Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alfi

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Alfi

  1. Alfi

    Co nie co o sobie...

    Nie wiedziałam gdzie to napisać, więc postanowiłam odświeżyć swój stary temat. A właściwie jest to dobry temat bo witam się ponownie. Jestem nową osobą, a raczej dopiero się nią staję. Ci którzy pamiętają mnie z tematu o zdradzie mogą zapomnieć o tamtej zagubionej dziewczynce. Za swoje błędy zapłaciłam już wysoką cenę. Chciałam się poddać i nie walczyć dalej. Myślałam że już nic nie ma sensu. Dziś wiem, że wszystko zależy ode mnie. Chcę z powrotem wejść w świat zaczynając od tego forum. Wiem, że już łatkę dostałam. Teraz zrobię wszystko aby się jej pozbyć. Witam Nazywam się Alfi i mam 22 lata. Mam depresję. Ale już się jej nie poddaję!
  2. Alfi

    Recepty - pytania.

    Dziękuję bardzo, nie znam się zupełnie na tym, a wolę być ostrożna:)
  3. Alfi

    Recepty - pytania.

    Mam pytanie, moja lekarka zawsze przepisywała mi Alprox, który mnie uspokajał i dobrze działał. W czwartek byłam tylko po recepte i nie zwrociłam uwagi co tam naskrobała. Dziś tata przynosi z apteki mi afobam. Ponieważ jest weekend nie mam jak się skontaktować z lekarką. A Alprox mi się dziś skończy. Czy można sobie zmienić ot tak leki? Jak uważacie co powinnam zrobic?
  4. Mam nieodparte wrażenie że nie czytałeś moich wcześniejszych postów... Próbowałam jeszcze zawalczyć, w odpowiedzi dostałam słowa że dla Niego to już było tylko przyzwyczajenie a nie miłość i mam Go więcej nie meczyć (chciałam tylko pogadać). I po co mam niby swoją osobą meczyć kogoś innego skoro jak widać w moich innych postach nie jestem warta uwagi drugiej osoby. W sumie to dobrze się stało że mnie zostawił. Nie jestem warta miłości, a ja nie mogłam Go zostawić z pobudek czysto egoistycznych. Jeśli chodzi o walke z życiem to ja się poddaje.
  5. Stało się to czego pewnie wiele osób mi życzyło. Mój chłopak mnie zostawił. Sytuacja rozwiązała się sama... Wiem że na to zasłużyłam, wiem że to co się stało jest karą za moje błędy, ale ta świadomość wcale nie sprawia że jest mi lepiej i że to mniej boli niż każdą inną porzuconą osobę. Boli mnie to, ze znowu, kiedy próbuję coś zbudować, kiedy próbuję wychylić głowę z tego dołka w którym przesiaduję, znów zdarza się coś że wszytko się burzy, znów ktoś wali mnie po łbie abym czasami nie wychyliła się za daleko... Bynajmniej jak to niektórzy mogą sugerować nie oczekuję współczucia. Wiem, że dla Niego to jest lepsze. Znajdzie sobie lepszą dziewczynę. Najbardziej jednak boli mnie to co mi powiedział na koniec: "nic się nie zmieniłaś" Znalazłam pracę, biorę leki, chodzę do lekarza. Sama zauważyłam że jest inaczej, starałam się odbudować dobre stosunki rodzinne. I jakby nie patrząć wszytsko robiłam z miłości do Niego. Zabolały mnie te słowa jak rozgrzany nóż przeszyły moją duszę... Były takie niesprawiedliwe... Teraz nie widzę sensu ciągnięcia tego wysiłku zmiany. Nie mam już po co i nie piszcie mi dla siebie bo jak udowodniłam wcześniej ja nie jestem warta takich starań. Nie mam do siebie szacunku... Jedyny promyk mojego życia zgasł. I choć wiem że tak ma być lepiej dla Niego, nie potrafię się z tym pogodzić...
  6. Nie winię nikogo oprócz siebie samej, za swoją głupotę. Może napiszę to inaczej. Kocham swojego Miśka, wiem że On kocha mnie, zostawić mogłabym Go tylko bo tak by wypadało, bo wtedy bym się zachowała przynajmniej wg niektórych uczciwie. Ja sama nie jestem do końca przekonana, że zostawiając Go bez słowa wyjaśnienia jest uczciwe. A mówić mu nie mam zamiaru, bo jak zostałam poparta w przekonaniu że to by przyniosło ulgę tylko mi. Pokazując mi jedno zdanie wyrwane z kontekstu nie wmówisz mi, że nie mam szczerej chęci poprawy. Skoro nie chciałabym wymazać błędów przeszłości, nie bałam bym się wtedy samotności, bo takich ludzi na przygodne spotkania jest wielu i nie musiałabym się specjalnie natrudzić żeby ich znaleść. Ja jednak nie chcę żyć tak jak żyłam podczas mojego wyjazdu. Może myślisz, że nie ma we mnie szczerości. Ja jednak wiem, że poprawa i zmiana mojego zachowania to w tej chwili jedyny cel w moim życiu, czy mi wierzycie czy nie. Swoją drogą, miło mi się przekonać, że na świecie jest jeszcze tylu ludzi z zasadami i innymi poglądami niż pokazują dzisiejsze media. Świat przynosi nam obraz ludzi, którzy decydują się na zdradę i czują się z tym dobrze, bez wyrzutów sumienia, uspokajających się przkonaniami, że zostali zaniedbani i mieli do tego zupełne prawo. Wystraczy obejrzeć kolejna wielką produkcję lub poczytać jakieś gazety. Śmiem nawet stwierdzić że dzisiejszy świat zaczyna nam serwować pogląd, że seks z kimś innym niż stały partner jest zdrowy, ekscytujący i potrzebny. Coraz więcej ludzi decyduje się na skok w bok, wierząc że nie robią nic złego. Nigdy nie popierałam tych poglądów, piszę tylko to co z coraz większym przerażeniem obserwuję. Nie jestem jednak ani troche lepsza od tej zgrai, różni mnie to że ja mam wyrzuty sumienia i nigdy wiecej nie chcę tak postąpić...
  7. Zostałam źle zrozumiana, anand22 napisał że mam to zrobić dla samej siebie i to mi chodziło w zacytowanym przez Ciebie poście. Motywów jest wiele... Czy naprawdę czytając moje wszytskie posty sądzisz, że w tej chwili traktuje mojego chłopaka jak przedmiot? W tej chwili robię wszystko żeby to On się dobrze czuł i żeby razem nam udało się stworzyć coś wyjatkowego. Choć wielu ludzi w to już nie wierzy...
  8. Ok, widzę anand22 że straciłeś całkiem wiarę w ludzi. Cieżko Ci z tym będzie. Wyzwanie zostało przyjęte. Też żałuję że nie ma takich zakładów, bo na takich jak ty zgarnęłam bym niezłą kasę. Bethi nie chcę powiedzieć, że jestem od niego lepsza, tylko chciałabym nie być porównywana z takimi skrajnościami. Znalazłam w sobie siłę aby się zmienić...
  9. anand22 twoje wypowiedzi są bezcelowe. Zakwalifikowałeś mnie do łatwych panienek, wiele postów temu i się cały czas powtarzasz. Dla mnie to troche dziwne bo zawsze uważałam że łatwa to jest ta, która codziennie miała kogoś innego, a ja w życiu miałam tylko dwóch. Chamskie jest także to że nie dajesz mi szansy, jestem skreślona, nie mogę się zmienić. Jestem młoda i już po mnie? Już nie mam szans na rodzinę dzieci, szczęśliwy dom bo zawsze będę ta zła? Z jednej strony strasznie mnie wkurzasz, ale z drugiej czuję taką nieodpartą chęć utarcia Ci nosa i udowodnienia, że się mylisz. Myślę, że jednak w takim sensie mi pomożesz, bo tak jakby "na złość" Tobie i innym facetom myślącym podobnie, udowodnię Ci że stworzę szczęśliwy związek z moim facetem i nigdy w życiu Go już nie zdradzę. Co do tamtego żony, to wiele razy stojąc na przeciwko Niej miałam ochotę jej powiedzieć, ale tylko z czystej złośliwości bo jej nie lubiłam, dlatego uważałam że to nieodpowiednie. Dziś nie mam z Nią żadnego kontaktu. EDIT: Ayumi-chan nie było Twojego postu jak to pisałam. Nie zostawię na razie swojego faceta ze względów niestety egoistycznych, jak pisałam wcześniej. Nie chcę budować swojego związku na kłamstwie, jednak w tej chwili nie mam dość siły aby przeżyć, tak to jest dobre słowo, jeszcze rozstanie z Nim. Może kiedy sama dojdę z sobą do ładu, przyznam się do wszystkiego i to on zadecyduje co dalej.
  10. Co do tego odwetu, to boję się chyba tak jak każda dziewczyna o swojego Niuńka, ale jednak wątpię aby on to zrobił. Nie wiem jednak co sobie myśli i jak będzie tylko okazja to chcę z nim porozmawiać. I powtarzam nie mam zamiaru informować Go o 2 zdarzeniu. To zbyt egoistyczne, ja poczuję ulgę, a on? Mój chłopak przed wyjazdem widział co się ze mną dzieje. Usilnie namawiał mnie żebym poszła do psychologa. Obiecał mi, że zaprowadzi mnie na pierwszą wizytę. Niestety sprawy się pokomplikowały i nie zdążył do mnie przyjechać, a ja jakoś zamknęłam się w sobie i sama nie poszłam. W tej chwili rozważam dwie opcje: poczekać na Niego i iść wspólnie, albo (co jest bardziej prawdopodobne) pójść sama i to natychmiast. W końcu główny problem siedzi we mnie i cały czas nie będzie ze mną chodził. Myślę, że go tym zaskoczę. Chciałabym także aby poszedł później ze mną na jedną wizytę, ale najpierw chcę spróbować sama dojść do ładu ze sobą. Póki Go nie ma, podjąć pewne kroki polepszenia związku.
  11. Po raz pierwszy od dłuższego czasu się uśmiechnęłam. Myślisz że co ja teraz robię, skoro zrozumiałam że to jest ten jedyny facet mojego życia: spełniam jego wszystkie zachcianki. Może po części robię to bo mam wyrzuty sumienia, ale na pewno jest w tym spora dawka miłości i czystej chęci dogodzenia mu. On mnie nie zdradził... Przynajmniej tak mówi a ja mu ufam. Tak jak teraz, nie mamy ze sobą żadnego kontaktu, może w tej chwili robić cokolwiek. Boję się że zrobi odwet, ale będę miała świadomość że w pełni na to zasłużyłam...
  12. Skoro tak bardzo chcesz znać szczegóły to wiedz że nie było mi lepiej, mój chłopak jest super w łóżku. A co do uważania Go za nieudacznika, to tu musze Ci przyznać rację, tyle że z zaznaczeniem czasu przeszłego. Teraz już tak nie myślę. Teraz już wiem nikt nie jest idealny, a za takiego Go wcześniej brałam, dopóki moje złudzenia nie rozwiało wspólne zamieszkanie. Poznaliśmy się przez internet, nie widzielismy się przez pierwsze dwa tygodnie tylko rozmawialiśmy, więc zakochałam się (co to za słowo poleciałaś?) w jego charakterze, nie było dla mnie ważne jak wygląda. Zapewne sądzisz że tamten był lepiej zbudowany, ładniejszy czy coś w tym stylu. Nie był. To są dwie skrajnie różne osoby. Zaimponowała mi jedynie jego dojrzałość. Nie będę się już więcej wdawać z Tobą anand22 w dyskusję, gdyż widzę że już mnie skreśliłeś, tak jak przypuszczam 99% kobiet tylko z tego względu, że są i zachowują się jak kobiety. Nie mówię tutaj broń Boże że każda z nas zdradza, ale taki nasz urok że słodkie słówka na nas działają. Nie podoba się, to sobie znajdź partnera jak tacy idealni jesteście. człowiek nerwica nie mam Ci nic za złe, sama o sobie myślę gorzej.
  13. Wszyscy mnie osądzacie, mówicie że nie potraficie mnie zrozumieć. Nie potrzebuję tego. Sama się osądziłam, nie mam żadnego szacunku do samej siebie. Chłopaka mojego kocham i nie ma sensu pisanie i wmawianie mi że tak nie jest. Zgubiłam się w życiu... Czytając Wasze opinie, widzę że zostałam zaszufladkowana i nie mam szans na zmianę, bo już to zrobiłam i robić bedę dalej. Mam 22 lata i żadnej nadzieji na normalne życie... Super świadomość...
  14. Osobami głównie potępiającymi mnie są faceci. Dla mnie to troche dziwne, bo z opowiadań znajomych i przypadków na własne oczy widzianych, myślałam że to oni są głównie niewierni. Życie potrafi zaskakiwać. anand22 mam wrażenie, że nie czytasz moich postów. Dotarło do Ciebie jedno słowo: zdradziłam i tylko na jego podstawie mnie oceniasz. Nie wierzysz też, że potrafiłam się zmienić. Jak pisałam wcześniej, to cała tam zaistniała sytuacja pokazała mi kto naprawdę jest dla mnie najważniejszy. Nie możesz mi zarzucić, że od razu planowałam zrobić to kolejny raz. Prawdę mówiąc, też to pisałam wcześniej, nie mam pojęcia co ja sobie wtedy myślałam. Z perspektywy czasu wiem, że nie zostawiłabym mojego chłopaka bez wzgledu na wszystko. Wzięłam brutalną lekcję od życia i sporo z niej wyniosłam. Chcę poukładać wszystko raz jeszcze, nie wiem tylko w jaki sposób i czy mam prawo kontynuować mój związek. Największej kary ciągle doświadczam: nienawidzę siebie...
  15. anand22 chciałam Cię przeprosić za tamtego posta, troche mnie poniosło. Twoje słowa są ostre, może i po części prawdziwie, ale dla mnie trochę zbyt idealistyczne. Różnica między drugą a trzecią jest taka że trzeciej nigdy nie będzie. Zbyt wiele bólu i upokorzenia przed samą sobą. Analizując to wszystko, myślę że do drugiej zdrady doszło też że nie byłam pewna swoich i mojego faceta uczuć, a wspólne zamieszkanie razem potwierdziło początkowo moje obawy ze do siebie nie pasujemy. Skąd miałam wiedzieć że później się dotrzemy, jestem jeszcze młoda i nie znam dobrze brutalności życia. Mój chłopak nie jest dla mnie osobą nieatrakcyjną. Paradoksalnie przez to wszystko zrozumiałam że tylko Jego tak naprawdę kocham. Życie dało mi brutalną lekcję że nie wszystko jest złotem co się świeci.n Zrozumiałam o co chodzi w wspólnym życiu, o tym że nie każdy ma ciagłe pasmo sukcesów, a za porażki nie zawsze trzeba obwiniać tylko tą osobę. Ja oprócz zdrady odsunęłam się też od Niego, czego takze do dziś żałuję. Żeby nie było, ze to tylko ja jestem tą zołzą , ktora mu marnuje życie, mój chłopak też w tym okresie przyczynił się do naszego oddalenia się od siebie. Rozmawialiśmy na ten temat i oboje się przepraszaliśmy. Dziś nasz związek jest ucementowany i wiem że przetrwa wiele. Tylko ja nie wiem czy to będzie słuszne dalej Go ciągnąć.
  16. Bethi, nie odgrażam się, napisałam co poczułam. Przepraszam wszystkich których to uraziło. Nie zgadzam się z Wami, że jestem pustą dziewczyną, która zrobi to ponownie. Każdego dnia czuję jakbym nie znała tej osoby, która to zrobiła. To zupełnie nie pasuję do mojego charakteru. Każdego dnia mam ochotę strzelić jej w twarz i zwyzywać tysiąc razy gorzej niż wy. Co za problem? Wystarczy stanąć przed lustrem. Tylko patrząc w odbicie, widzę siebie zahukaną, zaniedbaną dziewczynę, która dałaby wszystko aby zamienić się na życie z kimś innym. Gdzieś znikło to całe wyrachowanie i myślenie... Nawet nie wiem o czym, nie mam pojęcia co ja do wtedy sobie myślałam. Mogłam napisać, zgodnie z prawdą, że za pierwszym razem byłam pijana i nie wiedziałam, co robię, a za drugim omamiona nowym życiem, z dojrzałym mężczyzną, mówił o rozwodzie, szukaniu mieszkania blisko mojego miasta, a mój chłopak okazał się w tym czasie nieodpowiedzialnym i ofermowatym chłopczykiem. Dwa przeciwieństwa. Ale nie chcę się usprawiedliwiać w ten sposób. Wiem, że wina jest tylko we mnie. Wiele razy chciałam powiedzieć mojemu facetowi, chciałam żeby poznał prawdę i mnie zostawił (wiem że nigdy by tego po raz drugi nie wybaczył), ale tak jak napisała Bethi to by tylko przyniosło ulgę mi. Prędzej odejdę bez pożegnania. Tyle, że nie potrafię tego zrobić, tu wykaże się egoizmem, ale prawda jest taka, że gdybym i jego w tej chwili straciła to nie miałabym już po co żyć. Poza nim nie mam innego życia, innej bliskiej osoby, a do samej siebie nie mam szacunku, więc już bym nawet nie zastanawiała się nad ostatecznym rozwiązaniem tej sytuacji. Popełniłam dwa razy ten sam błąd, za pierwszym razem nic się nie nauczyłam. Teraz żyje ze swoim haniebnym piętnem. Nikomu nigdy o tym nie powiem, nie będę na tyle samolubna żeby sobie ulżyć, a komuś sprawiać dodatkowy ból, za dużo już go jest. Nie potrzebuję głaskania po główce. Chcę tylko zapytać, czy nie ma już dla mnie szansy na powrócenie do starego porządku? Czy nie mam już absolutnie prawa poukładać sobie życia z moim chłopakiem? Nie piszcie jakim prawem w ogóle o to pytam, naprawdę żałuję moich zachowań i chcę wiedzieć co teraz zrobić żeby w końcu nie popełniać błedów. EDIT: Żle napisane, powrócić do starego porządku, nigdy nie będzie już nic tak jak dawniej... Ale bardzo bym chciałażeby tak było....
  17. Wiedziałam, że zostanę źle przyjęta, ale po Twojej wypowiedzi to mam ochotę podciąć sobie żyły, a Ty byś pewnie przyklasnął. Nie rozpowiadam o tym jak twierdzisz, wiedzą tylko moje 2 przyjaciółki (tylko o pierwszym razie), które mi pomogły w ciężkich chwilach. Nie znasz mnie, nie znasz mojej wartości. Żałuję tego co zrobiłam i więcej tego nie zrobię, nie utożsamiaj mnie proszę ze stadem napalonych nimfomanek. Z moich chłopakiem jestem ponad 3 lata, jestem pewna że go kocham. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Codziennie zadaję sobie to pytanie. Mówisz że jeśli kogoś kochasz to nie zauroczysz się nikim, jak więc mój chlopak ma zapomnieć i zakochać się w kimś innym? Zastanawiam się ile masz lat, bo Twoje teorie przypominają mi siebie sprzed 5,6 lat, kiedy też byłam idealistką. Niestety życie brutalnie mi pokazało że nie jest łatwe, piękne i spełniające nasze oczekiwania. Chyba jednak trochę się przeliczyłam pisząc tutaj, Twoja odpowiedź zatruła mnie na nowo....
  18. Mam ochotę stanąć na środku rynku pełnego ludzi i wykrzyczeć co zrobiłam, wyrzucić to w końcu z siebie, bo to jak trucizna zabija mnie od środka. Jednak wielki wstyd nie pozwala mi się tym podzielić nawet z znającą moje sekrety najbliższą przyjaciółką. Nie oczekuję pomocy i słów pocieszenia, zresztą wcale na nie nie zasługuję. Prędzej wyrzucicie słowa pogardy, ale one i tak nie będą bardziej bolesne niż to co przeżywam w środku. Chcę się tego, chociaż w formie pisanej pozbyć, a może ktoś przypadkiem doradzi jak sobie z tym poradzić... Tu była historia zdrady, o której chcę w końcu zapomnieć i żyć na nowo! Ci którzy mieli to przeczytać, przeczytali i osądzili mnie. Ja odcinam się od przeszłości. Zaczynam żyć na nowo. Kiedyś byłam żarliwą katoliczką, nadal chodzę do kościoła, ale już dawno się nie spowiadałam. Chciałabym to zrobić, ale nie potrafię. Boje się że w zadośćuczynieniu będzie mi nakazane się do tego przyznać. A to by się wiązało ze stratą mojego kochanego Misia. Wyplułam śmiertelną dawkę tej trucizny, napisałam o tym… Jeszcze jej sporo zostało. Ale już czuję się troszkę lepiej…
  19. Alfi

    Co nie co o sobie...

    :) Dziękuję za miłą odpowiedź. Nie poszukuję tu pomocy, raczej mam chęć wygadania się, aczkolwiek miłe słowo zawsze przyjemnie przeczytać. Co do mojego chłopaka to wyjechał on za granicę do pracy i dopóki nie dostanie pierwszej wypłaty nie będziemy mieli ze soba żadnego kontaktu (omg jeszcze dwa tygodnie;(). Z tego powodu pewnie zdecydowałam się napisać tutaj... Ale to co najbardziej mnie meczy, moja najwieksza hańba która spędza mi sen z powiek nie nadaje się do pogadania z moim chłopakiem... Prawdę mówiąc wstyd mi powiedzieć komukolwiek...
  20. Alfi

    Co nie co o sobie...

    Wtam, Mam 22 lata, rodzinkę, duży dom, ukochane zwierzaki, chłopaka. Aktualnie szukam pracy, w maju chcę jechac do Anglii, a od października będę szła na studia. Mam dwie przyjaciółki, wielu znajomych, dobry komputer, trochę odłożonej kasy. Niedługo idę na kurs prawa jazdy. Może nie jestem ładna, troche mi się ostatnio przytyło i wykraczam ponad normę, ale nie mam z tego powodu kompleksów, a mój chłopak powtarza że uwielbia moje ciałko. Ładnie to wygląda prawda? Tak właśnie to widzą ludzie, a mój perfekcyjnie wyćwiczony uśmiech utwierdza ich w tym mniemaniu. Nie widzą apodyktycznej babci, na każdym kroku wypominającej mi że mój brat i kuzynostwo są lepsi, nie słyszą kłótni rodziców, nie widzą strachu przed przyjściem komornika, bo mój ojciec ma spore długi. Mój chłopak mieszka daleko i rzadko się widujemy a najgorsze jest to że nikt tak naprawdę nie wie co się ze mną dzieje. Że tak powiem odtrąciłam moje psiapsióły, a nawet jeśli je widzę to jakos nie mam ochoty do zwierzeń. Tak naprawdę to od jakiegos miesiąca unikam wogóle wychodzenia z domu, pracy szukam tylko przez internet i boję się co bedzie jak ją znajdę. Nie śpię po nocach, nie udaje mi się zasnąć. Mama uwaza że mam fanaberie. Często płaczę, ale to mam od dzieciństwa. A ostatnio zgrzytam zębami... Mam depresję?? Z testów internetowych wynika że tak. Oficjalnie nie wiem bo nie jestem w stanie zmusić sie do wyjścia. Musiałabym pojechac najpierw na bezrobocie. Albo znaleśc pracę. Staram sobie sama pomoc, ale zrażona ciagłymi niepowodzeniami i lenistwem zbyt łatwo się poddaję. Mama nie zauważa w moim zachowaniu nic więcej oprócz lenistwa i bałaganiarstwa, mam straszny żal, bo nawet nie próbuje ze mną porozmawiać, tylko prowadzi monologi. A ja naprawdę chciałam jej wszystko powiedzieć. Tylko jej, nikomu wiecej nie potrafie się zwierzyć. Dlatego też piszę tutaj, tak mi łatwiej. Pozostać anonimową a jednoczeście poznaną osobą. Zmagam się z bólem i moim osobistym problemem, ale to juz inny temat. Na wstęp to wystarczy....
×