wychodzę z gabinetu i jestem spokojna ale jak sobie w domu to przemyślę,to jest jakaś masakra. Podobno podczas sesji powinna panować komfortowa atmosfera a ja nie czuję się bezpiecznie.Np. nienawidzę gdy ktoś ze mną rozmawia i się do mnie uśmiecha,bo nie odróżniam czy ktoś się smieje ze mnie czy do mnie,kilka razy jej o tym mówiłam a ona nadal się uśmiecha.Czasami zapominam o tym,ale czasem jestem tak zła ,że mam ochotę trzasnąć dzwiami i jej nie zapłacić.Nie wiem po co to robi? Mało tego jej zachowanie... Na pierwszym spotkaniu o mnie zapomniała.Zadzwoniłąm w sobotę a do czwartku nie pamiętała,że byłyśmy umówione.I jak zadzwoniłąm to wielkie zdziwienie,ale się spotkałyśmy.No ludzie, ręce opadają.Na 2 spotkaniu obiecała mi kontrakt ale na kolejnych dwóch spotkaniach nie miala,bo niby zostawiła w innym gabinecie. I to ma być ten profesjonalizm? Już teraz tak się zbieram,że jej pocisnę a potem pewni zrezygnuje.Powtarza mi,ż to normalne,że jestem na nią zła,ale nie potrafię tego zrozumieć.Jaki to ma związek z moim leczeniem? Co o tym myślicie,doradźcie proszę.