Miesiąc temu próbowałam popełnić samobójstwo. Niestety, jak widać, bezskutecznie. Choć zażyłam ok. 300 tabletek, nadal żyję. Gdy lekarze mnie uratowali, pomyślałam, że może być już tylko lepiej. Myliłam się. Każdego ranka budzę się z myślą "nie chcę żyć". Depresja nie odpuszcza. Po próbie samobójczej zostawiła mnie osoba, którą kocham ponad życie. Straciłam przez to sens czegokolwiek. Nie chcę żyć, ale muszę -dla rodziny. Bliscy oczekują ode mnie, że wrócę do normalnego życia, pójdę do szkoły i będzie wszystko tak jak dawniej. Ja tak nie potrafię. Moje serce jest już za słabe przez to, że jest zbyt dobre. Zostało wiele razy zranione, a blizny się nie goją. Kolejni "przyjaciele" zadają nowe rany. Nie ufam ludziom, bo ciągle ktoś ważny dla mnie mnie zostawia. Boję się związać z kimkolwiek emocjonalnie. Mam do tego nerwicę. Kiedy porzucali mnie przyjaciele, dostawałam ataków, przez co się cięłam. Gdyby rodzina mnie nie kochała i nie potrzebowała, bez wahania odebrałabym sobie życie, tym razem skutecznie. Kiedy osiągnę pełnoletność, wyjadę na studia i wtedy to zrobię. Jednak do tego czasu miną może dwa lata. Co zrobić, żeby tyle wytrzymać? Nienawidzę siebie za to, że im to zrobiłam i zrobię, ale co począć, gdy naprawdę nie ma się siły, sensu ani ochoty żyć? Czuję się bardzo samotna z ukrytymi w sobie myślami oraz planami samobójczymi, o których nie mogę nikomu powiedzieć, lecz mogę podzielić się nimi właśnie tutaj.