Hej ;) Mam 22 lata, znalazłem pracę którą myśle że mogę polubić.. ale rzuciła mnie ona na gleboką wodę. Miasto 400km od mojego rodzinnego domu (nigdy nie wyjeżdżałem tak na prawdę). Uwielbiam swoje miasto, mam tu dziewczyne która nie może ze mną wyjechać. Strasznie nie podoba mi się ta sytuacja że praca (może i wymarzona -okaże się) narzuca mi miejsce zamieszkania. Zawsze gdy trace "wolność" czuje się niekomfortowo. Nigdy nie podejmowałem prac które mi nakazują takie zmiany o 180stopni. Za tydzień będę musiał wyjechać.. wynająć mieszkanie / nocleg, a do domu będę wracał co weekend bądź co drugi. I tak cały rok bądź dłużej o ile będą chcieli mnie przenieść bliżej domu. Okropnie mnie to denerwuje, że będę musiał pół pensji wydawać na mieszkanie i życie tam. U siebie mam możliwość mieszkania w 2 mieszkaniach - u dziewczyny i u rodziców mam swój własny pokój. Dodatkowo przeraża mnie ta tęsknota. Byłem kiedyś 2 tygodnie poza domem 300km także w pracy, tęskniłem za wszystkim w swoim miescie, za sasiadem który zawsze mnie denerwowal, za kotem który codziennie chodził po oknem, za rodzicami, dziewczyną. Ciężko mi z tym sobie poradzić... ja chyba nie nadaje się do takich zmian i to jeszcze narzuconych że MUSZE mieszkać w tym mieście a nie swoim bo tu jest ta praca.
Co byście mi doradzili? Nie podejmować pracy ? Warto się poświęcić ? Jak sobie radzić z tęsknotą ?