
gianna solei
Użytkownik-
Postów
29 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez gianna solei
-
Tak, chodzę na spotkania takiej grupy, której celem jest ćwiczenie się w wystąpieniach publicznych.
-
Dziękuję za odpowiedź! Nie rozmawialiśmy tym razem o diagnozie, ale dostałam typowy zestaw leków na chad -- lamotrygina przeciw depresji i depakina przeciw hipomanii. Moi znajomi psychologowie, z którymi się przyjaźnię, mówią, że zdecydowanie nie mam borderline, tylko właśnie chad. Ja też tak uważam. Z tą diagnozą się godzę. Może dlatego, że widzę u siebie te objawy, a jak ktoś mi wciska borderline, którego nie mam, to nie chcę się z tym pogodzić. Generalnie zanim trafiłam (wreszcie) do dobrego lekarza, to widziałam się z wieloma słabymi psychiatrami i psychoterapeutami, z których jeden był szczególnie słaby, bo nie dość, że nie pomagał, to szkodził. Teraz ma proces w sądzie... Mam już dobrego lekarza, ale wciąż szukam dobrego terapeuty, który mógłby pomóc w chad. W Warszawie. Ogromne miasto, a ja nie mogę znaleźć. Może ktoś zna kogoś godnego polecenia?
-
Cześć, szukam dobrego terapeuty chad w Warszawie. Chodzi o chad typu II, hipomania nie mania, rzadkie zmiany faz (co kilka miesięcy), brak objawów psychotycznych. Czy znacie kogoś, kto mógłby pomóc mi radzić sobie z tą chorobą? Moim celem jest przede wszystkim praca nad tym, co robić, by nie iść za mocno w dół w depresji i w ogóle jak oswoić depresję. W hipomanii sobie (jak na razie) radzę i mam wrażenie, że póki co kontroluję. W depresji tracę kontrolę nad swoim nastrojem, idę w destrukcję. Dajcie proszę znać, czy znacie kogoś wartego polecenia. Mimo że to ogromne miasto, ja za bardzo nie potrafię znaleźć osoby, której mogłabym zaufać. Mam sporo złych doświadczeń, dwa-trzy razy trafiłam do osób, które bardziej mnie skrzywidzły niż pomogły -- zamiast pomóc mi wyjść z depresji kierowali moją uwagę w jej pogłębianie... Są w Warszawie jacyś fajni terapeuci, którzy mogą pomóc w chad?
-
Cześć, ja przygotowałam właśnie wystąpienie w stylu TEDx na temat mojego doświadczenia z chad. Będę je wygłaszać za tydzień w czwartek, a jak dobrze pójdzie, to nagram je kiedyś i udostępnię. Planuję też pisać bloga o moich zmaganiach z chorobą. Znacie jakieś fajne blogi o chad?
-
Cześć, odpisuję sama sobie, ale w sumie pomaga mi to, pozwala uporządkować myśli, poukładać sobie różne rzeczy. Minął miesiąc, a ja jestem zupełnie inną osobą niż jak pisałam ostatniego posta. Znów chce mi się żyć, jestem pogodzona z losem, Bogiem i światem. Nie mam żadnych negatywnych objawów, czuję się zdrowa psychicznie. No dobra... wcale nie czuję się całkowicie zdrowa, wydaje mi się, że jestem w hipomanii. Jutro idę do lekarza, zobaczymy co powie. Byłam u niego już dwa razy, na początku lutego i tydzień później. Wtedy byłam (według mnie) w depresji, choć on uważa, że widział mnie w eutymii. Dał mi lamotryginę i sertrialinę. Tej sertrialiny małą dawkę "żeby nie wprowadzić pani w hipomanię". No ale chyba jest hipomania, nie wiem czy przez sertrialinę czy tak poprostu. Co ciekawe, równo w dwa tygodnie po braniu leków poczułam całkowitą poprawę. Mogę nawet wskazać konkretny dzień, kiedy wstałam rano i od tej pory do dziś czuję się po prostu dobrze. Moja sytuacja życiowa w ogóle się nie zmieniła, mam tę samą pracę, tych samych znajomych, wszystko jest tak, jak było. Sytuacja jest ta sama, jednak moje postrzeganie zmieniło się o 180 stopni. Kilka miesięcy temu myślałam, że moja praca jest beznadziejna, dziś myślę że jest dobra. Nienawidziłam siebie, teraz siebie lubię. Wydawało mi się, że jestem za gruba, za chuda (to już w ogóle abstrakcja, jak można być za grubym i za chudym jednocześnie?) nieforemna, brzydka, teraz uważam że jestem całkiem atrakcyjna, podoba mi się moja sylwetka. Miałam trudności z mówieniem, pisaniem, kontaktem z ludźmi, teraz to wszystko nie stanowi żadnego problemu. Wracałam do pracy i kładłam się spać, teraz codziennie gdzieś wychodzę, spotykam się z ludźmi. Chciałam umierać, chcę żyć, myśli i zachowania autodestrukcyjne całkowicie zniknęły. Wszystko się odwróciło... to są jednak dwa bieguny. Moi znajomi dostrzegają wyraźnie, że nagle całkowicie się zmieniłam. Ciekawa jestem, co lekarz jutro mi powie, ale podejrzewam jednak, że raczej chad a nie zaburzenia osobowości. Pozdrawiam serdecznie, G.
-
myszak, dziękuję za Twojego posta! Ja mam fajną terapeutkę i ona mówi podobnie, jak Ty, że cechy są obecne u ludzi w różnym nasileniu. I bliskie jej jest podejście terapii schematów, że to właśnie schematy są czymś nad czym warto pracować, a sama diagnoza/ szufladka nie jest najważniejsza. Zgodzę się z tym, że diagnoza może być destrukcyjna, dla mnie jest baaardzo, ale o tym może kiedy indziej. Objaw i cecha -- to ciekawe rozróżnienie, pierwsze słyszę! Napiszesz coś więcej, czym jest cecha a czym objaw? Święte słowa! A jednak ta diagnoza jakoś mnie porusza. Właśnie! Pomyślałam sobie, że to w jaki sposób pisze się o zaburzeniach osobowości może być naprawdę dla kogoś szkodliwe. I nawet ujmowanie czyiś problemów w kategoriach DSM i ICD niesie ze sobą sporo zagrożeń. Nie jestem bardzo młoda, mam 30 lat.
-
Dziękuję za odpowiedzi! Ja właśnie szukam takiego miejsca, gdzie miałabym jakieś zajęcie, np. wolontariat. Myślałam o wolontariacie w Taize, ale tam przyjmują osoby do 28 roku życia, więc już się nie łapię. Może znacie jakieś miejsca, gdzie można pojechać na ciekawy wolontariat? Gdzieś, gdzie byliby ludzie i (niezatrudna praca do wykonania)?
-
Cześć! Dziękuję za Wasze odpowiedzi! Robiłam MMPI, ale nic nie wyszło, tzn. wyszła dysymulacja. Kiedyś miałam ambulatoryjnie postawioną diagnozę zaburzeń depresyjnych nawracających, ale potem byłam na miesięcznej obserwacji w szpitalu i tam stwierdzili, że nie widzą u mnie objawów depresji, a potem jeszcze inny lekarz stwierdził, że "skoro jeździłam na nartach, to nie mam depresji". Manii też nie stwierdzono, ale w tej fazie nikt mnie nie widział, bo nie miałam potrzeby iść do lekarza, było mi dobrze. Nie biorę leków. Jak myślałam, że mam nawracającą depresję, to brałam. Potem przestałam, bo stwierdziłam, że nic nie dają (nie wiem, czy słusznie), a jak mi zmienili tę diagnozę na zaburzenia osobowości, to już w ogóle stwierdziłam, że nie ma sensu, Nagła (dość nagła) zmiana jest raczej bez powodu, choć ja zauważyłam taki schemat --> jest kilka miesięcy górki, ja sobie robię jakieś plany, założenia i oczekiwania wobec życia, a potem te plany/oczekiwania się nie spełniają i wtedy spada mi nastrój. Tylko do zastanowienia, co tu jest przyczyną, a co skutkiem. Bo raczej widzę to tak, że rezygnuję z planów, bo spada mi nastrój, ale może też te plany były za ambitne/ nie realne, hipomanią skrzywione... Hm, myślę sobie, że może warto, żebym jeszcze raz poszła do lekarza i zweryfikowała tę diagnozę. W sumie to wolałabym chad niż zaburzenia osobowości Najgorzej, jak wyjdzie jedno i drugie.... uuuu.... Dzięki za te pytania, trochę sobie uporządkowałam dzięki nim i doszłam do wniosku, że ponowna konsultacja z lekarzem to dobry pomysł.
-
Cześć! Czasem ludzie w/po jakimś kryzysie czy trudnym wydarzeniu decydują się na dłuższy wyjazd gdzieś, by zmienić środowisko, poczuć się lepiej, nabrać dystansu. Macie takie doświadczenia? Ja rozważam wyjazd na około miesiąc (może w marcu?), ale nie wiem jeszcze do końca gdzie. Może na wolontariat albo do jakiejś wspólnoty. Gdzieś, gdzie byliby ludzie i jakaś praca do wykonania. Jakieś rady/ pomysły? (Mam skończone 30 lat, więc dużo opcji dla młodzieży odpada....)
-
Cześć, wróciłam do mojego posta sprzed 1,5 roku, bo znów mam podobne myśli. Stało się to, czego się bałam (już dawno, ale dopiero teraz o tym piszę). U mnie od kilku lat powtarza się taki wzorzec: kilka miesięcy świetnego nastroju, coś jakby hipomania, (za)duże poczucie własnej wartości, wiara we własne możliwości, poczucie, że wszystko jest i będzie dobrze, dużo planów i marzeń, dużo kontaktu z ludźmi, radość i afirmacja życia, przekonanie, że mam rację, niechęć do przyjmowania krytyki, może też krytyka innych. A potem nagle wszystko się odwraca, nagle to, co wydawało się łatwe staje się bardzo trudne, to co było fajne, już takie nie jest, poczucie własnej wartości spada na łeb na szyję, motywacja do życia i działania coraz mniejsza, chęć kontaktu z ludźmi znika, myśli samobójcze nadchodzą. Nie lubię siebie bardzo w tej fazie i nie akceptuję... (cały czas niestety) Ponieważ te okresy wzlotu i upadku trwają po kilka miesięcy, myślałam, że to chad, a jednak lekarze wykluczyli tę chorobę, diagnozując zaburzenia osobowości (mieszane i inne) Moje pytanie: czy ktoś ma podobnie? Tzn. że przez jakiś dłuższy okres (np. kilka miesięcy) jest u niego świetnie, a potem przez następne kilka tragedia? I że w obu tych fazach jest zupełnie inną osobą? Jak to zaakceptować, no jak?
-
Dziękuję za Wasze odpowiedzi! Ogólnie czuję się dużo lepiej. niż jak pisałam te posty, mniej we mnie złości, więcej spokoju. Choć mój stosunek do takiej diagnozy to cały czas zaprzeczenie. I pewnie to się za szybko nie zmieni...
-
Hej, to mnie właśnie strasznie smuci i złości, że z destrukcyjnymi wzorami i schematami trzeba żyć. Poświęciłam dwa lata na terapię, myślałam, że już wszystko minęło, wierzyłam, że będzie dobrze, bez silnej depresji. Tymczasem parę miesięcy temu załamałam się tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Wszystko straciło dla mnie znaczenie, miałam dużo destrukcyjnych zachowań, modliłam się o śmierć... Ostatnio jest ze mną coraz lepiej. Wczoraj i dziś poczułam radość i chęć życia, jakich nie odczuwałam od bardzo, bardzo dawna. Zaczęły wracać dawne pasje i zainteresowania. Czuję się już szczęśliwsza, myślę, że jestem na dobrej drodze, by wrócić do satysfakcjonującego życia. Boje się jednak, że za kilka miesięcy znów przyjdzie załamanie, a wszystko, co zrobię w dobrym czasie przepadnie.
-
Cześć! Być może zaburzenia osobowości (mieszane i inne) to coś, co mnie dotyczy. Ta diagnoza mnie przeraża... Miałam podejrzenie depresji, potem chad, ale ostatecznie lekarze orzekli, że nie mam klasycznych objawów tych chorób, a lepszą diagnozą byłby zaburzenia osobowości. Zaburzenia osobowości... Te dwa słowa z trudem przechodzą mi przez myśl. A takie połączenie jak "zaburzenia osobowości" i "ja, gianna" wydaje mi się wprost nie do zaakceptowania... Przeraża mnie to, że o zaburzeniach osobowości mówi się jako o trwałych wzorcach myślenia czy zachowania. Że nie są chorobą, w znaczeniu biologicznym, ale cechą/częścią ja danej osoby. Że niektórzy uważają je za nieuleczalne.. Nie wiem zresztą, czy to wszystko prawda (?) Może wcale nie? Przeczytałam dziś artykuł o narcyzmie i znalazłam tam część siebie... Nigdy nie sądziłam, że narcyzm może mnie dotyczyć. Nie wiedziałam, czym tak naprawdę jest, kojarzył się przede wszystkim z przesadną troską o własny wygląd, próżnością czy zbytnim przywiązaniem do wartości materialnych. Zaburzenia osobowości... Może pomożecie mi te straszne słowa jakoś oswoić? To tylko słowa, a wywołują we mnie ogromne przerażenie, zaprzeczenie, złość.
-
O, też od niedawna jestem we wspólnocie, w neokatechumenacie. Poszłam tam, bo chciałam jakiegoś cudu, nagłego uzdrowienia. Ech, to było takie magiczne myślenie. Trochę tak jak w tym dowcipie o człowieku, który modli się do Boga, by wygrać na loterii, a nie kupuje nawet losu...
-
Cześć Aniu! Niektórzy mówią, że nie ma normalnych, każdy ma jakieś problemy, niektórzy mniej, inni więcej. Dla mnie ostatnio ciekawa stała się kwestia, czy udawać "normalną", czy też szczerze mówić, co myślę i przeżywam. W pracy to raczej nie, ale przed częścią rodziny i przyjaciół niedawno przestałam udawać. Mówię im o moich lękach, trudnościach, a nawet destrukcyjnych myślach i zachowaniach. Mimo to wciąż mnie lubią i akceptują (co czasem mnie dziwi, bo chwilami sama strasznie nie mogę ze sobą wytrzymać...) Pozdrawiam serdecznie! gianna
-
Cześć! Dziękuję wszystkim, którzy odpisali. Minęły trzy tygodnie, a u mnie raczej bez zmian. Strasznie nie mogę pogodzić się z chorobą i uciekam od rzeczywistości...
-
Czy Twój pracodawca wie, że masz depresję?
gianna solei odpowiedział(a) na Neurotica_Lostica temat w Depresja i CHAD
Mam wrażenie, że zwariowałam, ale kusi mnie, żeby powiedzieć w pracy o mojej chorobie... O tym, jak cierpię, o tym, że staram się o przyjęcie na terapię na oddział dzienny i muszę co jakiś czas wychodzić po skierowanie/ na konsultacje... Chciałabym, żeby mi jeszcze trochę odpuścili... Najchętniej przychodziłabym tylko wtedy kiedy mam więcej siły. Wiem, że to wszystko nieracjonalne, ale mam wrażenie, że wariuję. Trudno mi działać i podejmować jakiekolwiek decyzję. Nie wiem, czy iść na zwolnienie czy nie, bo paradoksalnie, jak jestem w pracy, to jest chyba lepiej niż w weekendy, jak nic mnie już nie motywuje.... Ale w tej pracy dużo się stresuję, a mało robię, co niedługo wyjdzie na jaw... -
Natla, bardzo dziękuję za Twojego posta! Ech, ja też mam takie myślenie jak większość żyjących w "nienormalnym kraju". Choroby fizyczne są ok, psychiczne już nie... No, może jeszcze prawdziwe choroby, biologicznie uwarunkowane... Ale problemy psychiczne nie do końca traktuję jako choroby... Moja lekarka stwierdziła nawet, że nie mam choroby, tylko "specyficzny rodzaj wrażliwości"... Też mi wrażliwość, że nic mi się nie chce, a to, co niedawno było łatwe i przyjemne, wydaje się trudne i nieosiągalne... ;/ Swoją drogą czy jest jakiś "normalny" kraj, gdzie stosunek do zaburzeń psychicznych jest łagodniejszy....? Masz rację, ja w depresji czuję, że nie jestem sobą... Właśnie tego nie mogę zaakceptować, że to niby też ja... :/
-
Tak, czuję tak straszny bunt i opór przed działaniem... Chcę uciec od rzeczywistości.
-
Cześć! Ciekawa jestem, czy ktoś odczuwa coś podobnego, co ja. Od kilku lat co jakiś czas przeżywam epizod depresyjny. Nie jest to klasyczna depresja, ale o osobowościowych podłożach. Tym razem męczę się już od grudnia. I... ten epizod jest inny niż wszystkie. Po raz pierwszy jestem tak bardzo niepogodzona z rzeczywistością... -- nic mi się nie chce -- naprawdę nic -- wiele rzeczy traci dla mnie znaczenie -- to co jem, jak wyglądam, jak zachowuję się wobec moich znajomych (mało się odzywam, często nie odbieram telefonów), sprawiam tym ból mojej rodzinie i znajomym -- mach ochotę od wszystkiego uciec -- w pracy prawie nic nie robię i nie czuję się z tym źle (choć może niedługo wyjdzie to na jaw) -- nic mi się nie chce i nic nie chcę -- cały weekend przespałam odrywając się od rzeczywistości i chciałabym tak dalej -- na terapii zrozumiałam, że czuję się strasznie zbuntowana wobec rzeczywistości i wobec choroby i dlatego tak bardzo nic nie chcę... I rzeczywiście, to chyba przez bunt, jest tak silny, że naprawdę nic, ale to nic mi się nie chce, a wiele rzeczy staciło znaczenie... Naprawdę chcicałabym leżeć i od wszystkiego uciec, jakby rzeczywistości nie było... Nie mam myśli samobójczych -- zupełnie nie chcę sobie robić krzywdy fizycznie, choć myślę, że psychicznie ją sobie robię, tak strasznie się od wszystkiego odcinając.... Wiem, że swoim zachowaniem krzywdzę siebie i moich bliskich, ale jakoś czuję, że tak chcę.... To trwa już prawie od miesiąca....
-
Czy Twój pracodawca wie, że masz depresję?
gianna solei odpowiedział(a) na Neurotica_Lostica temat w Depresja i CHAD
Cześć! Dla mnie to też ważny temat. Mam nawracające zaburzenia depresyjne, pojawiają się zimą... Zeszły rok był moim pierwszym w obecnej pracy i kiedy nastał gorszy okres, wystarczyło 1,5 tyg. zwolnienia, a potem wróciłam i dawałam radę. :) W tym roku jest gorzej -- również charakter moich obowiązków się zmienił, mam ich więcej trudniej mi sobie poradzić... Zwłaszcza, że w dobrym okresie miałam chyba podwyższony nastój i nabrałam sobie za dużo na głowę.... Męczę się już dwa miesiące. Jednej z koleżanek powiedziałam prawie na samym początku, ostatnio dowiedziała się też szefowa. Szfowa jest dość wyrozumiała, koleżanki też, tym bardziej, że niedługo i tak kończy mi się umowa i wymagają mniej... -
Cześć! Lekarz zapisał mi właśnie kwetiapinę (Kwetaplex). Boję się, bo nigdy nie brałam neuroleptyku... Najbardziej obawiam się przybrania na wadze.. słusznie? Brałam już kilka leków (sertrialina, lamotrygina, wenlafaksyna) i co ciekawe nigdy nie doświadczyłam, żadnych skutków ubocznych. Kilka razy też nagle odstawiałam, a problemy związane z tym odczułam tylko raz --> przy wenlafaksynie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten lek jakoś tam jednak działa.... A teraz ta kwetiapina... Moja siostra ją brała i nie utyła (też nigdy nie doznała żadnych skutków ubocznych działania leku). Ja się boję... Słusznie?
-
Myślałam o dziennym, jutro nawet mam rozmowę, ciekawe czy mnie przyjmą.
-
Wahania, straszne wahania... Szczęście w nieszczęściu to móc przeczytać, że ktoś ma podobne problemy. W wątku o chad trudno mi znaleźć takie osoby, więc może to nie chad... Void23, cieszysz się na odział dzienny? To może być fajna opcja. Zamkniętym się nie przejmuj, nie sądzę żebyś tam trafiła wbrew swojej woli. Ja teraz też nie pracuję i myślę, jak by tu się zająć swoim leczeniem. Próbowałam na oddziale zamkniętym, ale się wypisałam (mimo, że były tam naprawdę dobre warunki i szansa na porządną diagnozę). Racjonalnie rzecz biorąc była to zła decyzja, ale teraz nie czuję, żebym jej żałowała. A parę godzin temu żałowałam i chciałam tam z powrotem... Teraz już nie chcę. Przed 21:00, jak jeszcze chciałam, porozmawiałam o tym z ojcem (mam 26 lat, ale właśnie u niego szukam wparcia w radzeniu sobie z chorobą) i gdy powrót do szpitala stał się bardziej realny, poczułam że jednak wcale nie chcę tam iść... To straszne nie wiedzieć, czego się chce... Dobrej nocy Void23, antylopa, Argish i wszyscy niezdecydowani! Gdy śpię nie czuję cierpienia :)