Zastanawiam się nad pewną rzeczą od dłuższego czasu, wiem, że dla wielu i może nawet dla Was będzie się wydawała błaha lub wręcz idiotyczna. Po pewnych przeżyciach w moim rodzinnym mieści, nie chcę w nim dalej żyć. Wszystko przypomina mi o nieciekawych wydarzeniach z mojego dzieciństwa, które miały jakby na mnie wpływ.
Myślałam poważnie o tym, aby studiować w innym mieście, pomimo tego, że ten sam kierunek jest w mieście,w którym się urodziłam. Chciałam jakby uciec gdzieś, gdzie czułam się lepiej i przede wszystkim nic nie wywoływało u mnie złych wspomnień, które działają na mnie destrukcyjnie, przez które mam nawet myśli natrętne, które bardzo utrudniają mi życie. Nikt w rodzinie mnie nie rozumie, rodzice jakby uważali, że wszystko jest okey, wiele też problemów nie rozumieją i raczej nie mogłam im się zwierzać. Teraz bardzo żałuję, że nie postawiłam na swoim i nie studiuję w miejscu w o którym marzyłam. Moje miasto działa na mnie bardzo źle, a przynajmniej tak mi się wydaje. Chciałabym się Was zapytać czy może kiedyś mieliście podobnie? Czy miasto,w którym spotkało nas coś złego może mieć taki wpływ na nasze życie? Wiem, że ktoś mógłby sobie pomyśleć, że jestem wygodna czy rozwydrzona, że za dużo chcę, ale uważam, że zdrowie psychiczne jest również ważne. Wiem też, że życie nie jest usłane różami... Czy ktoś z Was rozumie mój problem, i czy również chciałby to zmienić?