Jestem mężczyzną, 30 lat, raczej mało męskim. Generalnie robiłem i robię w życiu rzeczy obrzydliwe skierowane na szczęście tylko na siebie. W wieku ok 8 lat zacząłem się masturbować i z czasem masturbacja stała się moim sposobem na stres. Jakiś rok później zacząłem się także masturbować analnie i wyobrażałem sobie, że jestem kobietą. Lubiłem przy tym zadawać sobie ból. Oglądałem już wtedy filmy pornograficzne od których jestem uzależniony do dzisiaj.
Osiągnięcie orgazmu całkowicie wyłączało moje fantazje (zostawało poczucie winy i obrzydzenia) i mogłem (czasem nawet przez kilka tygodni) żyć w spokoju jako chłopiec bez żadnych dziwnych myśli. Tak spędziłem około 10 lat życia, normalne życie i masochistyczne dewiacje utrzymywałem w pewnej harmonii. Po osiągnięciu pełnoletności, kiedy wyprowadziłem się od mamy (nie było taty) niestety otworzyły się pewne możliwości.
Trwając w amoku umówiłem się z dominującym gejem, który robił mi to wszystko o czym fantazjowałem jako chłopiec. Spotkałem się z nim kilkanaście razy. Teraz jestem w związku z kobietą, która nie zna mojej ciemnej natury dlatego nie spotykam się z nikim gdyż takie zabawy pozostawiały widoczne ślady na ciele.
Kiedy jestem tym masochistycznym fetyszystą transwestycyjnym doskonale wiem, że osiągnięcie orgazmu całkowicie to wyłączy więc powstrzymuje się od masturbacji aby utrzymać się w tym stanie. Około rok temu moje obsesyjne myśli ukierunkowały się na oddanie się w niewolę dominującej osobie. Znalazłem sobie takiego człowieka w Europie, miałem zostać jego seksualną trans niewolnicą. Wystąpiły pewne okoliczności, które uniemożliwiły mi wyjazd.
Udałem się do psychiatry gdyż musiałem jakoś wytłumaczyć swoją ucieczkę, która trwała kilkanaście godzin. Opowiedziałem pierwszej osobie w moim życiu o swoim problemie. Psychiatra stwierdził zaburzenia obsesyjno kompulsywne. Dostałem rexetin i zolafren + jakieś benzodiazepiny. Brałem tabletki przez ok pół roku. Wyciszały mój chory umysł i pozwoliły mi odpocząć.
Psychiatra stopniowo zwiększał mi dawką paroksetyny aż do 3 tabletek dziennie. W końcu przestałem brać. Odstawienie rexetinu to były jakieś 3 tygodnie męki jakiej wcześniej nie doznałem. Wolę unikać tego typu narkotyków. Moje obsesje i ciągoty w kierunku zniszczenia sobie życia zaczęły się znowu rozwijać.
Myślę o jakiejś terapii grupowej, tylko gdzie takie dziwadło jak ja może znaleźć swoją grupę.