witam... w sumie nie wiem czy jest tu wogole sens ale mysle ze czas sobie troche spraw poukladac bo ciagle czuje ze wszystko jest zagmatwane juz sam nie wiem co sie dzieje zemna od jakiegos czasu... z tego co sie zdarzylem zorientowac moj stan trwa juz bardzo dlugo... wszystko spowodowal chyba stres potem niepowodzenia ale nie chce mowic o przyczynach tylko o tym co mi jest chce sie dowiedziec czy poprostu sie nie nadaje do zycia czy jestem chory to dla mnie wazne, od dluzszego czasu zauwazylem u siebie mine bez wyrazu juz nie pokazuje emocji, nic mi sie nie chce nawet isc z przyjaciolka na krotki spacer nic mnie nie cieszy wszystko meczy, czuje sie zmeczony ciagle, ledwo wstaje z lozka, czasem wogole nie moge usnac, apatia, zmeczenie, melancholia, duzy wysilek to dojazd do szkoly a co dopiero wysiedziec tam 6 godzin, przestalem sie uczyc, kompletnie, nie pamietam kiedy wogole cos robilem poprostu nie mam na to sily, co sprawia ze czuje sie jeszcze gorzej bo widze to jak duzo inni dla mnie robia a ja nie potrafie im sie odzwieczyc nie tyczy sie to tylko tego ale takze wielu roznych rzeczy, cokolwiek ktos dla mnie robi czuje sie zle bo wiem ze nie zasluguje na to bo tyle w zyciu zawalilem i tyle osob zawiodlem, sam nie wiem co tu robie, myslalem o tym zeby sobie cos zrobic to by moglo zalagodzic moze moja wine jaka wszystkim stwarzam, przychodzi ta mysli czasem i odchodzi po paru godzinach boje sie ze kiedys juz nie dam sobie z nia rade, samookaleczam sie, kiedys mialem wiele pasji i zainteresowan teraz juz mnie nie ciesza mysle tylko o tym zeby wegetowac pare godzin dluzej ale sam nie wiem w jakim celu jakby mnie trzymaly te wspomnienia z dawnych lat kiedy umialem sie cieszyc zyciem moze kiedys wroca i zaswieci slonce w moim swiecie, nie moge sie juz nad niczym skoncentrowac wszystko mnie wnerwia wkurza a najbardziej ja, krzywda ludzka boli mnie i to bardzo, uwazam ze jestem za nia odpowiedzialny nie wiem czemu, poprostu czuje ze powinnienem pomoc cokolwiek, ze ja przez to ze jestem chce byc lepszy a nie powinnienem bo przeciez ich to spotyka a mnie nie, trace apetyt trace siebie i swoje mysli, bo juz sam widze ze nie jestem tak wartosciowy jak kiedys, moze to nie odwracalne i tak zostanie, takie zycie nie ma sensu, do tego wszystkiego budze sie w nocy caly w strachu sam nie wiem przed czym szybko musze wlaczyc telewzior bo nie wytrzymam w ciszy i w ciemnosci, nie raz z niczego odczuwam strach trzesą mi sie rece, caly czas ktos mnie naciska to rodzice to ktos inny ze musze cos zrobic musze, a ja nie daje sobie z tym rady, juz nie wytrzymuje tego napiecia, nie mam chwili odpoczynku, chwili spokoju, nawet odpoczywanie nie sprawia mi przyjemnosci, czesto sie denerwuje lub boje czegos wtedy czuje nacisk silny nacisk na brzuch, czasem czuje kucie w okolicach lewego pluca ale nie wiem czy to ma cos zwiazanego, tak samo dusznosci, caly czuje sie obolaly, juz od trzech lat, zaczynam chudnac, mam 183 a waze zaledwie 60 kilo, jestem strasznie chudy na dodatek blady wygladam jak narkoman, sam nie wiem moze jestem chory na jakas smiertelna chorobe i juz niedlugo bede zyl, moze i lepiej bo lepsze to niz meczyc sie do konca zycia, w piatek jestem zarejestrowany do psychiatry czekam na ten dzien jak na sad ostateczny, boje sie urojen w mojej glowie, to trwa juz tak dlugo a od paru miesiecy jest coraz gorzej, sa lepsze dni, a raczej godziny, potem znowu zle i zle.... coraz wiecej mysli o smierci, przepraszam, to chyba tyle.....sam nie wiem czy umiem zyc, lub zyc inaczej, nie wyobrazam sobie siebie wesolego to nie ma sensu nie mam z czego sie cieszyc i nie mam czym sie popisywac i pokazywac jaki jestem super, bo nie jestem, wiec po co... taki juz jestem odkad pamietam a trwa to juz dlugo i wszystko wydaje mi sie juz byc malo realne a ja i moje ruchy powolne