joasik01 wdłg mnie to jest to zamiatanie pod dywan swoich problemów. Moja siostra robiła tak samo dopóki sytuacja życiowa nie zmusiła ją do tego, że w końcu nie mogła zająć głowy wszelkimi aktywnościami i wtedy wszelkie jej lęki i problemy odbiły się do niej ze zdwojoną siłą. Ona też mówiła sobie, że " jestem już zdrowa, nie mam lęków, zajmuję się wszystkim czym mogę i naprawdę jest dobrze!". Tak naprawdę było to takie udowadnianie sobie samemu na siłę, że jest wszystko w porzadku, wtedy wszelkie jej objawy zaczęły się, że tak powiem maskować by uaktywnić się we właściwym czasie. Przyczyna nerwicy oczywiście była gdzieś indziej, bo jak nie mogła już wykonywac tylu rzeczy na raz czar prysł...nie dajcie się zwieść. Nerwica to potężny przebiegły sk....n. Nie mówię tego by wam uprzykrzać życie, ale taka opcja niestety też występuję przy tym...