Cześć Wam Moi Drodzy Emetofobicy.
Jakom nowa ja tu... Poczytałam trochę postów, aczkolwiek nie wszystkie.
Nie do końca znam historię każdego z Was, ale być może zainteresuje Was moja.
Jestem DDA, znerwicowaną emetofobiczką. Od 4 lat biorę leki, które pomagają mi wyjść z mojej depresjo-nerwicy i stanów lękowych. Od małego dziecka, odkąd tak naprawdę PAMIĘTAM boję się wymiotów i wszystkiego co z nimi związane: zapachu, ludzi, jedzenia, trawienia, jesieni bo choroby, zimy bo choroby, dzieci... Itd, itd...
Nie wymiotowałam od od 11 lat. W sumie, nie jestem pewna czy pamiętam jak to jest. Dawno nie czułam się tak jak dzisiaj. Przeczytałam post o tym, czego się najbardziej obawiałam : "Mówili, że jak zwymiotuję to będzie mi lepiej. Faktycznie było - ale tylko przez dwa dni, później wszystko wróciło ze zdwojoną siłą." Oj, dawno a dawno tego nie czułam.
Od 6 lat chodzę na terapię. W końcu rzuciłam ją w kąt gdyż zaczęło mnie męczyć to ciągłe grzebanie we mnie i moim mózgu...
I właśnie w tym momencie kiedy postawiłam ostatnią kropkę odechciało mi się opowiadać dalej mojej historii gdyż uznałam, że znacie to wszystko i nie zaskoczę ani nie zainteresuję żadnej/żadnego z Was...
Mam nadzieję, że walczycie o siebie samych. Warto.
Pozdrawiam