Skocz do zawartości
Nerwica.com

zxcvbnm

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zxcvbnm

  1. Kiedyś zapytałem się mojej psycholożki, czy mam szansę się z tego wyleczyć, a ona mnie zapytała, czy chcę? Ja odparłem, że oczywiście, a w trakcie dalszej sesji, wyszło na to że swoje lęki bym najchętniej pogłaskał i przytulił. A wy co byście zrobili ze swoimi lękami? Może kiedyś będę chciał je pobić, to pewnie się wyleczę.
  2. To już trwa dwa lata. Pierwsze 3 miesiące, po pierwszym ataku lękowym były straszne. Jedyne co potrafiłem robić, to wyjść na papierosa, po którym sprawdzałem puls, czy aby nie jest zbytnio szybki. Pierwsza wizyta u psychiatry była straszna. Jak wróciłem do domu, pomyślałem, że to już koniec. Ale to nie był koniec. Zaaplikowali mi pożądną terapię, 1 w tygodniu wizyta u psychiatry, 1 w tygodniu u psychologa, 1 w tygodniu psychoterapia grupowa, 2 razy w tygodniu relaksacja, no po prostu zacząłem już prawie mieszkać w tej przychodni. Z tygodnia na tydzień miałem coraz mniej siły, antydepresant nie pomagał, a uspokajacz nie uspokajał. W końcu trafiłem do szpitala, diagnoza - wycieńczenie organizmu. Nie miałem już więcej siły. Wróciłem do rodziców, zmiana miasta, powrót na stare śmieci. Mój nowy psychiatra, sam się chyba leczyć powinien, ale dodał mi wiary. Psycholożkę mam świetną, ogólnie w większości śmieje się ze mnie. I powiem wam, że odstawiłem leki, nie brałem ich 1,5 roku, skończyłem psychoterapię, nie byłem około roku. Pomyślałem, w końcu jestem zdrowy. Dwa miesiące temu zaczęło się na nowo. Dzisiaj już wiem, z tego nie da się wyleczyć. To nie jest grypa, a przecież nawet grypa powraca. Myślę, że trzeba się z tym pogodzić. Mam zespół lękowy, czy jak się to tam nazywa i tyle. I można albo z tym walczyć albo nie. Jeśli się podda, to życie będzie koszmarem, jeśli będziemy walczyć, to dojdzie się do stanu, gdzie się normalnie funkcjonuje, aż do momentu, kiedy znowu będzie nawrót. Ale powiem jedno, ten okres w którym przestałem chodzić na psychoterapię i zażywać leki był warty tej walki, no cóż znowu jestem na psychoterapii i łykam leki, ale może już jutro znowu będzie "normalnie" [ [i:][b:]Dodano[/b:]: Dzisiaj o godz. 9:54 pm[/i:] ][/size:] To już trwa dwa lata. Pierwsze 3 miesiące, po pierwszym ataku lękowym były straszne. Jedyne co potrafiłem robić, to wyjść na papierosa, po którym sprawdzałem puls, czy aby nie jest zbytnio szybki. Pierwsza wizyta u psychiatry była straszna. Jak wróciłem do domu, pomyślałem, że to już koniec. Ale to nie był koniec. Zaaplikowali mi pożądną terapię, 1 w tygodniu wizyta u psychiatry, 1 w tygodniu u psychologa, 1 w tygodniu psychoterapia grupowa, 2 razy w tygodniu relaksacja, no po prostu zacząłem już prawie mieszkać w tej przychodni. Z tygodnia na tydzień miałem coraz mniej siły, antydepresant nie pomagał, a uspokajacz nie uspokajał. W końcu trafiłem do szpitala, diagnoza - wycieńczenie organizmu. Nie miałem już więcej siły. Wróciłem do rodziców, zmiana miasta, powrót na stare śmieci. Mój nowy psychiatra, sam się chyba leczyć powinien, ale dodał mi wiary. Psycholożkę mam świetną, ogólnie w większości śmieje się ze mnie. I powiem wam, że odstawiłem leki, nie brałem ich 1,5 roku, skończyłem psychoterapię, nie byłem około roku. Pomyślałem, w końcu jestem zdrowy. Dwa miesiące temu zaczęło się na nowo. Dzisiaj już wiem, z tego nie da się wyleczyć. To nie jest grypa, a przecież nawet grypa powraca. Myślę, że trzeba się z tym pogodzić. Mam zespół lękowy, czy jak się to tam nazywa i tyle. I można albo z tym walczyć albo nie. Jeśli się podda, to życie będzie koszmarem, jeśli będziemy walczyć, to dojdzie się do stanu, gdzie się normalnie funkcjonuje, aż do momentu, kiedy znowu będzie nawrót. Ale powiem jedno, ten okres w którym przestałem chodzić na psychoterapię i zażywać leki był warty tej walki, no cóż znowu jestem na psychoterapii i łykam leki, ale może już jutro znowu będzie "normalnie"
×