Skocz do zawartości
Nerwica.com

anaki

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anaki

  1. Być może tak jest, być może kluczem do mojej głowy jest odbudowanie poczucia własnej wartości. Ale jak zacząć wierzyć w siebie jeśli wciaż słyszy się że wszystko co się złego w moim życiu dzieje jest tylko i wyłącznie moją winą, jeśli najbliższa deklarująca swoją miłość osoba twierdzi że jestem zła, że jestem zachłanna, że każdy mój krok jest pomyłką, że każda sugestia wyjścia z naszych problemów jest śmieszna i nierealna, skąd mam mieć pewność że to faktycznie nie tkwi we mnie, ta niszczycielska siła która powoduje że wszyscy wokół mnie są nieszcześliwi. Czy nie byłoby prościej poprostu zniknąć? Czasem w mojej głowie układa się plan ucieczki, wyjadę, zniknę, zacznę wszystko od nowa, bez patrzenia w przeszłość, ale wiem że sobie nie poradzę, nie będę miała siły... czy macie czasem wizję przyszłości? Ja miewam takie przeczucia, wiem kiedy zaczyna się dziać źle, wiem że zaraz wypowiem słowo które jak lawina zniszczy moje życie ale nie potrafię tego zatrzymać, potem faktycznie wszystko się wali a ja budzę się za parę miesięcy w innym miejscu mając nadzieję że wszystko wyśniłam, że odwrócę się i zobaczę mojego ukochanego śpiącego spokojnym snem obok mnie...nie daję rady iść do przodu...tak bardzo go kocham...
  2. Dziękuję za te słowa. Czytałam je z nadzieją w serce że to może faktycznie nie do końca moja wina. Jednak wiem że jutro znowu przyjdzie kolejny gorszy dzień i znowu moje myśli zwrócą sie w kierunku mojej nieudolności życiowej. Czekam z nadzieją na dzisiejszą wizytę u lekarza. Mam nadzieję na dobry sen bo noce mnie wykańczają. Dawniej radziłam sobie z problemami snem, zasypiałam i uciekałam od rzeczywistości budząc się tylko na chwilę. Teraz nawet tego nie jestem w stanie zrobić. Noce są niekończącym się koszmarem. Budząc się rano czuję lęk przed kolejnym wieczorem. Tak bardzo bym chciała żeby ktoś mi pomógł bo sama nie daję rady. Moim marzeniem jest nagła zmiana w moim byłym partnerze, zrozumienie z jego strony, przytulenie mnie i chęć pomocy, to by dało mi siłę by żyć, ale takie rzeczy dzieją się tylko w bajce. Niejednokrotnie słyszałam od niego że mam przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię, chciałabym być normalna, stać twardo na ziemi...wtedy wszystko stałoby się proste.
  3. Witam wszystkich. Trafiłam na to forum bo szukam pomocy. Od dłuższego czasu widzę u siebie oznaki depresji. Nie leczyłam się bo do tej pory jakoś sama dawałam sobie rade. Niestety życie nie przynosi mi nic dobrego, wręcz przeciwnie układa sie coraz gorzej co nie sprzyja poprawieniu się mojego nastroju. Dwa lata temu rozstałam się z mężczyzną po 9 latach związku. Miałam wtedy 1,5 roczne dziecko jednak decyzję podjęłam świadomie i byłam pewna że jest to jedyne wyjście by jakoś od nowa zacząć normalnie żyć. Po pewnym czasie związałam sie ponownie i szczęscie które wtedy czułam nie było porównywalne z niczym innym czego doświadczyłam wcześniej. Naprawdę się zakochałam i wydaje mi się że chyba pierwszy raz w życiu. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo. Dawałam od siebie tyle ile potrafiłam pragnąc być najlepszą w każdym aspekcie naszego wspólnego życia. Bardzo szybko zaczęłam opadać z sił. Na początku dostawałam dużo w zamian lecz w momencie mojego pierwszego załamania okazało się że nie za bardzo mogę liczyć na wsparcie mojego partnera. Zamiast być blisko uciekał jak najdalej pozostawiając mnie z moją głową sam na sam co powodowało u mnie coraz większe poczucie osamotnienia. Doszło do tego że uciekłam. Wyprowadziłam się do rodziców gdzie czułam się bezpieczniej a on tego nie potrafił zrozumieć. Pomimo kolejnych prób naprawienia związku nie dałam rady przekonać go by starał się mnie zrozumieć, proponowałam terapie dla par, ale on tego nie chciał. Proponował mi związek na odległość w celu jak to nazwał "ponownego zdobycia zaufania". Nie dałam rady. Kolejne pół roku w takim oczekiwaniu na jego przyjazd, telefon, sms wykończyło mnie psychicznie do tego stopnia że nie mogę się podnieść rano z łóżka, zająć dzieckiem, pracować. Nie jestem w stanie zebrać myśli, mam problemy ze zdrowiem i moja głowa generuje myśli samobójcze. Wieczory są koszmarem. Boje się zostawać sama w domu. W pewnym momencie nazwałam go potworem na forum internetowym na co on zobaczywszy ten wpis wyszedł z mojego domu i już się nie odezwał. Ja zdaję sobie sprawę że problemy które wynikły w naszym związku mogą być w głównej mierze moją winą, Wydaje mi się że od mniej więcej 18 roku życia cierpię na nawracające stany depresyjne, wtedy właśnie miałam próbę samobójczą ale po krótkotrwałej terapii nie leczyłam się aż do tej pory. Mam 30 lat i zaczynam się obawiać o kolejne lata bo w tej chwili nie widzę w życiu nic dobrego pomimo tego iż powinnam mieć siłę by wychować moje dziecko. Raz czuję się na siłach by wyjść na spacer drugiego dnia nie mam siły by wstać z łóżka. Noce są koszmarem śpie tylko po Stilnoxsie bez niego budzę się co 15 min zalana potem. Nie wiem co dalej robić. Jutro mam wizytę u psychiatry ale byłam u niego już jakieś pół roku temu i nic mi nie pomogły leki które wtedy brałam a był to Cilon. Szukam pomocy już na różne sposoby. Boje się kolejnego dnia. Najgorszy jest fakt że wciąż mam nadzieję na zrozumienie ze strony mojego byłego partnera mojego stanu i łudzę się że zrozumie i wybaczy. Ja zrobiłabym wszystko by utrzymać nasz związek. Czuję się winna wszystkiemu co się stało. Mam wrażenie że po raz kolejny zniszczyłam szansę na dobre życie dla mojego synka. W chwilach kiedy źle się czułam i nie dostawałam wsparcia od mojego partnera chciałam od niego uciekać i szukałam sposobów na wyżalenie się u innych. Niejednokrotnie mówiłam o tym że go nienawidzę, że mnie krzywdzi, nie szanuje, ale potem wiedziałam że jeden jego dobry gest byłby dla mnie bodźcem do kolejnego miesiąca życia. On jednak stwierdził że mówiąc tak o nim zniszczyłam w nim zaufanie do mnie ale jednocześnie na moje błagania o pomoc znowu uciekał i nie dawał poczucia bezpieczeństwa. Tak jak by chciał mnie ukarać za moją słabość jednocześnie podważając słowami moje umiejętności zajmowania się dzieckiem, rodziną. Zastanawiam się co jeszcze mogłam zrobić żeby uratować ten związek bo chyba tylko jeden bóg wie jak bardzo się starałam. A teraz już nie mam sił nawet żyć.
×