Skocz do zawartości
Nerwica.com

Verde Claro

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Verde Claro

  1. Wiesz, chyba nawet nie chodzi mi o jakąś konkretną pomoc, a bardziej o możliwość wygadania się przed ludźmi, którzy doskonale wiedzą w czym jest problem. Moja wada serca powodowała arytmię- "podwójne" i "brakujące" uderzenia serca, szczególnie podczas stresu, a do tego od czasu do czasu napady tachykardii, czyli bardzo szybkie bicie serca. Miałem różnego rodzaju badania: Holtera, kilka razy usg, niezliczone razy ekg i kardiolodzy mówili mi, że mam taką "urodę serca" i że nie powinienem obawiać się poważnych komplikacji z tego powodu. Lekarstwa które biorę od lat spowodowały, że nie mam już tych objawów, a przynajmniej ich nie odczuwam, ani samych z siebie (a kiedyś potrafiłem np. siedząc w pracy poczuć bardzo wyraźnie), nie mam też napadów częstoskurczu. Do lekarza nie chodzę po pierwsze dlatego, że jestem do tego stopnia normalny, że wiem, że nie ma za bardzo z czym, a poza tym jednak boję się i to panicznie, że jak pójdę, to na pewno usłyszę, że coś jest nie tak i potrzebny jest zabieg/operacja/wszczepienie rozrusznika i tak dalej. Jakkolwiek ten lęk jest nieracjonalny, to po prostu jest i nic nie potrafię z nim zrobić... Natomiast moja domniemana nerwica, to jest problem na całego... Czasem wystarczy tylko, że zacznę myśleć o sercu, że przeczytam coś na ten temat, usłyszę w mediach i już zaczyna się wsłuchiwanie się w organizm, czy na pewno wszystko jest w porządku, sprawdzanie pulsu, liczenie uderzeń serca i tak dalej. Potem już leci totalna panika, lęk przed śmiercią, totalne rozbicie, co przeszkadza i w pracy i w normalnym życiu z rodziną, nie potrafię się wtedy nawet logicznie wysłowić, trzęsę się jak w febrze. Do tego dochodzą częste problemy z zasypianiem, z którymi walczę czytając książki tak długo, aż nad nimi padnę, a także budzenie się w nocy z uczuciem paniki, wyraźną i dość szybką akcją serca (tak do 100 bpm) oraz "łazikiem" spowodowanym zapewne uderzeniem adrenaliny, po którym ciężko mi usiedzieć w miejscu dłużej niż kilka sekund. Wczoraj miałem dzień ataku paniki, bo kiedy jak zwykle ćwiczyłem (daję sobie nieźle popalić, tak że pot się ze mnie dosłownie leje, a tętno mam 150-160 bpm), wydawało mi się, że poczułem jakiś lekki ucisk obok mostka. Nie do tego stopnia, żebym przerwał ćwiczenia, ale wystarczyło, żebym się zdenerwował i kiedy skończyłem, to już byłem cały "rozedrgany" z nerwów i dalej samo poszło, tak że w nocy ledwie spałem... To wszystko i tak nie jest złe w porównaniu z tym, że kilka lat temu potrafiłem nie kłaść się spać ze strachu przed śmiercią we śnie, bo widziałem na jakimś kanale typu Discovery program o koronerach i była sprawa faceta, który umarł na serce we śnie. Do tego wszystkiego trzeba dołożyć fakt, że jestem tzw. osobowością typu A, czyli mówiąc najprościej: człowiekiem wiecznie w nerwach. Bardzo łatwo mnie zdenerwować, chociaż staram się jak mogę, żeby trzymać się na wodzy, ale to niestety nie jest takie proste, choć i tak widzę u siebie niesamowity postęp w porównaniu do tego, co działo się ze mną lata temu. Jest trochę lepiej odkąd przeprowadziłem się na południe Europy, bo znacznie większa ilość słońca i możliwość przejścia się na plażę która jest 5 minut od mojego domu i posłuchania fal, jednak robi swoje Tak w sumie, jak myślę nad sobą, nad tym co się działo ze mną przez długie lata, to widzę kilka objawów, które miałem od małego dziecka, np. natręctwa typu schodzenie/wchodzenie po schodach w określony sposób i podobne, miałem też często problemy z zapętlającymi się w myślach zdaniami/wyrazami które same powtarzały mi się z bardzo dużą szybkością i miałem problemy żeby to przerwać. Z lat późniejszych pamiętam niezłą hipochondrię, wydawało mi się, że jestem HIV+ bo poszedłem z dziewczyną do łóżka, potem wydawało mi się, że mam raka, gruźlicę, żółtaczkę i jeszcze kilka innych poważnych chorób. No tak generalnie to zdrowy do końca nie jestem. Ale staram się jakoś dawać radę.
  2. Cześć, jestem na forum nowy i chciałbym podzielić się moją historią. Przez długi czas, co najmniej kilkanaście lat, miałem od czasu do czasu problemy z sercem, głównie po paleniu zielonego, albo po mocniejszej imprezie, ale ignorowałem je, bo wiadomo, jak człowiek jest młody, to myśli że jest nieśmiertelny i wszystko bagatelizuje. Około 10 lat temu po imprezie serce odezwało się znów, tym razem poszedłem do przychodni, skąd karetką pojechałem do szpitala, tam dali mi prochy i puścili do domu. Potem zaczęło się chodzenie po lekarzach, badania, po drodze jeszcze kilka sercowych epizodów, aż w końcu raz musiałem przenocować na kardiologii, gdzie oczywiście nie zmróżyłem oka, przekonany, że na pewno zaraz umrę. Zacząłem brać leki, próbowałem różnych, w końcu dobrano mi takie, które działają świetnie, problemów z sercem nie miałem, takich jak wcześniej, nie miałem od ponad 7 lat. Niestety przez cały czas żyję z totalnym lękiem przed śmiercią, oczywiście na serce. Odżywiam się w miarę zdrowo, ćwiczę regularnie, żeby nie przytyć (efekty uboczne lekarstw). Niestety na domiar złego jestem strasznym cholerykiem, łatwo się denerwuję, żyję w stresie z byle powodu i tak dalej. Moje problemy to przede wszystkim absolutna niewiara w lekarzy, od kilku niezależnie usłyszałem, że to nic wielkiego, że jak chcę to mogę skakać ze spadochronem i robić inne głupstwa, ale zawsze uważałem, że pewnie coś przeoczyli. U lekarza nie byłem od 6 lat w celu innym niż tylko recepta, plus osłuchanie. Kiedy dopada mnie lęk, zwykle natychmiast mam myśli o śmierci, zaczyna mi się robić zimno, bardzo zimno, drży mi całe ciało, jestem psychicznie rozwalony i na niczym nie potrafię się skupić. Przeszkadza mi wtedy wszystko dookoła, z rodziną na czele, każdy chałas itp. Do tego dochodzi natręctwo sprawdzania sobie pulsu. Najlepsze jest to, że wiem, że denerwując się powoduję nasilenie objawów i że to błedne koło, ale podcczas ataków nie umiem myśleć racjonalnie. To tak pokrótce, postaram się dokładniej opisać moje problemy, kiedy nie będę pod ich wpływem, tak jak dzisiaj. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
  3. Hej! Zarejestrowałem się na forum z powodu historii, która zapewne dla stałych bywalców będzie banalna aż do bólu, bo znają ją albo z autopsji, albo z wielu opowieści na forum... Mam "lekkiego świra" spowodowanego ujawnieniem się wady serca 10 lat temu. Świr objawia się przede wszystkim stałym lękiem przed śmiercią, atakami paniki i podobnymi rzeczami opisywanymi w każdym podręczniku dotyczącym nerwicy. Mam nadzieję znaleźć tutaj podobnych do mnie ludzi i pogadać z nimi, a w konsekwencji może radzić sobie lepiej ze swoimi problemami. Tak więc witam Was i do poczytania
×