Skocz do zawartości
Nerwica.com

desireflowers

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez desireflowers

  1. Cześć jestem tu nowa i nie wiem od czego zacząć. Może od początku... Jestem osobą, która znalazła się tu po pomoc. W moim życiu nie zawsze było dobrze i idealnie pewnie jak w większości ludzi chcielibyście coś zmienić. Od kilku tygodni przeżywam duży kryzys emocjonalny... Nie mam znajomych ani przyjaciół, nie wychodzę z domu, spędzam samotnie dnie i noce, czytając książki lub przeglądając "internet". Mam jedną wspaniałą osobę w moim życiu i jest to mój mężczyzna jeżeli jeszcze mogę tak mówić... Wszystko zaczęło się we wrześniu odkąd wróciłam od niego do domu.. Jestem osobą, która przez przeszłość, nękanie, groźby itp musiała zrezygnować z normalnej szkoły, opuścić rok i udać się na zaoczne. Dla mnie była to osobista porażka lecz wspierał mnie w tym jak mógł, przeżyłam to bardzo, że nie mogę być jak "inni". Ze względu na chorobę nie mogę znaleźć pracy, pracowałam jakoś dorywczo ale to potem. Przez te wszystkie miesiące w moim życiu pojawiło się wiele złego, moja matka traktuje mnie jak popychadło, darmozjada, niechciane dziecko, czasami podniesie na mnie rękę co nigdy się wcześniej nie zdarzyło. Wszystko teraz się pogorszyło, z dnia na dzień jest coraz gorzej i nie mogę tego wytrzymać. Dodam, że z moim chłopakiem widziałam się 7 miesięcy temu (mieszka zagranicą) . Jesteśmy już 3 lata ze sobą i nie to nie jest jakiś głupi związek na odległość, widujemy się itp lecz teraz ze względów finansowych nie miał jak a ja zdrowotnych nie mogłam tam polecieć... Wróćmy do tematu. Dostałam wyrok śmierci kilka miesięcy temu co okazało się głupim błędem w laboratorium jakieś człowieka i przez dwa tygodnie żyłam w świadomości, że umieram na raka.. Dodam, że jestem osobą, która wiele w życiu przeszła i dostała w kość., więc dla mnie to było już dosadne. Przez ten okres czasu od listopada do marca moje zachowanie w stosunku do niego było złe. Na początku jeszcze dawałam radę i nie okazywałam jak bardzo załamałam się tym wszystkim. Stopniowo odpychałam Go by nie wiedział jak bardzo jest źle w moim życiu i jak wstyd mi za zachowanie własnej matki (przy nim taka nie jest, raz tylko pokazała co potrafi). Do rzeczy od stycznia tego roku bardzo ale to bardzo źle się w stosunku do niego zachowywałam, mniej czasu dla niego i czułości, słów.. On przez pracę i szkołę także miał mnie czasu dla mnie, chciałam mu pokazać jak to jest gdy druga osoba tak robi i gdy prosi o chwilę rozmowy nie może tego dostać.. Miałam prace dorywczą ale nie spodobała mu się (zdjęcia po klubach, nocna pora itp). Nie trwało to długo jakiś miesiąc tylko. Potem żeby nie myślał, że nie liczę się z jego zdaniem zmieniłam "pracę" na harcerstwo by dostać papier, że pracuje z dziećmi i żeby to służyło jako podstawa do jakieś pracy a wiem, że to się ceni. Dwa razy w tygodniu uczęszczałam na zbiórkę i czasami w weekend musiałam pomagać. Widocznie też mu się to nie spodobało, bo nie było mnie " w domu". Przejdźmy do rzeczy, nastała kłótnia, po której wybuchała wielka awantura. Zarzucał mi, że nie interesuję się nim ani jego zdaniem i myślę tylko o sobie. Bardzo często powtarzałam mu, że nie ma go w ważnych momentach w moim życiu i wygarniałam mu, że Go tu nie ma ( załamanie nerwowe i leki ). Robiłam to tylko po to żeby zmusić Go by rzucił wszystko i był tu tylko dla mnie. Podczas tej kłótni powiedział mi, że nie będzie mnie już nigdy ranił i nie powie do mnie żadnych słów co wcześniej (kocham Cię, potrzebuje itp). I tak jest od miesiąca dostaje tylko ciszę, brak odpowiedzi na pytania i wiele innych spraw. Oczywiście zauważyłam ten błąd jaki ja zrobiłam, dla mnie jestem inna i staram się to naprawić. Ciągle coś zmieniam, rzuciłam wszystkie zajęcia, przebywam w domu, nie wychodzę nawet do sklepu. Nie rozmawiam z nikim, wysyłam mu listy. Piszę jak Go kocham i wiele innych rzeczy. Dla niego nie zmieniłam się w ogóle. Według niego ja tylko mówię jak kocham ale nic nie robię i nie zwracam uwagi na to co on mówi. Bardzo często powtarzam mu, że mi zależy i wiele innych rzeczy, piszę do niego cały czas. Próbuję zachęcić.. lecz dostaję ciszę... zero odpowiedzi, nic. Czuje się bezużyteczna i nie wiem co o tym myśleć. Czy on mnie kocha? Zależy mu? Gdy pytam go czy chce mnie zostawić albo czemu mnie nie rzuciłeś to odpowiada mi " A chcesz?" lub " To zostaw mnie". Zadaje mu mnóstwo pytań, czy chce mnie, czy mnie kocha czy by chciał przylecieć. Dostaję ciszę..Proszę pomóżcie mi, nie radzę sobie i nie wiem co robić.
×