Skocz do zawartości
Nerwica.com

slizzehr

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez slizzehr

  1. slizzehr

    Problem.

    Zrobiłem szczegółowe badania tarczycy. TSH, FT3 i FT4 w normie. FT4 w górnej granicy, o włos od nadczynności. Zastanawiam się w takim razie, co dalej robić. Ponadto zrobiłem także badanie anty tpo i anty tg i wynika z tego, że obydwa przeciwciała mam na poziomie 0,2. Pierwsze badanie już przeglądał lekarz, was proszę o rzucenie okiem na to drugie, zanim przyjrzy się im doktor. Czy 0,2 wskazuje na jakieś nieprawidłowości? Wg informacji znalezionych w internecie to pożądany stan, toteż proszę o jakieś wskazówki. Dziękuję.
  2. slizzehr

    Problem.

    Okulistycznie bez zmian. Rezonans i eeg wykazały drobne nieprawidłowości oraz torbiel szyszynki (wymiary niewielkie; lekarz stwierdził, że niewpływające na życie). Coś ponadto? Dlaczego kardiologicznie? Co masz konkretnie na myśli? Powiem szczerze, że momentami czuję się nieźle i od brania leków najchętniej bym się wstrzymywał najdłużej jak się da. Czy myślicie, że można sobie poradzić w ten sposób? Po lekach czułem się otumaniony, wyprany z emocji, jak bańka mydlana. Dziękuję za odpowiedź.
  3. slizzehr

    Problem.

    Witam. w ciągu mojego życia od przeszło 7 lat leczę się bezskutecznie na coś, co dosyć nieudolnie zaklasyfikowano mi jako nerwicę. Dlaczego nieudolnie? Bo nie przeprowadzono podstawowych badań, które mogłyby wykluczyć inne, podobne schorzenia. W tej sytuacji postanowiłem raz jeszcze zasięgnąć u was porady. Już nie rozwijając się nadto, napiszę w pewnym zestawieniu co mi dolegało lub dolega i u jakich lekarzy byłem. Jestem poniekąd trochę załamany, bo lekarze w zwyczaju Piłata umywają ręce, nic sensownego nie usłyszałem w zasadzie (no może pominąwszy przepisanie tabsów przez neurologa). Zaczęło się stosunkowo niewinnie, jedyne co jestem w stanie połączyć z perspektywy czasu z moim obecnym stanem to: -swędząca skóra - zaróżowione place niesamowicie swędzącej skóry (diagnoza alergologa - atopowe zapalenie skóry) - ustąpiło po niecałym roku w końcu, myślałem, że zwariuję, pomagał Aleric (toteż możliwe, że diagnoza postawiona właściwie) -mniej więcej w podobnym czasie zaczęły się pojawiać pewne proto-natręctwa myślowe i czynnościowe, np. wydychanie powietrza jak gdybym chciał opróżnić płuca w całości czy chrząkanie (nie odczuwałem potrzeby robienia czegoś takiego, ale po zrobieniu umysł był zdecydowanie bardziej bystry i spokojny, dlatego wchodziło w krew) później nie wiadomo do końca jak to się potoczyło, dlaczego i w ogóle: -dziwne uczucie, które zostało szybko powiązane przez lekarzy z nerwicą (ja odczuwałem to jako napompowanie organizmu hormonami, ciężko mi to obiektywnie opisać, ale czułem dosłownie jak mi żyły buzują, byłem ciągle w fazie czegoś podobnego do napięcia, ale z tym napięciem, które znałem z przeszłości nie sposób by je zestawić - chodziłem w tym stanie miesiącami, doszło do roku nawet prawdopodobnie i później zaczęła się lawina nieszczęść. to trwa mniej więcej 5 lat. tzn.: -częste bóle głowy -urojenia (prawdopodobnie wpływu/owładnięcia ; mam ciągle przeczucie, że moje myśli się po części odzwierciedlają w rzeczywistości, co jest chyba w tym najgorsze) -prawdziwe natręctwa, zwykle myślowe, czasem czynnościowe -pogorszenie wzroku, szczególnie po takim wyżej opisanym wyładowaniu hormonów -pogorszenie pamięci -refluks i nadżerki (wyleczone, nie nawracają) -wrażenie niekontrolowania umysłu, problem ze skierowaniem uwagi i myśli na odpowiedni tor żadnej znaczącej poprawy byłem u kilku lekarzy: dwóch psychologów (1-brak diagnozy, zdrowy 2-brak diagnozy, zdrowy) dwóch psychiatrów [1-raczej zdrowy, ale nalegałem dostałem (miravil/escitalopram) 2-dziwna diagnoza, a w zasadzie jej brak, ale propozycja przepisania olanzapiny, która mnie trochę przeraziła - leku nie wziąłem] jeden neurolog (amitryptylina oraz gabapentyna - ten drugi poprawił sytuację, sieczka w mózgu ustała, poprawiło się zapamiętywanie) jeden endokrynolog (kazał zrobić badania czekam na wyniki) - tsh i t3, t4 w normie ; teraz zrobiłem testosteron i bardziej szczegółowe badania tarczycy obecnie żadnej jasnej i klarownej diagnozy nie mam. leki nie działają (no z wyjątkiem gabapentyny, ale niezadowalająco niestety). Moje pytanie, co dalej? Czy macie jakieś pomysły: gdzie szukać, do jakiego specjalisty iść, cokolwiek? Zaczynam już tracić wiarę, siłę straciłem dawno muszę przyznać pokornie. Co sądzicie, że będzie najlepsze już teraz?
  4. Ok. W takim razie prawdopodobnie czeka mnie wizyta u psychiatry. Przedtem kontrolnie zapisałem się jeszcze do neurologa. I tak się w zasadzie zastanawiam, jakie badania mogłyby pomóc w diagnozie, interpretacji etc. Przeglądając przykładową listę w pewnej klinice, zwróciłem uwagę na kilka. Jako że nie jestem ekspertem, chętnie poczytam, co myślicie o tychże badaniach i jaki mogą mieć potencjalny wpływ na diagnostykę. Tak gwoli ścisłości jestem niemalże na wszystko gotowy, aby tylko się poprawiło (szkoda wyrzucać pieniądze w błoto, dlatego proszę o opinie dotyczące przydatności). Przy okazji zadam kilka pytań co do materii, której nie jestem pewien. - testy na boreliozę - IgG, IgM - czym różnią się obydwa badania? Które jest bardziej polecane? Czy waszym zdaniem badanie w ogóle zalecane? Szczerze powiedziawszy, zanim zapadłem na obecne dolegliwości to pamiętam, że doskwierały mi problemy ze świądem skóry. Mimo braku alergii, leczone były lekami antyalergicznymi (aleric) i o dziwo pomagały. Testy nie wykazały jednak żadnych alergii, lekarz stwierdził, że to atopowe zapalenie skóry. Po jakichś kilku miesiącach ustąpiło (no tak może z 10-12mies.). Nie zauważyłem, żadnego rumienia ani nic z tych rzeczy. - coś z autoimmunologii? - Candida albicans (drożdżaki) - co o tym myślicie? Realne? Dają podobno zbliżone objawy. - Kortyzol/ adrenalina - A to? Potencjalnie związane, ale zastanawiam się, czy na podstawie samego badania można wykluczyć bądź potwierdzić ewentualne powiązania z jakimkolwiek schorzeniem. - może jakieś inne badanie? Coś ma jeszcze sens? Oczywiście nie licząc TSH, FT3 i FT, o których wspomniał Kahir. Pozdrawiam i proszę o pomoc.
  5. A i jeszcze jedno. Co myślicie państwo o escitalopramie? Brałem niewielka dawkę, ale z opinii wynika, że to raczej dobry lek.
  6. Ja wiem, doskonale rozumiem, że to kwestia mocno indywidualna, ale generalnie są pewne przybliżone opinie, jak ten lek funkcjonuje z zasady u różnych ludzi. Myślałem, że może znajdą się chętni, którzy napiszą nazwę handlową leku i dawkę która u nich poskutkowała, chociaż obrazowo da się to wtedy jakoś zestawić. Poza tym wspomniałeś, że te dawki, którymi byłem leczone, są raczej symboliczne, stąd sugestia, że Ty także się pewnymi przybliżonymi domniemaniami kierowałeś. Dziękuję jeszcze raz za zainteresowanie, bo już ręce opadają. Co do lekarza, to miałem 1 psychiatrę - niezbyt się sprawdził, a także 1 neurologa - obecny, dlatego nie chciałbym go zmieniać po 1,5 mieś. terapii. Pani doktor wspomniała, że ta amitryptylina to dlatego, że jest ona również przepisywana na migreny i chciała prawdopodobnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Aczkolwiek dawka faktycznie nie oszałamia. Nawet gdybym jednak zdecydował się na podmiankę, to nie mam żadnego sprawdzonego specjalisty. Oprócz serwisu znanylekarz.pl (co chyba nie jest reklamą, a jedynie unaocznieniem źródła) nie mam wiele do powiedzenia na temat nazwisk, które od czasu do czasu rzucają się oczy podczas wertowania internetu. Może wy w takim razie jesteście w stanie polecić jakiegoś lekarza? Rozważę każdą propozycję.
  7. Nie jestem specjalistą, jak zresztą widać na załączonym obrazku, od stanowczego stawiania sprawy w konfrontacji z lekarzem. Jakby to głupio nie zabrzmiało, jak przekonać lekarza do silniejszej(w tym wypadku znacznie) dawki preparatu? Generalnie nie jestem ideowo zwolennikiem naciskania na tego typu działania(w tym wypadku inicjatywa nie powinna należeć do mnie), ale chyba tempo mojego leczenia nie pozostawia mi wyboru. Poza tym dziękuję za odpowiedzi i pociągnę temat: czy od ssri nie lepszy jest snri? Jakoś szczerze powiedziawszy, czytając opracowania oraz opinie na różnych forach, mam wrażenie, że jest skuteczniejszy. Co myślicie? Jakie są w ogóle optymalne dawki terapeutyczne?
  8. Gastroskopia tak. Refluks plus nadżerki. Refluks powinien się z wiekiem wchłonąć a nadżerki zaleczone(leki podane powyżej, o ile pamiętam 2 antybiotyki). Pasożyty, borelioza niestety nie. I tu pojawia się pytanie, czy to celowa decyzja lekarzy, czy przeoczenie. Takie testy jest szansa wykonać na żądanie, bez skierowania? Jeśli tak, jaka jest ich cena itd.? PS dostałem jeszcze skierowanie do endokrynologa za namową obecnej pani neurolog. Tam też zamierzam się udać.
  9. Witam. Piszę, ponieważ nie mam już pojęcia, co robić, jak działać i w ogóle co się ze mną generalnie dzieje. Zacznę może od tego, że mam predyspozycje do doświadczania stresu w dość wysokich i odczuwalnych dawkach. Jest to co prawda moja interpretacja, ale myślę, że zawsze miałem tego typu skłonności (poza tym: matka zaburzenia nerwicowe/ ojciec także - typ choleryka). Zacznijmy od tego, że dopóki nie działo się nic, co mogłoby znacząco wpłynąć na mój stan psychiczny, było w miarę możliwości okej. Raz lepsze, raz gorsze dni - jak to bywa w życiu. Na przełomie 1/2 klasy gimnazjum zaczęło dziać się ze mną coś niedobrego. Może dojrzewanie, może presja środowiska, może zbieg okoliczności? Nie wiem, stałem się bardziej nerwowy niż zwykle oraz zdecydowanie gorzej radziłem sobie ze stresem i jego skutkami. Doszły do tego problemy natury osobistej i generalnie zdrowie się posypało. Nie ważne, stało się. W każdym razie problemy nie zniknęły, a wręcz przeciwnie, kwitły. Emocjonalnie w miarę się ustabilizowałem, aczkolwiek dolegliwości nie ustąpiły. Była ich masa, najprzeróżniejszych. Niektóre zapisałem prawdopodobnie na konto nerwicy wbrew prawom logiki i zdrowego rozsądku, ale po pewnym czasie wszystko zlało się już w jeden obraz człowieka z problemami i analiza poszczególnych symptomów była już co najmniej niejednoznaczna. Opiszę może pokrótce u których lekarzy się leczyłem, jakie były skutki itd. 1) Zacząłem od lekarza rodzinnego, który niespecjalnie chciał uwierzyć, że w tak młodym wieku można się nabawić zaburzeń na tle nerwicowym. Generalnie się nie dziwię. Poniekąd jednak można. Próbował przekonać do jakichś ziółek, witaminek itp. Później zapisał hydroksyzynę(10 mg 2x 1 tabl.) a następnie Pramolan(50mg), które rzecz jasna nic nie pomogły. A że dolegał również żołądek(swoiste pieczenie, ssanie - typowa nerwica żołądka) zalecił pobyt w szpitalu po nieudanym leczeniu(Panzol, Hiconil, Ranigast). (czas trwania: 1 rok gimnazjum, 3 klasa). Obyło się bez skutków ubocznych. 2) Tu faktycznie pomogli. Jednakże tylko na żołądek. Leki: Klacid, Duomox, Anesteloc, Polprazol. Badania: usg jamy brzusznej, gastroskopia, krew. W szpitalu kazali leki na nerwicę odstawić, tak oczywiście zrobiłem. Po kuracji, zmian nie było wiele. Pozostały dolegliwości tej samej maści, ustąpił żołądek. Jako że, sytuacja dalej zakrawała o kryzysową postanowiłem udać się do psychiatry przekonany już na 100%, że to nerwica. (czas trwania: w przybliżeniu pół roku, 1 klasa liceum). Skutków ubocznych także raczej brak, nieodczuwalne na pierwszy rzut oka. 3) Wizytacje u psychiatry trwały dość długo, z różnorakim skutkiem i jednocześnie obawami, bo żyło się coraz trudniej. Pierwszy lek, którym mnie uraczono to sertralina - Miravil(50mg po 0,5 tabl.) Około pół roku, przerwa i kolejne kilka miesięcy. Przerwa była spowodowana brakiem wiary w sens brania ów preparatu - tak dla ścisłości. Jako że lek nie miał żadnego, podkreślam żadnego wpływu na zdrowie lekarz zalecił zmianę na lek relatywnie nowy i doświadczalnie skuteczny, tzw. nowa generacja, czyli escitalopram - Elicea. Na samym początku kuracji myślałem, że pomaga, ale po czasie nie potrafię stwierdzić przekonująco, czy było to placebo, czy naprawdę pomagał, ponieważ w tym czasie uczęszczałem m. in do dwóch psychologów (2 terapie - w obydwu nie potrafili mi pomóc; generalna konkluzja oscylowała wokół nie mam pojęcia i jest pan raczej psychicznie zdrowy, cholera wie - dlatego nie trwały one długo pierwsza 1 mies./ druga 3 mies.) oraz odciąłem się definitywnie od przypuszczalnie pierwotnego źródła stresu i miałem czas się trochę odbudować. Stosowanie Elicei trwało około 10 miesięcy w dawce 10mg z próbą zwiększenia do 20mg na okres kilku tygodni, ale że stan nie zmienił się powróciłem do poprzedniej. (czas trwania mniej więcej 2 lata, 2-3 klasa liceum). Skutki uboczne: przy miravilu, krótkie ale obfite krwawienia z nosa przydarzyły się kilka razy, senność, okresowo utrudnione widzenie - zamazany obraz; elicea wzrost masy ciała o jakieś 10%, początkowo większa nerwowość. 4) Dokształcając się cyklicznie, doszedłem do wniosku, że przyczyna wcale nie musi leżeć na płaszczyźnie psychicznej, że to wcale nie muszą być problemy nerwicowe(albo jeśli już są to one, to może jako efekt innego bodźca - powiedzmy natury neurologicznej). Udałem się do lekarza neurologa, by zasięgnąć porady i już nareszcie po ponad 5-ciu latach zaznać życia pełnego, wartościowego. Ten kazał zbadać się standardowo: EEG(wyniki wykazały jedynie niewielkie zmiany, zalecono kontrolę za rok), krew(wszystko w normie, oprócz żelaza - o dziwo nadmiar) oraz rezonans magnetyczny głowy(torbiel szyszynki 1,2x1,0x0,9 - rzekomo niegroźny, bez sensu w ogóle ruszać, operować itd.). Dostałem leki: nootropil(dawka 2,4g) na poprawę funkcji poznawczych oraz amitryptylinę na bóle głowy oraz nerwicę w dawce niewielkiej, niezwykle wręcz stosunkowo (10mg na noc). Skutki uboczne oprócz powiększającej się w niewielkim stopniu masy ciała nie stwierdziłem. Leczenie trwa nootropilem od 1,5 mies., a amitryptyliną niecały miesiąc. 5) Biorąc pod uwagę fakt, że leczenie streszczone w punkcie 4 wciąż trwa, ciężko jakkolwiek ustosunkować się do jego potencjału. Nie mam bladego pojęcia, co dalej robić, do kogo się zwrócić i co może być przyczyną moich dolegliwości. No właśnie one, bo nie scharakteryzowałem meritum całej sprawy, a to jest chyba najważniejsze, żebyście byli w stanie mi coś poradzić. Zrobiłem to jednak celowo, ponieważ, jak nadmieniłem wyżej, po kilku latach walki z nerwicą, depresją, czy czymkolwiek to jest, człowiek nie jest już pewien tego, które dolegliwości były chroniczne, które czasowe oraz czy miały one związek właśnie z esencją problemu. A więc postaram się wyłuskać, to co najbardziej mi pasuje i jakoś do scharakteryzować. Objawy: -bóle głowy (ostatnio nieczęsto i niezbyt uporczywe) -nudności -apatia -ewidentnie słabszy wzrok -w sytuacjach wzmożonej aktywności biegunka (występuje niezawsze) -niemal całkowita utrata umiejętności zapamiętywania -problemy z pamięcią krótkotrwałą -zaburzenia koncentracji -problemy w doborze odpowiednich słów podczas wysławiania się -stany lękowe -anhedonia -zaburzenia świadomości -ciągła senność -natręctwa myślowe -trudności decyzyjne Jest to tylko pewien przekrój całej sytuacji, wyliczenie. Postaram się teraz w kilku zdaniach jakoś to zhierarchizować. Najgorsze co mi doskwiera, to zaburzenia świadomości. Nie jesteś w stanie oddać istoty problemu, ale wygląda to tak jakbym chodził we mgle, niewiele odczuwam, jedynie lęk bez wyraźnej przyczyny, zakłopotanie, bezsens. Wszelkie próby poprawy sytuacji spotykają się z odmową ze strony organizmu. Próbowałem uczyć się na siłę, ćwiczyć pamięć wkuwając na tak zwaną "blachę". Na niewiele się to zdawało, bo przy sytuacji stresowej umiejętności wyparowywały oraz po uspokojeniu się nie następował ich przyrost. Sama zdolność zapamiętywania także nie uległa widocznej poprawie. Parałem się nawet pseudopsychologią pokroju: potęgi podświadomości, sekretu i innych tego typu cudów na kiju. Generalnie bezskutecznie. Zająłem się czymś z pogranicza nauki: biofeedback, autohipnoza, celowe afirmacje, mantry itd/itp. Oprócz namieszania mi w głowie efektów nie stwierdziłem. Poza tym są jeszcze problemy, które wpisały się niemalże w moją codzienność, bóle głowy, nudności, senność ... I do sedna, wiem, że najlepszym diagnostą jest sam lekarz i to na jego opinii powinienem się skupić, ale jestem świadomy, że czasem nawet największe i najbogatsze doświadczenie nie oddaje tego, co zaobserwuje sam chory, bądź choćby ktoś z jego rodziny, z jego najbliższego otoczenia. Dlatego łapię się brzytwy. Jak to tonący. Może wy wiecie coś czego ja nie potrafię sobie uzmysłowić? Może macie jakiś pomysł? Jakąś uwagę? Chcecie się wypowiedzieć? Albo po prostu dodać otuchy? Proszę, napiszcie, bo ja sam nie mam już sił, mam wrażenie, że jedyna droga jest wszystkim znana. Ale chcę jeszcze pożyć trochę, ale trudności tak na mnie wpływają, że nie potrafię zbudować sobie żadnego szczęścia: wszelkie kontakty interpersonalne nie dostarczają pożądanej dozy radości, nie odczuwam emocji, żyję jak we śnie, nie mogę zbudować jakiejkolwiek trwałej kariery zawodowej(jestem teraz na studiach, 1 rok dzienne co prawda, ale marnie to widzę w obecnych okolicznościach). Mam trudności w określeniu tego co jest prawdą a co nie, męczą mnie manie, natręctwa i stany depresyjne, mam już po prostu dość. W ramach podsumowania, gdyby ktoś coś, bardzo chętnie przeczytam. Wszelkie rady dotyczące poprawy stanu emocjonalnego, psychiki lub zdrowia przyjmę z otwartymi ramionami. Pozdrawiam.
×