Skocz do zawartości
Nerwica.com

ottak

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ottak

  1. Dołączam do grona mizofoników. To mój kolejny problem po nałogowym wyciskaniu i drapaniu skóry. Myślę, że odziedziczyłam to po moim ojcu. Jego strasznie denerwowało kasłanie. Pamiętam jak darł się na nas - na swoje małe dzieci - żebyśmy nie kasłali. Również głośne chodzenie po mieszkaniu go denerwowało. Niedawno dowiedziałam się, że on prawdopodobnie ma zespół Aspergera. A teraz przeczytałam w tym wątku, że mizofonia i asperger często idą w parze... Zawsze jestem wdzięczna za takie informacje, bo ciężko coś znaleźć na temat tego zespołu Aspergera. Mnie w dzieciństwie różne dźwięki denerwowały, np. odgłos czyjegoś chodzenia w kółko. Zauważyłam generalnie, że denerwują mnie dźwięki, które są moim zdaniem nieuzasadnione, tzn. jeśli umiem sobie uzasadnić, że ten dźwięk być musi i już, to mnie nie denerwuje. I tym sposobem nie denerwują mnie "normalne" odgłosy posiłku, ale już jak ktoś je z otwartą paszczą, to mord we mnie narasta, momentalnie mi się nastrój psuje i nie myślę o niczym innym, tylko o tym czy ta osoba mogłaby nie mlaskać i analizuję bez końca czy wypada mi zwrócić uwagę czy nie. Pociąganie nosem - również mam ochotę zamordować za to. Jeśli siedzę np. na wykładzie i ktoś pociąga nosem, to momentalnie jestem rozdrażniona, nie słucham już tego co jest mówione tylko nasluchuję kolejnego pociągnięcia nosem i narasta we mnie agresja. Najlepsze jest to, że gdy już podejdę do takiej osoby i podam ostentacyjnie chusteczki, to w 90% przypadków ludzie odpowiadają "dzięki, nie potrzebuję". Szczekanie psa też mnie denerwuje - bo mam wrażenie, że szczekają tylko rozwydrzone, niewychowane psy i też sobie myślę, że te cholerstwa mogłyby nie szczekać i nie mogę się na niczym skupić jak takie zwierzę ujada. Bez stoperów to już nie ma opcji żebym zasnęła, od wielu lat śpię tylko w nich (ale generalnie dużo lepiej mi się w nich śpi, bo różne dźwięki mnie łatwo wybudzają). Czytałam że mizofonia bywa też nadwrażliwością na wrażenia wzrokowe. Chęć mordu wywołują też we mnie osoby obgryzające paznokcie. Matce zawsze uwagę zwracałam, to waliła jakieś durne wymówki, że nie obgryza tylko coś tam innego robi. Na wykładach kiedyś była laska co wpieprzała cały wykład swoje paznokcie jak opętana, do szału mnie to doprowadzało jak ją widziałam nawet kątem oka, 1,5h tylko o tym myślałam jak ona te paznokcie wpieprza... Kiedyś też jej uwagę zwracałam i proponowałam pożyczenie obcążek do paznokci to mówiła "nie dzięki, mam zęby". To też mnie zawsze denerwowało że jak tym ludziom się uwagę zwracało to nie rozumieli, że zwracam uwagę dlatego, że mi to przeszkadza a nie ze względu na nich (bo może bidulek się męczy z katarem i chusteczek nie ma) i zbywali takimi durnymi tekstami. Denerwowała mnie też muza którą sąsiad puszczał (zwłaszcza basy). Nigdy nie trwało to długo, ale i tak mnie denerwowało (postrzegałam to jako naruszanie mojej przestrzeni - czemu on skazuje mnie na słuchanie swojej muzyki?) - na szczęście krótka rozmowa z nim załatwiła sprawę w tym przypadku. Jedno zwycięstwo. O jeszcze żucie gumy mnie denerwuje, nawet sam widok, jak jadę autobusem i ktoś żuje gumę z otwartą gębą to doprowadza mnie to do szału, patrzę i się nakręcam, myślę sobie że taki laluś pewnie myśli że jest cool jak żuje gumę z otwartą gębą, a dla mnie wygląda jak debil, potwornie mi to działa na nerwy. Znajomych zawsze proszę żeby wyjęli gumę z ust jak ze mną siedzą i rozmawiają i żują ją tak ostentacyjnie z otwartymi ustami. Dopóki jej nie wyjmą to ja i tak ich nie słucham i nie jestem w stanie z nimi prowadzić rozmowy. PS: Ktoś z was napisał: "Natomiast piski i płacze małych dzieci chyba każdego wyprowadzają z równowagi. " A mnie akurat nie... Chociaż słyszałam, że na głośno bawiące się dzieci najwięcej ludzi nasyła policję.
  2. Jakich reklamach? W zasadzie u mnie też problem się zmniejsza, gdy wszystko się układa, czyli mam lepszy nastrój, wtedy łatwiej mi się powstrzymać. Faktycznie chyba najgorzej jest w chwilach, gdy mam jakieś problemy, chyba wtedy chcę sobie udowodnić, że mam kontrolę i zaczynam twarz "oczyszczać". Oczywiście w efekcie końcowym czuję się jeszcze gorzej, bo jak widać nie umiem nawet powstrzymać się od zamieniania swojej twarzy w krwawą plamę. Nie mam kontroli nad tym.
  3. Mam podobny problem, który nie bardzo wiem, jak nazwać ani jak sobie z nim poradzić. Mam chyba obsesję na punkcie posiadania gładkiej skóry. Macam, drapię, wyciskam, męczę... Potrafię spędzić godzinę przed lustrem, doszukując się najmniejszych niedoskonałości, próbuję wycisnąć każdy najmniejszy zaskórnik, każdą ledwo widoczną krosteczkę. Gdy coś nie chce się wycisnąć, męczę to tak długo, aż zamieni się w krwawą plamę, próbuję tę niedoskonałośc 'wyciągnąć' igłą, pincetą, obcążkami... Nie mogę się pogodzić z myślą, że coś może zostać pod moją skórą, muszę wycisnąć wszystko. Oczywiście efekty moich działań są takie, że ledwo widoczne niedoskonałości zamieniają się w spore rany. Potem powstają strupy, które z zamiłowaniem na bieżąco zdrapuję. Bardzo dokładnie. Nie może zostać żaden odstający kawałek skóry, wszystko zrywam. Dążę do tego, żeby pod palcami czuć tylko gładką skórę. Oczywiście przez to rana się tylko dłużej goi. Strasznie mnie męczy to moje natręctwo, nie wiem nawet jak to nazwać. Tracę na to masę czasu i przede wszystkim doprowadzam swoją twarz do strasznego wyglądu, muszę nakładać na nią potem tonę makijażu. Dajcie jakieś słowo otuchy, rady, nawet nie wiem jak i gdzie szukać w internecie informacji o takim problemie...
×