No tak, Dzień Dobry jest właściwą formą.
Zwłaszcza, że dzień właśnie się budzi. Choć za oknem mgła zabrała wszystko, to cieszę się, że ta (kolejna) noc jest już przeszłością. Od połowy sierpnia noce są inne, są moje, są różne, ale nie są wesołe.
Coś o sobie. 41 lat w dowodzie, w głowie dotąd było 10 mniej. Spełnione marzenia właśnie znikają. Wymarzona działalność do której dążyłem kosztem wielu wyrzeczeń już nie jest moją działalnością. To taka działalność, w której się mieszka więc już nie jest to też mój dom. Rozwód, którego nie chcę (choć już przestałem walczyć, coś się przełączyło, obojętność?), to kwestia czasu najbliższego. Teoretycznie mam gdzie się podziać, ale ...
Psychiatra dał mi tabletki (antydepresanty), ale to za mało.
Uff, tyle chyba na Dzień Dobry wystarczy.