Skocz do zawartości
Nerwica.com

heisenberg45

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez heisenberg45

  1. @carlosbueno jak sobie radzisz z tymi myślami od tylu lat? Ja po każdym uderzeniu takich myśli jestem wyczerpany, jakby inny. Teraz nie przestraszyłeś że to może trwać tak długo.
  2. Wkurza mnie i irytuje że przez lęk i smutek stałem się bardzo żałosnym, zgorzkniałym człowieczkiem. Przez to że nie umiem być szczęśliwy, zazdroszczę ludziom, którym to się udaje i w konsekwencji ich nie lubię. To żałosne i chore
  3. heisenberg45

    Samotność

    on_w_koszuli, skąd ja to znam, kurde takie życie, niby jest fajnie, gada z tobą jak najęta śmieje się nawet z kiepskich żartów, sama inicjuje spotkania ale jak ma przyjść co do czego to sorry, tam są drzwi. I nie chodzi mi tu już konkretnie o wygląd ale ja nie wiem, może jesteś za miły? Największe chamy, których poznałem w liceum ciągle mówiące na dziewczyny nawet w ich obecności per "d*py" są w szczęśliwych związkach, a ja ciągle czuje się beznadziejny, dlaczego? Bo nikt mnie nie chce i już chyba w to bardzo mocno uwierzyłem.
  4. heisenberg45

    Samotność

    Jak pisałem mam już 22 lata i nie miałem nigdy dziewczyny, co prawda były jakieś przelotne znajomości ale to wszystko i nigdy mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie, nie wiem co się teraz stało że tak mi tego brakuje, że czuje samotność itd. może to psychoterapia tak zadziałała
  5. heisenberg45

    Samotność

    @white_Lily ma 100% racje, co robisz w tym kierunku? mi zawsze psychoterapeutka mówi że ja to lubie narzekać, widzieć tylko w szarych barwach wszystko i nic z tym nie robić, poza tym nie wiem ile masz lat ale czy aż tak bardzo potrzebujesz partnerki? Jesteś teraz niczym nieograniczony, możesz reazlizować się zawodowo albo rozwijać pasje. Łatwo mi się mówi, też mi cholernie brakuje kogoś, czasami się boję że jestem już tak zdesperowany że mógłbym być z kimś kogo nawet nie lubie
  6. heisenberg45

    Samotność

    postanowiłem jednak utrzymywać kontakt, może z tego wyjdzie fajna znajomość, przecież relacje damsko-męskie to nie tylko związki, najgorsze jest jednak to że jakbym pojechał z nią na impreze i widział że gada, tańczy z jakimś kolesiem to po prostu nie dałbym rady się normalnie zachowywać albo jakbym wiedział że ma jakieś zaproszenie na wesele czy inną impreze z osobą towarzyszącą i wiadomo że by mnie nie zaprosiła to bym był znowu przygnębiony, chociaż ostatnio jestem cały czas więc wszystko mi jedno, nie chce się izolować od świata, chciałbym znaleźć kogoś kto by mnie tak zainteresował jak ona, tylko że ja w chwili obecnej nie jestem w stanie, nawet się przestałem oglądać za ładnymi dziewczynami na ulicy a po drugie to nawet nie mam sił wyjść z domu
  7. heisenberg45

    Samotność

    Z góry przepraszam że nie będę ciągnął tematu waszych wypowiedzi, czytam te forum cały tydzień, żmudnie mi to idzie ale jestem już na 85 stronie, strasznie mnie wciągnął bo dotyczy to mnie osobiście i niestety cieszę się że są ludzie z podobnymi problemami co ja. Nie chce mi się i szkoda chyba na to czasu żeby opowiadać całą moją historie, powiem tylko że rok temu przeszedłem szeroko pojęte załamanie nerwowe, wydawało mi się że to już koniec ze mną ale po leczeniu farmakologicznym i psychoterapii(które cały czas trwają) stałem się strasznie otwartym i popularnym człowiekiem, samotność mnie nie dotyczyła. No i stało się coś czego nie chciałem, zadurzyłem się w pewnej dziewczynie, spędzaliśmy mase czasu, pisaliśmy ze sobą, co było dla mnie czymś nowym, mimo tego że mam już 22 lata. Męczyłem się strasznie, miotałem się czy jej powiedzieć czy nie, no i się przełamałem zmotywowany tym co mówiła mi psychoterapeutka. No i stało się to czego się bałem, stwierdziła że ona tak tego nie widzi i że przyjaźń i ogólnie sraty, taty.... wiecie o co chodzi. I od tego czasu nie mogę się podnieść, nie widziałem się z nią i nie pisałem już miesiąc. Strasznie mi jej brakuje ale do rzeczy. Najbardziej przeraża mnie to co chodzi mi po głowie. Budzę się rano z ogromnym ciężarem w piersi, potem gdy idę na uczelnie jest ok, zapominam o wszytskim ale tylko gdy jest wieczór to zwijam się w kłębek, puszczam smętne filmy lub muzykę i nie mogę przstać myśleć w kategoriach: "nikt mnie nie kocha", " nie jestem ważny dla nikogo", no i sakramentalne "nikt za mna nie tęskni" co sprowadza się do czegoś co mnie przeraża czyli myśleniu o śmierci, nie w kategoriach samobójstwa, tylko chciałbym, czasami wręcz pragnę raka albo innej śmiertelnej choroby(obecnie wszystko co zbudowałem poprzez psychoterapie się rozpadło, tyle walczyłem o chociaż szczątkowe poczucie własnej wartości, żeby wam przybliżyć, czuję się teraz jak śmieć, nikomu nie potrzebny, przerzucany z kąta w kąt, nie atrakcyjny dla nikogo) . Szczerze siebie za to nienawidzę, jeżeli by szło oddałbym swoje ciało komuś naprawdę choremu, który pragnie żyć. Co z tego że jestem lubiany, przynajmniej tak myślę, wśród kolegów, że dostaje propozycje wyjścia na piwo czy inne rozrywki, że organizuje domówki i sam jestem na nie zapraszany, jak w ich otoczeniu, chociaż bardzo ich lubie, nie czuję się w cale lepiej, chciałbym żeby ona była ze mną, jestem żałosny, pewnie ma mnie gdzieś, a ja wciąż sprawdzam czy ma jakiegoś chłopaka, co robiła wtedy i wtedy. Jeżeli chociaż jedna osoba to przeczyta, a jeszcze lepiej, odpowie mi na ten post będę super mega wdzięczny.
×