Skocz do zawartości
Nerwica.com

kasiakkkk

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kasiakkkk

  1. zabrzmiało to tak jakby nerwica miała dopadać tylko biednych..
  2. tak tak miałam to samo , ten cholerny lęk ,że zwariuje, że nie jestem normalna. A ty się uspokój i dbaj o córeczkę bo kto wie czy to nie będzie moja synowa w przyszłości hi hi Pozdrawiam
  3. kasiakkkk

    Czy to nerwica?

    ja miałam coś podobnego, uczucie jakby mi sie to śniło, wszystko było takie nierealne,arytmia serca a wszystkie badania ok. Psycholog stwierdził że mam "zaburzenia adaptacyjne" Bo wiecznie żyłam w monotonni a tu nagle ślub, potem macieżyństwo i to mnie przerosło.
  4. ja też podczas ciąży podwójnie to przeżywałam ale wraz z narodzinami synka odeszło daleko na jakiś czas... już niedługo , wytrzymasz , 3mam kciuki
  5. z tym się nie można oswoić i nie wierzę ,że ktoś może mi pomuc, muszę jakoś z tym żyć i cieszyć się moją rodzinką i cieszyć się tym ,że to mnie spotkało a nie mojego synka bo tego bym nie wytrzymała...
  6. mój mąż jest cudowny i baaardzo go kocham ale on mnie nie rozumie, on jest wiecznym optymistą i myśli ,że skoro wycięto to jużpo problemie. A rodziny jużmartwić nie chce.
  7. zmęczona takim życiem poszłam do psychiatry, który powiedział ,że leki mi nie są potrzebne tylko psychoterapia. Pełna wiary że przerwe to błędne koło napędzania strachu który napędzał objawy zaczełam chodzić na psychoterapię...niestety po kilku wizytach padła diagnoza i stwierdziłam ,że już nikt nie może mi pomuc i zrezygnowałam. Bardziej potrzebny jest mi chyba psychoonkolog albo jakaś wróżka która powie że jeszcze trochę nacieszę się rodziną. jeżeli chodzi o początki objawów to zaczeło się chyba jakoś od kiedy jestem z mężem, może życie na odległość mnie tak dobiło, a do tego doszła śmierć mojej kochanej bratanicy , małżeństwo ,macieżyństwo, poronienie ... chyba to sie tak kumulowało ,że moja głowa sobie nie radziła.
  8. Witam, mam na imię Kasia , mam 29 lat i chciałam opowiedzieć co mi się przytrafiło bo może to komuś pozwoli ogarnąć się i pozbyć się choroby która siedzi głęboko w głowie. A więc mam ślicznego zdrowego synka , przystojnego kochanego męża (mimo tego ,że jestem zakompleksiona) ,mamy pięknie wyremontowany dom, samochód itp. ....wydawało by się że Pana Boga za nogi złapałam, a ja jestem od kilku lat nieszczęśliwa bo gnębi mnie nerwica a może hipochondria sama już nie wiem. Największemu wrogowi tego nie życze. Od rana do wieczora myślałam tylko o tym że się źle czuje, ciągle to złe samopoczucie, na spacer z dzieckiem nie wyjdę bo boję się ,że zesłabnę, samochodem jak jechałam to też myślałam tylko o tym kiedy przytomność stracę. (mimo tego że przytrafiło mi się to tylko raz w życiu w kościele bo miałam za mało żelaza) Ale najgorsze te napady lękowe które pojawiały się przeważnie na wczesną wiosnę i jesień. Nie potrafiłam się z niczego cieszyć bo cały czas myślałam o tym że się zle czuje ,że coś ze mną nie tak. (mimo dobrych badań) Zakupy, galerie to dla mnie był jakiś koszmar nie mówiąc już ze nie wejde do kościoła. Ciągle płakałam ,że już nie jestem taka jak dawniej , rozrywkowa , wesoła, płakałam że zawiodłam męża że musi się ze mną męczyć ,że nie zasługuje na niego. No i się doigrałam, wywołałam sobie wilka z lasu, opisuję moje objawy w czasie przeszłym bo to problem który jest zbyt mały przy tym co mi teraz jest. Wyciełam sobie coś tylko dlatego ,że nie wyglądało estetycznie ,nawet po wyniki nie poszłam bo byłam pewna że to nic...ale okazało sie jednak inaczej..że to czerniak w bardzo zaawansowanym stadium. Nie będe opisywać jak się teraz czuję bo tego się opisać nie da.... Dlatego APELUJĘ kochani do was wszystkich cieszcie się życiem i wywalcie z głowy tą chorobę bo ja teraz zalewam się łzami patrząc na synka i żałuję ,że wczesniej nie cieszyłam się z życia bo teraz każdy dzień to dla mnie Błogosławieństwo....
×